piątek, 3 maja 2013

Rozdział 5



Gdzieś w ciemnym, wypełnionym wodą pomieszczeniu budził się młody, przystojny chłopak. Jego obolałe ciało z ledwością wykonywało prostą czynność jaką jest wstawanie, czuł że długo nie pociągnie, był słaby, głodny i zmęczony, nagle obok siebie usłyszał żałosny pisk, odwrócił się powoli w jego stronę, ale nieprzyzwyczajone do ciemności oczy chłopaka nie pozwoliły mu zobaczyć co wydało taki odgłos, nagle blondyn odezwał się:
- K-kto t-a-am? – odpowiedział mu śmiech, za chwile przerwany atakiem kaszlu i kolejnym jękiem.
-Widzisz Naruto, teraz jedziemy na tym samym wózku.
-K-Kyuu?! Co to się dzieje? Możesz mi to wszystko wytłumaczyć? – wzrok Namikaze w końcu przyzwyczaił się do mroku, więc mógł spojrzeć na lisa, zrobił to powoli obracając głowę przy czym zaciskał zęby z bólu, gdy zobaczył najpotężniejszego z demonów w postaci lisa, wielkości dorosłego tygrysa wybauszył oczy. Kyuubi miał łapy oraz wszystkie ogony, a także tułów pozamykane wielkimi, metalowymi łańcuchami, wtedy zauważył też że także jego ręce i nogi sa oplatane takimi samymi łańcuchami.
-One wysysają chakrę i osłabiają twoje ciało, nic nie zdziałasz.- wycharczał demon krzywiąc się lekko.
-Zauważyłem, gdzie my jesteśmy lisie?
-W twoim ciele, w mojej, a dokładnie naszej już klatce. – demon uśmiechnął się smutną mówiąc to.
-W-w na-naszej? Jak to?
-Może ja Ci to wyjaśnię Namikaze Naruto. Nazywam się Tora hanshu kōri (Tygrys, władca lodu), a twoje ciało, jest teraz moim ciałem.- mężczyzna zaśmiał się szyderczo i wyszedł z cienia w którym stał. Naruto po raz kolejny miał zaskoczoną minę, Tora stojący przed nim był jego wierną kopią! Różnił się jedynie włosami, które miały śnieżnobiały kolor i oczyma, te miały niesamowicie czarny kolor i pionową, białą źrenicę. Miał podobne blizny do Naruto, tylko że były grubsze, ubrany w czarną koszulę, czarne spodnie i czarne spodnie, na co założony miał biały płaszcz, z szerokim kapturem, na szyi zawieszony miał długi wisior w kształcie śnieżynki.
-J-jak to?! Co zrobiłeś? Gdzie jest Megi? – nastolatek chciał się wyrwać lecz łańcuchy pozwoliły mu dostać się jedynie do krat oddzielających go od Tory.
-Ta mała ślicznotka? Spokojnie dobrze się nią zająłem. Ciesz się Namikaze, bo gdyby nie ja, to byś nie żył, a w zamian, moją nagrodą jest twoje ciało. Swoją drogą jest lepsze niż myślałem.
-Co? O czym ty mówisz gnoju? Zabije cię rozumiesz? ZABIJE!
-Nie gorączkuj się tak bardzo Naruciak, ty umarłeś, teraz jest moja kolej. Zemszczę się na wszystkich, którzy na to zasłużyli, ten świat będzie teraz mój.- rozpłynął się powoli śmiejąc przeraźliwie, a Naruto upadł na kolana roniąc kolejne łzy, szlochał tak bijąc pięściami w ziemie.
-NIE, NIE NIE NIE. NIE! Moja Megi, Itachi… co z nimi będzie? Musze im pomóc.
-Naru… damy sobie radę rozumiesz? Ty i ja, od urodzenia dajemy radę, to i teraz damy. Rozumiesz? Popatrz na mnie chłopcze. Masz mnie, ja ci pomogę i pokonamy Torę.
-Dzięki Kyuu, ale wydaje mi się że to koniec, jak mam się stąd wyrywać? No jak? Nie kontroluje nawet swojego ciała… nie mogę nic zrobić. NIC! Rozumiesz?
-Chodź tu mały, musisz się uspokoić. Chodź.-Naruto podczołgał się do lisa a ten ogonami przyciągnął do siebie chłopaka wtulając go w swoje wielkie, puszyste futro. –Ty i ja Naruto, jak za dawnych, starych lat, gdy byłeś sam. Ty i ja mały.
Kyuubi czuł jak chłopak moczył jego sierść wielkimi łzami i uśmiechnął się smutno wspominając jak to samo robił gdy Namikaze był jeszcze mały i przychodził do lisa zawsze gdy było mu źle, gdy cierpiał. Za każdym razem wtulał się w jego sierść, a lis oplatał go ogonami szepcąc uspokajające słówka.



W tym samym czasie w Konoha-gakure

Megi siedziała na ławce za willą Namikaze. Ubrana była w czarne spodenki, fioletową bluzkę odsłaniającą pępek, jej tułów przepasały po skosie średniej grubości czarne pasy.Rozglądała się po tym miejscu, wyglądało malowniczo, obok ławki osadzone było małe jeziorko z kolorowymi rybkami, a wszystkiemu robiła delikatny cień wielka, płacząca wierzba. Soczyście zielona trawa, krótko przystrzyżona okalała cały teren, który nie był mały. Meagane wstała i poszła na ścieżkę wyłożoną kamieniami. Przechadzała się nią powoli oglądając kwiaty rosnące wokoło, podeszła do jednego z krzaków wyciągając niebieską różę. Cały ogród był w kolorach niebieskich i fioletowych, było tam też trochę czerwonych czerwonych, żółtych i innych kolorowych kwiatów, ale dwa pierwsze kolory przeważały. Uśmiechnęła się wąchając róże i przeszła dalej delikatnie trzymając zerwany kwiat. Spacerowała tak oglądając wszystko dookoła, gdy zobaczyła zarośnięte przejście między drzewami, podeszła tam ręką trzymając gałęzie pełne liści przeszła dalej. Szła tak około 10 minut, gdy usłyszała szum wody, przyspieszyła kroku i po kilku kolejnych minutach była w miejscu, o którym ostatnio opowiadał jej Itachi. Podeszła do huśtawki, dotykając łagodnie drewna z którego była zrobiona, popatrzyła na kwiaty, które jeszcze piękniej się rozrosły i podeszła do jeziora, siadając na jego brzegu. Dotknęła powierzchni wody przymykając lekko oczy i tym samym w jej głowie pojawiła się nowa wizja.
„Śmiech, perlisty śmiech dziewczyny leżącej nad jeziorem i moczącej nogi w chłodnej wodzie, patrzącej na chłopaka, który teraz wynurzał się spod wody, blond włosy całkowicie opadły mu na twarz zasłaniając niebieskie oczy, a ubranie, które miał na sobie było doszczętnie przemoczone, podpłynął do dziewczyny, która teraz przymknęła oczy i położyła się na trawie i złapał ją za nogi, ciągnąc i tym samym dziewczyna zaliczyła bliski kontakt z wodą, zdążyła tylko krzyknąć „Zabije cię, Naru” i zaraz znajdowala się pod powierzchnią jeziora. Chłopak śmiał się głośno, gdy poczuł że ma kogoś na plecach.
-I co teraz zrobisz, lisku? –spytała niebieskowłosa całując go w szyję, ten uśmiechnął się przebiegle, odczepiając jej dłonie od swojej szyi, obrócił się błyskawicznie i przytulił mocno dziewczynę, która na początku zaskoczona, wtuliła twarz w jego klatkę piersiową. Jęknęła cicho czując mokry materiał i oderwała się od Naruto, ściągając mu mokry ciuch, ten spojrzał na nią zdziwiony, a zaraz zaśmiał się i ponownie przytulił dziewczynę”

Itachi szedł przez ogród, gdzie spodziewał się znaleźć Chakirache, gdy zobaczył zarośnięte, jednak niedawno używane przejście, o czym świadczyły podeptane krzaki i połamane gałązki. Szybko podszedł w tamtą stronę i truchtem dobiegł do miejsca w którym znajdowała się Megi. Po niecałych 10 minutach znalazł się nad jeziorem, gdzie zobaczył siedzącą dziewczynę.
-Nareszcie… wszędzie cię szukam Meg! – zawołał głośno, ale odpowiedziała mu głucha cisza, lekko przestraszony podszedł do niej i przyklęknął obok spoglądając jej w oczy, te były zamglone, nieobecne, a jednak świecące dziwnym blaskiem. Położył się obok niej, bojąc się jej ruszać i patrząc raz na nią, raz na niebo, a dokładnie na słońce, które zmierzało ku zachodowi, czekał aż dziewczyna się obudzi.

Wspomnienie zszokowało dziewczynę, po raz kolejny czuła się jakby oglądała film, a nie swoje wspomnienia, niby w tym uczestniczyła, ale mogła tylko oglądać co się dzieje. Jej wizja skończyła się, a ona wróciła do rzeczywistości mrugając powoli oczyma. Jęknęła chwile czując że długo siedziała w bezruchu na ziemi i rozglądnęła się dookoła, obok siebie zauważyła śpiącego Itachiego, z lekkim uśmiechem na twarzy. Zaśmiała się cichutko i popatrzyła w niebo dopiero teraz zauważając że jest już ciemno, a gwiazdy i księżyc świecą pięknym blaskiem. Podniosła się powoli rozprostowując wszystkie kości i podeszła do chłopaka chcąc go obudzić, przez chwilę planowała zrobić to drastycznie, ale zrezygnowała i uklęknęła koło niego łapiąc go za ramie i telepiąc nim lekko. Chwile potem jęknął przeciągle otwierając powoli czarne oczy, widząc swoją „siostrzyczkę” uśmiechnął się szeroko i porwał ją w ramiona.
-Baka! Puść mnie. – zaśmiała się głośno, ale zaraz przestała czując gwałtowny ból w klatce piersiowej. Itachi przestraszony puścił dziewczynę, a ta upadła na kolana krztusząc się krwią, i krzycząc przeraźliwie.
- WYJDŹ Z MOJEJ GŁOWY! WYJDŹ! TO BOLI! AAAAAA!
-Meg, MEGI! Co się dzieje? MEAGANE!- przytulił ją do siebie mocno biorąc na kolana i czekając aż przestanie się szarpać, po chwili dziewczyna uspokoiła się, jej oddech stał się wolniejszy i wyrównany, a ręce opadły wokół ciała. Zamknęła oczy krzywiąc się lekko, a z jej ust spłynęła cienka stróżka krwi, którą Itachi otarł delikatnie kciukiem.
-P-przepraszam braciszku, jesteś cały z k-krwi i masz rozcięty po-policzek.
-Cśś kochana, nic, nie mów, porozmawiamy jutro co?
-D-dobrze, ale nie zostawiaj mnie p-proszę. O-on mnie zabierze rozumiesz? ZROBI TO!- na nowo zaczęła szlochać, ale Uchiha nic nie zrobił, wtulił ją tylko delikatnie w swój tors szeptając że z nim nic jej nie grozi. Po czasie wstał razem z Chakirache i poszedł powolutku do domu, chwiejąc się lekko na nogach. Tym sposobem doszedł do domu po około pół godziny, gdzie wskakując przez okno położył dziewczynę na wielkim łóżku i poszedł po miskę z letnią wodą. Wrócił z naczyniem i biorąc szmatkę przemył jej ciało, na którym pełno było krwi potem rozebrał ją do bielizny, a zakrwawione ubranie wyrzucił. Przykrył Meagane kołdrą po czym znowu poszedł do łazienki, skąd wrócił z okładem nasączonym chłodną wodą, który położył na gorącym czole nastolatki. Złożył kilka pieczęci nakładając specjalną barierę na pokój dziewczyny i spokojny wyszedł na korytarz. Zszedł wolno po schodach podpierając się ściany i tak doszedł do kuchni, gdzie nastawił gorącą wodę i siadł przy blacie spoglądając na najjaśniej świecącą gwiazdę, była ona symbolem przyjaźni jego i Naruto, dowodem na to że sobie ufają. Wstał i zalał herbatę ziołową, po czym spoglądając dalej na księżyc, złapał kubek w obie dłonie i zalał się łzami. „Przyjacielu…”

~ ~ ~
Udało mi się napisać rozdział:) mam nadzieje że wam się podoba, bo mi się wydaje że słabo wyszedł ;/ ale dałam radę:> macie jakiś ciekawy blog o paringu NaruSaku ? uwielbiam ten paring <3 a ciężko znaleźć dobry blog:/ sama myśle czy nie zacząć pisać takiego bloga.