poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 22

Powiedzieć że ostatni tydzień dla Namikaze był zabiegany, to wielkie niedopowiedzenie. Chłopak nie miał czasu kompletnie na nic, chwilowo przejął rolę Hokage, o co poprosiła go sama Tsunade. Kobieta nie mogła znieść śmierci ukochanego, nie dawała sobie rady. Była rozbita i cały czas płakała. Naruto przez cały czas musiał podpisywać różnego rodzaju dokumenty, słuchać raportów i rozdawać misje. Każdego dnia odwiedzała go Meagane z ponownym wnioskiem o opuszczenie wioski jednak każda jej próba kończyła się fiaskiem, a zdenerwowana niebieskowłosa wychodziła z gabinetu trzaskając drzwiami i przeklinając Uzumakiego. Kolejną rzeczą, którą miał na głowie syn Czwartego, była ceremonia pożegnania Jirayi i to nie tak że musiał to zrobić, nie. On obiecał sobie że zrobi to, najlepiej jak potrafi i właśnie ta uroczystość odbywała się dzisiejszego dnia.

Namikaze stał przed lustrem poprawiając czarne kimono przepasane białą szarfą. Uśmiechnął się patrząc na pas, dostał go już dawno temu od sennina, ale nigdy nie było gdzie go założyć. Dziś był ten dzień, wyjątkowy dzień w którym pożegnają się na zawsze. Zdjął opaskę przynależności do wioski i poprawił niesfornie opadające na oczy włosy. Był gotowy, ale tylko fizycznie, jego serce nigdy nie będzie gotowe aby zobaczyć go po raz ostatni, aby zapomnieć. Westchnął głośno, a jego oczy po raz kolejny się zaszkliły jednak nie pozwolił wypłynąć łzom, poprawił łańcuszek, który zawsze wisiał na jego szyi i wyszedł. Kierował się w stronę małej polanki, gdzie za dzieciaka zawsze ćwiczyli razem, to tam zdecydował się pochować chrzestnego i to tam postawi pomnik jego pamięci. Pogrzeb zaczynał się dopiero za dwie godziny, ale on wolał być wcześniej. Niedługą chwilę później był na miejscu, omiótł wzrokiem  nieduże pole o zbliżonemu do kulistemu kształcie na środku którego była teraz platforma, a przed nią pełno krzeseł i usiadł pod rozłożystym dębem, gdzie zawsze odpoczywali razem ze starszym mężczyzną. Pochłaniał każde drzewo, każdy krzak w pobliżu jego oczu jakby miał widzieć je po raz kolejny. Zamyślił się spoglądając na małą wiewiórkę skaczącą z jednego konaru na drugi. Wiedział że wszystko było jego winą, gdyby wszyscy wiedzieli wcześniej Sakura i Ero-sennin by żyli, Gaara nie byłby ranny, a Megi? Ona nie nienawidziłaby go. Bolało go to, nikt nie rozumiał jak bardzo poświęcał swoje uczucia, nigdy nie widział że musiał je porzucić aby móc być Matashim. Raniło go każde nienawistne spojrzenie ze strony Meagane, każde słowo wypowiedziane ze złością.

Zanim się spostrzegł, a zaczęli zbierać się ludzie powoli siadając na wyznaczonych miejscach. Podniósł się z miejsca i podszedł do szlochającej Tsunade po czym przytulił ją mocno, a gdy spojrzała na niego, uśmiechnął się lekko. Ona też uniosła kąciki ust do góry, w czymś co miało przypominać uśmiech.
-Dasz radę mówić?
-J-ja tak. Dla niego.
-Dla niego. - szepnął Naruto i poszedł w stronę podestu, po drodze łapiąc spojrzenie fioletowookiej. Gdy stanął na środku, wziął do rąk mikrofon i przejechał wzrokiem po zebranych. A było ich nie mało, w końcu każdy znał wielkiego Jirayę, Żabiego Mędrca. Ledwo mieścili się na małej polance, a niektóre sylwetki dało się zauważyć w oddali między wielkimi drzewami. Uśmiechnął się, wiedział że sennin byłby dumny mając taką uwagę.
-Ekhem, ugh jak wiecie... Przepraszam. - jąkał się początkowo, ale zaraz nabrał pewności.
- Jirayia był moim mistrzem, moim chrzestnym. Zastępował mi ojca, którego nigdy nie poznałem i kochałem go. Zawsze będę to robił. Chociaż czasem mnie denerwował, mieliśmy gorsze dni to zawsze mogłem na niego liczyć. Był jedną z najlepszych osób, które kiedykolwiek znałem i był świetnym ninją, gdyby nie on już by mnie tu nie było. Uratował mnie poświęcając swoje życie i wielkie Ci za to arigatou Mistrzu - ostatnie słowa wymówił patrząc w niebo. Wtedy poczuł delikatne, miłe chlaśniecie w twarz. Wiatr. Pogoda była piękna, niebo było czyste, żadna biała plamka go nie zakrywała, a słońce oświetlało swoim blaskiem. Nie było mowy o tym by wiał wiatr, ale wtedy zrozumiał i zamknął oczy dając się chlastać żywiołowi. Wiedział że to w pewnym sensie Jirayia. Czuł że mężczyzna był szczęśliwy.
- Nigdy nie powiedziałem mu że go kocham, nigdy nie podziękowałem za wszystko. Nie zdążyłem. W ostatnim momencie swojego życia powiedział do mnie, on poprosił mnie bym...- głos Naruto się łamał, a on spuścił głowę by nie widzieli łez lecących z jego oczu, ale zaraz się opamiętał. - bym mu wybaczył, ale to ja powinienem go o to prosić, bo to wszystko przeze mnie. Nie będę krył łez, nie będę się wstydził. Nie gdy płaczę przez niego. Jestem dumny mogąc nazwać go moim mistrzem. Jestem dumny z tego, że mogłem go znać. Dziękuję bardzo.
Parę osób ocierało łzy, a Naruto zszedł ze sceny, ale nie udał się na miejsce siedzące, poszedł pod dąb, ich miejsce. Wtedy w pierwszym rzędzie wstała blondynka i wyszła na miejsce gdzie przedtem stał on sam. Ocierając napuchnięte oczy, wysłużoną już chusteczką podeszła do mikrofonu.
-Jak wiecie jestem Piątym Hokage Konohy. Ostatnio nie dałam rady wykonywać moich obowiązków. Zawiodłam was i bardzo za to przepraszam. Staram się być silna, ale Jiraya... Był moim przyjacielem, a nawet kimś więcej. Kochałam go bardzo mocno i nigdy nie zdążyłam tego powiedzieć. Tyle razy próbowałam, ale za każdym tchórzyłam. Nie wiecie jak bardzo tego żałuje. Pamiętam czasy gdy był on młodym chłopakiem, oglądajacym się za każdą kobietą. - zaśmiała się przez łzy. - Taki był mój Jiraya, denerwujący. Ale potrafił zawsze mnie rozśmieszyć i pomóc. Był ze mną gdy zginął Nawaki, był ze mną gdy Dan umarł chroniąc mnie. Był ze mną, chociaż sam nie czuł się najlepiej.Po prostu... przepraszam was i obiecuje że się poprawie. To dla mnie cios prosto w serce, ale jestem pieprzonym Hokage tak? Poprawie się. A ty patrz na to z góry Jiraya, to dla ciebie. - każde kolejne zdanie wypowiedziane było z większą mocą, ale ostatnie wyszeptała i zeszła z podestu. Wtedy zaczęła się najgorsza część ceremonii, trumna z ciałem sannina została opuszczona, a Naruto  podszedł rzucając biały kwiat na drewnianą kopułę. Wziął łopatę i zakopał miejsce spoczęcia mistrza. Wtedy wszyscy po kolei podchodzili do kamiennej płyty i kładli białe róże. Tylko jedna jedyna Tsunade położyła czerwoną, na znak swojego uczucia. Szybko minęło to wszystko, a każdy rozszedł się  w swoją stronę. Został tylko Namikaze, który myśląc że jest sam  podszedł przed nagrobek i uklęknął przed nim. Nie wytrzymał długo, z jego oczu popłynęły wszystkie wstrzymywane łzy. Bólu, smutku, żalu. Nie bacząc na wszystko położył się na niedawno zakopanym miejscu i szlochał.Chwila słabości dopadła nawet i jego.

Temu wszystkiemu przyglądała się Chakirache, nie mogła znieść Naruto w tym stanie, ona też cierpiała. Ale nie mogła już płakać. Wypłakała wszystkie łzy, jej oczy były jakby suche. Obok niej stał czarnowłosy chłopak w kucyku.
-Wracaj do domu Meg, ja go zabiorę.
-Arigatou braciszku.
Uśmiechnął się do niej tylko smutno i podszedł do leżącego na ziemi ciała. Podniósł Naruto, który swoją drogą był doszczętnie wyczerpany. Nie spał ostatnie dni, męczyły go koszmary i bóle w głowie. Męczył się. Nie wiedział kto go niesie, nie wiedział co się dzieje. Stracił przytomność.


Głaskała blondyna po włosach siedząc na brzegu łóżka, był nieprzytomny więc mogła sobie na to pozwolić. Denerwowała się, blondyn spał już prawie trzy dni, ale z jego organami było wszystko w porządku. Wiedziała że był przemęczony, wiedziała ile znaczy dla niego Jirayia i nie mogła znieść tego całego bólu, jaki czuł jej ukochany. Wtedy poczuła delikatny ruch, a Naruto otworzył swoje oczy patrząc na nią. Zamrugał chcąc wyostrzyć obraz, a widząc Meagane siedzącą obok i głaszczącą go, uśmiech wpłynął na jego twarz.
-Och. przepraszam muszę już iść. - mruknęła cicho wstając i wychodząc z pokoju Namikaze. Ten jęknął przeciągle i wstał za nią. Czuł się otępiale, chwiejnie ale nie zostawił jej tak. Pobiegł za nią, a gdy była już przy drzwiach szarpnął ją i oparł przy ścianie. Przycisnął swoje ciało do jej, przytulając mocno.
-Tak bardzo cię potrzebuję Megi, tak bardzo...
-Puść mnie. - pisnęła dziewczyna, nie chciała się mu poddać, ale ten zaraz odsunął się delikatnie i złapał ją za podbródek. Chciała go odepchnąć, uderzyć, a ten tylko złapał jedną dłonią obie jej ręce i przycisnął do ściany nad jej głową. Przybliżył się tak że stykali się nosami i pocałował ją, najpierw delikatnie. A widząc że ulega mu wzmocnił pocałunek i dołączył do niego język. Całowali się zachłannie, z miłością jednak Meagane opamiętała się. Odepchnęła blondyna, który zdążył puścić jej dłonie i wymierzyła siarczyste uderzenie w jego policzek. Widział w jej oczach że żałowała, ale żałowała tylko tego że to przerwała. Mimo wszystko musiała, nie mogła pozwolić by byli znów razem. Przecież wtedy Szkarłatny spełnił by swoją obietnice, a ona nie chciała tracić Naruto nigdy więcej. Wybiegła, a on zrezygnowany wrócił do łóżka, gdzie czekał na niego Tora.
-Młody, oszczędzaj się. Czeka nas trening.
-Trening?
-Tak, musisz poprawić swoje umiejętności Naruto, a ja wiem co możemy zrobić. Za dwa dni zaczynamy.
-HAI!

W tym czasie Megi biegła do domu, po drodze potrącała ludzi ale nie zważała na to, liczyło się tylko to co zrobił Naruto. Tak bardzo cieszyła się gdy ją pocałował. Czuła się wtedy jakby była w niebie, ale bała się konsekwencji. Wchodząc do rezydencji Uchiha minęła w drzwiach zdezorientowanego Sasuke i siedzących na kanapie Ino z Itachim. Szybko zamknęła się w swoim pokoju dysząc głośno. Musiała się odprężyć, a to zapewni jej prysznic, więc udała się do łazienki, gdzie spłukała z siebie wszystkie smutki. Poczuła się dużo lepiej. Ubrała się w czarną, obcisłą bluzkę na ramiączka, na co zarzuciła kurtkę w takim samym kolorze i czarne, długie spodnie mocno opinające jej zgrabne nogi. Rozczesała mokre włosy i wyszła z łazienki. Rozglądnęła się po pokoju, niby wszystko było w porządku, ale okno było otwarte, a była pewna że jak wychodziła to je zamykała. Nie przejęła się tym bardzo, myśląc że to sprawka, któregoś z przyjaciół. Wtedy jednak zauważyła na łóżku niedużą kartkę i kwiat. Spoglądnęła najpierw na roślinę, a jej oczom ukazała się pięknie rozkwitnięta róża w kolorze czarnym. Tak czarnym jak smoła. Jęknęła gdy jeden z kolców przeciął jej palec i odłożyła ostrożnie kwiat. Przełknęła głośno ślinę i wzięła kawałek papieru.

" Nie posłuchałaś mnie kochanie. Teraz przyspieszyłaś proces jego śmierci. Teraz on umrze, a ja zabiorę to co do mnie zależy. To tylko Twoja wina.
S."
Rozpłakała się widząc to. Wiedziała, wiedziała że nie powinna przy nim siedzieć, wiedziała że powinna sobie odpuścić. Ale jak mogła? Przecież kochała go niewyobrażalnie mocno, a teraz sprowadza na niego śmierć. Nie wiedziała co robić, jak ma się zachować? Może mu powie? To wszystko było cięższe niż można sobie wyobrazić, a ona wiedząc jakie będą konsekwencje, oddała pocałunek. To wszystko nie tak....
Wtedy ktoś zapukał do jej drzwi, a ta szybko schowała "prezent" i mruknęła głośne "proszę". W drzwiach ukazała się blondwłosa głowa Ino, która widząc płaczącą po raz kolejny Chakirache podbiegła i wtuliła ją mocno w siebie.
-Opowiadaj Niebieska.
-Pocałował mnie, on mnie pocalował. - jęknęła zachodząc sie szlochem.
- O nie, ale Sz...
-Wie o tym, spójrz. - pokazała jej podarunek, a przestraszona Ino rozszerzyła swe niebieskie oczy.
- I co teraz?
-Nie wiem Ino, musimy coś wymyślić.

W tym samym czasie gdzieś w dalekich zakątkach Kraju Ognia do walki przygotowywała się ważna osoba. Mężczyzna o czerwonych oczach śmiał się okrutnie widząc zapłakaną twarz w niewielkim zwierciadle. Podniecało go sprawianie bólu fioletowookiej. Karmił się jej bólem, ale bardziej zadowalał go ból blondwłosego chłopaka. Czuł euforię, gdy myślał że go zabił, a teraz? Zrobi to na prawdę, więc będzie to jeszcze lepsze uczucie.
-Panie? - syknął ktoś cicho.
-Tak kochanie?
-Wszystko gotowe. Twoje demony już zostały sprowadzone.
-Wspaniale, dziękuje Hokkyo. Ah, wyruszamy już niedługo, gdzie Akuma?
-Zaraz go przyprowadzę.
Chwilę potem w drzwiach pojawiła się białowłosa, w dłoni trzymała smycz na której uwiązany był wstrętny trzygłowy pies. Długa, czerwona sierść pokryta była warstwą błota i brudu, a zębiska każdej z trzech paszczy były ostre i wielkie. Psy miały mocno żółte oczy z czarną, pionową źrenicą, wokół szyi każde z nich miało dłuższą pręgę sierści w kolorze białym, jakby coś w rodzaju obroży. Warczały głośno chcąc się wyrwać, a gdy Ho spuściła je ze smyczy, podbiegły do Pana łasząc się i skomląc.
-Wszystko zaczyna się teraz. - przeraźliwy śmiech rozszedł się po wielkiej sali, w której znajdował się tron zajęty przez Szkarłatnego. Czarnowłosy czekał tylko na najlepszy moment....

7 komentarzy:

  1. No ej no! A gdzie moment z naruto w fotelu?? No wiesz tyco??! Foch! Albo i nie. Nie jednak nie potrafię. Szczerze, to się popłakałam na tych wypowiedziach przy grobie T-T dlaczego to musiałam widzieć tak realistycznie? Dlaczegooooooooooo!
    Genialnie, wow, super, zajebiście, kurde no, pisz next,już, teraz, natychmiast!
    A tak btw, to zapraszam do siebie na bloga :)
    http://opo-naruto-by-karou.blogspot.com
    Ja tak bardzo chcę znać twą opinie! I nie bież tego do siebie jako nalegania. Chcesz czytaj, nie chcesz nie czytaj!
    Pozdrawiam jeszcze raz i dobry podwieczór!
    ^łapie longboarda pod rękę i spiernicza przez okno^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle świetnie ;) czekam na dalszy rozwój ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny jak i również moment z Naruto i Megi. Widze również że nie długo zrobi się niebezpiecznie.
    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.

    Saba20

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział, baaa jak każdy :) własnie gdzie ten moment w fotelu... no nie ważne.
    Trochę się wzruszyłam jak czytałam ten moment z pogrzebem, piszesz bardzo realistycznie i fantastycznie :D
    Jestem ciekawa co zrobi Megi, czy powie o tym Naruto, czy nie i ten moment z nimi świetny! To tyle. :D
    Pozdrawiam i życzę weny! Sayo!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    uroczystość wspaniała, walka się zbliża...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniała uroczystość, a walka zbliża się wielkimi krokami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, uroczystość wspaniała, no i niestety walka się zbliża...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Komentarz? Dla was to tylko dwie minutki, dla mnie? Duma i radość że komuś podoba się moja twórczość. Dzięki temu próbuje jak najszybciej dać wam następny kawałek historii. Dziękuje :)