sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 12

Meagane obudziła się rano obolała, ale dziwnie zadowolona, jak co rano spoglądnęła na zdjęcie ukochanego i wstała przeciągając się delikatnie. Po wypełnieniu porannych czynności zeszła na dół, gdzie w kuchni paradowała Ino w kusym szlafroku, a koło niej stał Itachi przygotowując śniadanie, jedynie w spodniach od piżamy.
- Ja wiem że wy się kochacie i takie tam, ale luuudzie dajcie spać w nocy – blond włosa zarumieniła się gorąco i wymknęła się z kuchni, a braciszek popatrzył piorunującym wzrokiem na przybyłą.
-  Nie przesadzaj Megi, nic się nie działo…
- Taaa, a to ooch, ahh Itachi? – Megi z uśmiechem zaczęła udawać nocne dźwięki pary, a delikatnie mówiąc zdenerwowany Ucicha rzucił w nią talerzem, którego uniknęła teleportując się koło chłopaka. Przytuliła go mocno szepcąc „Tęskniłam braciszku”. Wtedy dopiero skapował:
- Właśnie tak się zastanawiałem, ten poranek jest jakiś inny, moja Megi wróciła! Co się stało że taka nagła zmiana, jakoś ranki nie były twoją ulubioną porą dnia.
-Po prostu rozumiem już wszystko i wiem co powinnam zrobić, 2 lata Itachi-san. Ten ból jest już znośny i radzę sobie z nim. Wczoraj było źle, a dzisiaj… poczułam jakby Naru-chan przekazał mi żebym była szczęśliwa, że on taki jest mogąc na mnie patrzeć i w stu procentach mnie popiera.
-Soka, a więc….
-IMPREZKA! – krzyknęła Ino pojawiając się w pokoju z kilkoma bandażami i maścią. – Chodź Meg.
-Jasne!- dziewczyna śmiejąc się przeszła do pokoju, gdzie zmieniono jej opatrunki.
- W sumie one już nie będą potrzebne, ale blizny zostaną na zawsze.
-To dobrze, mam coś, pamiątkę po ważnym dla mnie wydarzeniu.

* * *

Naruto przechadzał się po mieście zastanawiając się jak wiele zmieniono od jego „zabójstwa”. Czuł na sobie wzrok nie jednej osoby, szczególnie młodych, głupiutkich dziewczyn myślących że się nimi zainteresuje „ pf… niedoczekanie wasze”. Skończył swoją wędrówkę w Ichiraku Ramen, zamawiając porcje pyszności. Co jak co, ale konohański ramen zawsze będzie najlepszy, nic go nie przebije. Jadł spokojnie gawędząc z właścicielem, gdy obok pojawił się ANBU i razem zniknęli w dymie.
-MATASHI YAMAHIKU, chciałabym z tobą porozmawiać na osobności. Māo możesz odejść, arigatou.
W chwili, w której zniknął, Naruto przybrał swoją prawdziwą twarzy, a Hokage przytuliła go.
-Słuchaj, co powiesz na dowództwo w ANBU? Co prawda najpierw muszę cię sprawdzić, ale przeczuwam że idealnie będziesz się nadawał.
-Babciu… Ja muszę trenować, wiesz co mam zrobić. Możesz mi tylko powiedzieć co robi Megi? Chodzi na misje, jak tak to na jakie? Jaką ma rangę?
-Wiem, mam dla ciebie dlatego idealną grupę, będziesz mógł trenować, a przy tym pomagać mnie, wiosce. Meagane Chakirache? Jest jounninem, chodzi na misje chociaż jak na razie przez jej rany nie wysyłałam jej na żadne poważniejsze.
- Soka…. A co do twojej propozycji, to nie mam nic do stracenia więc zgadzam się. Tylko obiecaj mi, nie bierz JEJ do ANBU, nie naraź jej na bezpieczeństwo, bo zabije każdego kto się do niej zbliży.
- Rozumiem, tylko się nie zapędzaj gówniarzu! – musiała pokazać że mimo wszystko ona ma władzę, a Naruto zniknął śmiejąc się głośno, po pokoju rozbrzmiewały jego słowa „ idę wybrać swoją maskę”.
Znalazł się w pomieszczeniu ANBU, zrobił to bez problemu mimo wielu zabezpieczeń i wybierając okrycie twarzy w postaci tygrysa, nakrył nią twarz. Wszedł do kolejnego pomieszczenia krzycząc BACZNOŚĆ, a siedzący tam i rozmawiający ninja momentalnie stanęli wyprostowani. Czuł od nich nutkę strachu i zdenerwowanie przed nowym dowodzącym.
-Nazywam się Matashi Yamahiku, mój pseudonim? Kyuu, jestem waszym nowym przywódcą i ostrzegam, współpraca ze mną nie jest prosta. Nie lubię słabeuszów, przemądrzałych, a szczególnie osób który się poddają. Nie ma miejsca dla takich z was w tej drużynie. Czy ktoś więc, na samym początku chce odejść?! – członkowie popatrzyli po sobie jednak żadne nie podniosło ręki, ani nie wstało, jedynie młody chłopak odezwał się, czym spowodował uśmiech na twarzy Matashiego.
- Myślisz że jesteśmy słabeuszami? Niedoczekanie, to specjalny oddział ANBU, najlepsi z najlepszych, a ty przychodzisz i chcesz nas rozstawiać po kątach?! Z jakiej racji mamy cię słu…
Chłopak nie dokończył, bo wisiał na ścianie przygwożdżony przez brązowowłosego, był wystraszony i kompletnie zdezorientowany, przecież cały czas trzymał gardę, był czujny, a tu? Nawet nie wyczuł jak ten „przywódca” się poruszył.
-Nie będę z tobą dyskutował, dziś ok. 7 wieczorem będzie pokaz moich umiejętności dla Hokage, chcecie widzieć próbkę moich możliwości? Wpadnijcie zapraszam, ale pod żadnym pozorem mnie nie lekceważcie. Rozumiemy się?!
-Hai Kyu! – nikt więcej nie ważył się wystąpić przeciw niemu, wszyscy myśleli o wieczorze, każdy z osobna powiedział sobie że na pewno pójdzie. Nie mogli tego przegapić.
-Dobrze, przedstawicie mi się na następnym spotkaniu. Do zobaczenia. – uśmiechnął się i zniknął w pomarańczowych płomieniach, a ten uśmiech… dzięki niemu mogło się wydawać że to taki bezbronny, delikatny chłopak. Ten uśmiech sprawił że pewna czarnowłosa kunoichi zapragnęła go mieć.

* * *

Siedziała na ławce, pisząc pamiętnik i szkicując twarz blondwłosego z pamięci. Znała każdy detal, każdą niedoskonałość jego twarzy. To wszystko było w jej pamięci na wieki, jednak raz na jakiś czas w jej myślach pojawiał się zielonooki chłopak, z którym rozmawiała zaledwie parę dni wcześniej

16 października
„Wiesz Naru? To śmieszne, akurat w dzień rocznicy twojej śmierci poznałam kogoś, kogoś kto jest bardzo tajemniczy, ale nie znając mnie pomógł i nie nalegał, po prostu mnie rozumiał, nie chciał wyjaśnień, tylko pomóc. Może to taki dar od ciebie? Może ten chłopak to osoba, która jest w pewnym sensie związana z tobą i akceptujesz go? Tak to rozumiem. Pojawił się gdy byłam na twoim grobie i odniósł mnie do domu. Chciał żebym była bezpieczna, och gdybyś mógł mi dać jakiś znak…”
Zastanawiała się co dalej napisać, gdy ktoś szepnął do niej „ Co tam piszesz”. Zerwała się zdenerwowana rzucając wachlarzem, który brązowowłosy bez trudu złapał.
-Przepraszam, nie powinienem tak cię zachodzić. W końcu jesteś ninja.
-Matashi… To ja przepraszam, jestem ostrożna, wolę uważać. - brązowowłosy podał jej broń i usiadł obok.
- Ciekawe czemu…. Wiesz, chciałem się przejść, ale widząc ciebie z tą miną… Podobną do wczorajszej, nie mogłem zostawić cię tu samej. – Megi uśmiechnęła się tylko delikatnie w odpowiedzi, a on kontynuował. – Czuje że ktoś cię tak porządnie zranił, że się po tym zbierasz i na pewno związane jest to z wczorajszym dniem i grobem tego chłopaka, ale nie będę nalegał. Chce ci być przyjacielem, co ty na to?
Słuchając go była pod wrażeniem, tyle wywnioskował po jednym głupim spotkaniu, przypadkowym do tego, chwile się zastanawiała, ale czuła od niego dobroć i kiwnęła głową cały czas się uśmiechając.
- To świetnie, a więc? Co powiesz na spacer? Może mi trochę o sobie opowiesz?
-Ale tylko pod warunkiem że ty opowiesz mi coś o twojej osobie.
- Nie ma problemu.
Spacerowali tak dłuższy czas rozmawiając, opowiadając, ciesząc się wspólnym czasem gdy Meg coś sobie przypomniała.
-Matashi? Robimy dzisiaj imprezę, z moim przyjacielem Itachim. Może być przyszedł?
-Bardzo chętnie… ale mam coś do załatwienia więc mogę się spóźnić. Jeśli to sprawi ci radość, na pewno będę.
-Hai, nawet nie wiesz jak wielką.
-Więc obiecuje.- uśmiechnął się delikatnie i przytulił dziewczynę, a zanim się obejrzała zobaczyła tylko te płomienie…

* * *

Naruto spakował wszystkie potrzebne rzeczy i zaraz znalazł się na polu treningowym. Dokładnie za pięć minut miała wybić godzina 7 i miał się zjawić jego przeciwnik. Twarz Namikaze zasłaniała maska, mimo że na horyzoncie nikogo nie było, czuł chakry swoich podwładnych, którzy bardzo dobrze starali się je ukryć. Po 3 minutach pojawiła się Hokage wraz z Torą, a zaraz po nich jego przeciwnik.
-Sasuke Ucicha, będziesz walczył z Kyuu, musimy sprawdzić jego umiejętności, a więc, bez zahamowań chłopcy. – po wygłoszeniu mowy Tsunade odsunęła się, a ninja stali naprzeciw siebie lustrując wzrokiem każdy z naprzeciwka. Nie mogąc wytrzymać Sasuke zaatakował pierwszy zaczynając od Katon: Gōkakyū no Jutsu. Naruto nic sobie z tego nie robiąc stał caly czas, a gdy kula go dotknęła Uchiha był pewny zwycięstwa. Już miał się obracać gdy zobaczył postać pokrytą lodem, widział politowanie w dużych, zielonych oczach. Wprawiło go to w wściekłość i natarł na przeciwnika używając swojego miecza. Kyuu nie atakował, jedynie co to unikał ciosów zadawanych przez czarnowłosego, wtem czerwonooki użył Chidori Nagashi, a przeciwnik zniknął pojawiając się kilkaset metrów dalej.
„Hiraishin no jutsu…. Niesamowite”- Piąta była pod wrażeniem nauczenia się przez Uzumakiego jutsu jego ojca. Walka trwała dalej, ale teraz Naruto postanowił zaatakować.  Złożył pieczęci stosując łatwą technikę wiatru „Fūton: Daitoppa”, ale włożył w nią dużo chakry, co sprawiło że stała się niszczycielska i powaliła na ziemię Sasuke próbującego odparować ogniską techniką Katon: Endan. Nie czekając na odzew Naruto zastosował kolejną technikę, tym razem lodu Bakusai Hyōshō, czym zamroził nogi przeciwnika nie pozwalając mu się ruszać, lód stopniowo szedł w górę i wtedy Uzumaki zaatakował, w stronę Uchihy poleciały lodowe jaskółki, które szybko roztopił swoim ognistym oddechem, a Matashi pojawił się przed nim. Uwięziony zdążył tylko pomyśleć „ o cholera, zmylił mnie”, gdy poprzez silne kopnięcie wyleciał w powietrze, tam został jeszcze trochę poturbowany przez dwa klony i upadł na ziemię. Jednak nie poddał się, wstał otaczając się Susanoo, z jego wargi sączyła krew, miał podbite oko i delikatnie podarte ubranie, ale jak ktoś taki jak on, wielki Ucicha, duma Konohy mógł przegrać z tym kimś? Zamaskowanym idiotą, który boi się pokazać. Honor, duma nie pozwalała mu się poddać, chociaż miał już dość.
Naruto widząc fioletową postać uśmiechnął się „ widzę że się rozkręcaamy, no to dawaj”. Uruchamiając swoją moc, stworzył czarnego, śnieżnego smoka i wskoczył na jego grzbiet. Prowadzili coś w stylu walki tytanów, obaj silni, zdecydowani i pewni swego, Sasuke atakował, unikał ciosów, jednak jego oko krwawiło już. Miał dość po wielogodzinnej walce, jego ruchy spowolniały, obrona stała się przejrzysta, wadliwa, a Yamahiku tylko na to czekał, szukał dogodnego momentu by zaatakować i gdy w gardzie Sasuke pojawiła się luka, uderzył centralnie w nią Fūton: Atsugai, przez co Tsunade i wszyscy obserwujący zostali zaślepieni. Gdy wreszcie otworzyli oczy Naruto podpierał Sasuke, a obydwaj otoczeni byli taflą z lodu. Poranieni, zmęczeni, ale w końcu skończyli. Co prawda rany Uchihy były bardziej rozległe, to u Matashiego także nie obyło się bez krwawiących zranień. Szli podpierając siebie, przy czym brązowowłosy leczył czarnowłosego swoją własną techniką medyczną. Gdy stanęli przed Hokage otrzymali wielką pochwałę i poprosiła ich żeby jutro stawili się w jej biurze.
-To co? Zgoda? – Yamahiku zdjął maskę i wystawił rękę do dziwnie na niego patrzącego Sasuke. Chwilę się zastanawiał, lecz uścisnął rękę koledze i uśmiechnął się jeszcze. Był Uchiha, był dumną osobą, ale potrafił się przyznać do tego że przegrał, po śmierci Naruto stał się lepszą osobą i choć miał wady, to radził się z nimi lepiej niż kiedyś.
- Zgoda – powiedział – Jestem Sasuke Uchiha.
-Matashi Yamahiku, miło mi. A teraz… chyba trzeba się zrelaksować na imprezie.
-Też tak myślę, więc chodźmy. – ruszyli ramię w ramię, po drodze rozmawiając o emocjonującej walce, o technikach i kekkei genkai.
W międzyczasie Naruto rozmyślał, zastanawiał się nad zmianą Sasuke. Wiedział że ten jest lepszą osobą, stara się i choć myślał że nadal będzie nadętym bufonem, jak kiedyś to pozytywnie go zaskoczył. Cieszył się z takiego obrotu spraw, bo myślał że Uchiha będzie chciał z nim wiecznie konkurować.
Gdy doszli na miejsce, impreza trwała w najlepsze. W środku było wiele znajomych osób, czarnowłosy poszedł do pokoju wziąć prysznic i przebrać się, a Matashi poszedł do Megi, która ucieszona przytuliła go mocno.
- Przyszedłeś.
-Przecież obiecałem, ja zawsze dotrzymuje obetnic. – zarumieniona Meagane wzięła go za rękę i pociągnęła w tłum mówiąc tylko że przedstawi go wszystkim. Starzy znajomi, każdy niby taki sami, a jednak obcy, inny. Czuł się dobrze w ich towarzystwie rozmawiał, śmiał się, potrzebował takiego wytchnienia, powrotu do starego życia, mimo iż nie we własnym ciele. Jedyna osoba której nie mógł znaleźć, choć rozglądał się przez cały czas to Itachi. Chciał się z nim „poznać” po raz kolejny, ale jakby go wcieło. Podszedł do Megi z pytaniem czy z nim zatańczy, a ta uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła głową. Wtedy zmieniono piosenkę na wolną, a Naruto usłyszał ich utwór.
- O nie – jęknęła Meg i uciekła po schodach zostawiając zdezorientowanego chłopaka, chociaż wewnętrznie wiedział co ją ruszyło, to pobiegł za nią. Nie zastanawiając się długo wszedł do swojego pokoju, teraz zajmowanego przez dziewczynę i zobaczył ją patrzącą w księżyc.
-Meagane? Czy coś nie tak?
-Ta piosenka, jest bardzo mocno związana z moją przeszłością, było dla mnie ciężkim przeżyciem ją usłyszeć.
-Czy to z nim jest związana? – brązowowłosy wziął do ręki zdjęcie ich dwójki, przytulonych jako Megi i ten niebieskooki blondyn – on sam, Naruto.
-Hai.
- To Twój chłopak? Zostawił cię?
Chakirache chwile zastanawiała się, ale czuła że może mu powiedzieć, podeszła do łóżka siadając na nim i poklepała miejsce obok siebie, Matashi usiadł i złapał ją za rękę.
-On nie zostawił mnie, kochał mnie i umarł. Ocalił mnie – już przy pierwszych słowach po jej policzkach pociekły łzy, chłopak chciał je zetrzeć, ale nie pozwoliła mu. – Ja też go kochałam, poznaliśmy się parę lat temu i przeżyliśmy razem najlepsze chwile. Nazywał się Naruto, Naruto Uzumaki, a właściwie Namikaze. Mój Naru-chan… - ostatnie słowa wyszeptała patrząc w ten pięknie oświetlający pokój księżyc, opowiadała dalej tłumacząc z uwagą słuchającemu ją chłopakowi jak to wszystko się stało.
- Wtedy gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy, była akurat rocznica, minęły dwa lata odkąd umarł.
- Arigatou, że mi to powiedziałaś. Że mi ufasz, wiesz jestem pewny że on patrzy na ciebie tam, z góry i jest dumny ze swojej ukochanej. Jestem pewnien że podziwia cię , zawsze będzie przy tobie, w serduszku i  choć nigdy nie znajdziesz osoby takiej jak on, to w końcu kogoś pokochasz, a Naruto będzie ci w stu procentach kibicował. Ja to wiem. I wiesz co? Jeśli chcesz,  obronię cię przed każdym złem tego świata, dla Naruto.
Meagane popatrzyła tylko na niego zaszklonym oczami i zbliżyła się do niego. Powoli się do siebie przysuwali, Matashi położył dłoń na ciepłym policzku niebieskowłosej i gdy ich usta miały się w końcu zetknąć… Drzwi gwałtownie się otworzyły, a Yamahiku wylądował w drugiej części pokoju i dzięki jutsu uniknął mocnego zderzenia ze ścianą.
- Kim do cholery jesteś i co tutaj robisz z Megi? -  czarnowłosy, czarnooki mężczyzna z włosami upiętym w kucyk przytulał zdezorientowaną fioletowooką. Itachi.

* * *
Ohayo! Witajcie, chciałam tylko zapytać czy ktoś z was czyta jeszcze ten blog, po tak długiej przerwie? Mam dla kogo jeszcze pisać, czy przez moje zaniedbanie jednak wszyscy zapomnieli o Megi i Naru ? Mam nadzieje że nie. :(    Miłego!!!!
PS. czy jest ktoś kto chce być informowany? :) 

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 11

-Ohayo… - uśmiechnął się delikatnie Naruto patrząc na osobę stojącą przed nim. – Co tam?
* * *
Wchodzący do pokoju Piątej, Kakashi zastygł bezruchu widząc osobę łudząco przypominającą Minato, o białych włosach, w podobnym wieku. W mężczyźnie widział swojego zmarłego mistrza, który widząc przybysza zmierzył go wzrokiem i niezainteresowany powrotnie patrzył na Tsunade. Osoba, która przywitała się z Hatake była prawdopodobnie w wieku Sakury i Sasuke, miał brązowe, krótko przystrzyżone włosy i zielone oczy, miał przyjazny wyraz twarzy, ale coś głęboko w jego oczach zaczęło zastanawiać Kakashiego. Ten chłopak coś ukrywał.
-Hatake, poznaj Tore, a to jego towarzysz, którego pewnie znasz N…
-Matashi, mój towarzysz na imię ma Matashi i jesteśmy z wędrowcami, którzy na jakiś czas chcieliby zatrzymać się w waszej wiosce.
Zdziwiona Hokage popatrzyła na Yahito i dopiero wtedy zobaczyła odmienionego Naruto, wtedy też zdała sobie sprawę że żaden z Namikaze nie powinien się ujawniać, ani zdradzać swojego prawdziwego nazwiska.
-Tak, Ci dwaj zastanawiają się czy nie osiąść w naszej wiosce i przez jakiś czas będą mieszkać w domu, niedaleko posesji Namikaze. Czy możesz im pokazać gdzie to jest?
Naruto prychnął delikatnie mówiąc:
- Nie trzeba, trafimy.
-Hai Hokage, musze z Panią poważnie porozmawiać.
-No niech będzie, a i Matashi? Proszę staw się u mnie równo o 17 i nie wychodź nigdzie wcześniej dobrze?
-Nie ma sprawy. – Uzumaki puścił oczko Babci i zniknął w chmurze czarnego dymu.
-Więc? O co chodzi?
-Hokage, chciałem porozmawiać o…
* * *
Mężczyźni teleportowali się w domu wskazanym im przez hokage, wtem odmieniony już Naruto zapytał tylko:
-Dlaczego?
Towarzysz nie odpowiedział mu, ale przeszedł się po domu oglądając go dokładnie.
-Wiesz? To jest dom w którym kiedyś mieszkaliśmy z Minato, po kryjomu przez jakiś czas, potem on stał się Hokage a ja…
-Do cholery odpowiedz mi! Dlaczego Yahiko?
-Słuchaj… nie możesz nic powiedzieć nikomu, rozumiesz? NIC, nie możesz się zdradzić, od teraz jesteś Matashi Yamahiku i tego się trzymaj, masz moc, jesteś zdolny, ale nie do przesady. Jesteś z Wioski Słońca, a Twoim żywiołem jest ogień i powietrze.
-Nie, kusoo nie. Nie wracałem tu po to, żeby ukrywać się przed dziewczyną której nie widziałem już dwa lata! Dlaczego mam się na to zgodzić? Nigdy w życiu!
Naruto rzucił się na wujka chcąc go uderzyć, młodzieniec nie mógł zapanować nad emocjami, ale Namikaze sparował atak i przytrzymał szamotającego się blondyna.
-Posłuchaj mnie Naruto, zanim cokolwiek Ci wyjaśnię, idź do naszej posesji Namikaze, tej prawdziwej i do piwnicy. Masz być niezauważony rozumiesz? Tam ktoś mieszka…
-Ktoś mieszka w naszej posesji?  To dlatego nas tam nie przydzieliła… Rozumiem. Do zobaczenia…
Nastolatek szybko transportował się do piwnicy dobrze znanego mu domu, tam aktywował tryb Mędrca i zauważył tajemną komnatę, nie był głupi. Wiedział o co chodziło Yahiko, wszedł do pomieszczenia widząc zdjęcie rodziców i klęknął tam rozmyślając.
-Hej Młody, pewnie zapomniałeś, ale dziś są Twoje urodziny i wiesz… ktoś bardzo by chciał z Tobą porozmawiać, ktoś kto na pewno jest dla Ciebie ważny. Zapraszam.
-Witaj Naruto. – chłopak, który po pierwszych słowach Kuramy pojawił się pod jego klatką, zobaczył piękną kobietę o płomiennorudych włosach.
-Mama? A-ale co Ty tutaj robisz? Przecież nie żyjesz…
-Wiesz synku, miałam dość siły, aby skumulować swoją chakre w tym właśnie miejscu i raz w roku, jakiegoś dnia, który sam sobie wybierzesz możesz ze mną porozmawiać bez ograniczeń.
-Oh, wspaniała wiadomość! Tylko wiesz… w moim życiu tak wiele się zmieniło…
-Wiem, Naru-chan wiem wszystko, posłuchaj musimy porozmawiać bardzo poważnie. A tak właściwie to wszystkiego najlepszego kochanie. Jestem z ciebie dumna, wyrosłeś na świetną osobę, a twoja dziewczyna jest piękna i podobna do mnie – Kushina zachichotała na samą myśl i popatrzyła na Naruto czule przytulając go mocno. – Ale teraz ważna sprawa, Megi nie może się dowiedzieć że Matashi, którym się stałeś to tak naprawdę Naruto Namikaze, minęło tak dużo czasu, ona już straciła nadzieje, a Ty masz swoje przeznaczenie synku. Straszne, ale prawdziwe. Oh kochanie, gdybym tylko mogła, zabrałabym to od ciebie, ale nie miałam dość siły, a ty, jesteś najsilniejszą osobą jaka kiedykolwiek znałam.
- Mamo… ale ja ją kocham, nie chce znowu jej tracić… Ale rozumiem, moje zadanie to priorytet. Postaram się oszukać przeznaczenie, a wiesz że lubię bawić się takimi rzeczami.
Naruto jeszcze długo rozmawiał z mamą, o tacie, o Yahiko, o jego przeznaczeniu i wielu błahostkach. Czuł się szczęśliwy mogąc to wszystko z siebie wyrzucić.
* * *
Dwa piętra wyżej, pokój Megi

Niebieskowłosa leżała na wielkim łożu wtulając się w dużego misia i patrząc na zdjęcia ustawione na półkach. Dziś był ten dzień…. Odkąd zdała sobie sprawę, że Naruto nie żyje, że on nie wróci zaczęła pisać swego rodzaju pamiętnik skierowany do niebieskookiego

10 Października
„Oh Naruto… to już dwa lata, a dziś jest rocznica. Twoich urodzin, a także i śmierci, miałam iść na grób, ale zrobię to w nocy gdy nikogo tam nie będzie. Tak bardzo za tobą tęsknie… tyle się zdarzyło w ciągu tych dwóch lat, tyle zmieniło. Szukałam cie, a każde poszukiwania kończyły się niczym. Razem z Itachi’m przetrząsneliśmy wszystko i nic z tego…Pogodziłam się już z tym że nie żyjesz, ale to nadal boli. I zawsze będzie, miłość nigdy nie umiera. W tym czasie Sasuke i Ino stali się moimi przyjaciółmi, moim oparciem. A i wiesz co kochanie? Ino i Itachi są razem, ciesze się że braciszek ma szczęście w miłości, ale ja mimo że mam wielu adoratorów, nie będę  z nikim. NIGDY. Kocham tylko ciebie Naru i nie chcę nikogo. Wiesz przez ten czas bardzo dużo trenowałam, mimo że mój bark nigdy nie wróci do pełni sprawności jakoś sobie radze i razem z braciszkiem zostaliśmy w Konoha gakure na stałe. To miejsce przypomina mi o Tobie, twój grób, mimo że pusty jest dla mnie twoim symbolem. Chodzę tam często, pogadać do ciebie albo po prostu posiedzieć i oglądać co się dzieje wokół.”
Megi przestała pisać i wstała, żeby odłożyć pamiętnik na pewnego rodzaju ołtarzyk. Znajdowało się tam pełno świec i zdjęcia, Naruto uśmiechnięty, kochany Naruciak. Ich wspólne zdjęcia, a także jej ulubione, gdzie siedzi mały blondynek ubrudzony ramen i uśmiecha się slodko. Patrząc na te zdjęcia nie potrafiła powstrzymać łez, ale to był jej hołd dla mężczyzny który oddał za nią życie.


Wieczorem, około 22 Megi wymknęła się z domu mając dość troszczącego się o nią cały dzień Itachi’ego, a to kakao przyniósł, a to kanapeczki, a może herbata i ciastka. No ile można?! Wiedziała że on po prostu się o nią martwił, ale dzisiaj miała go totalnie dosyć, nie mógł jej pomóc, ani on, ani nikt. Chyba że sam sprawca tego humoru, który zginął dwa lata temu. Gdy doszła na miejsce, usiadła opierając głowę na betonowej płycie i patrząc na wyryty napis, zalała się łzami. Leżała tak jakiś czas, gdy uniosła głowę i patrząc zamglonym wzrokiem jęknęła do wielkiej srebrnej tarczy, jakby miała jej pomóc: „ Kochanie wróć, błagam, przywróćcie mi go”. Łzy na nowo popłynęła, a ona zobaczyła młodego chłopaka idącego w jej stronę. Nie chciała go tutaj, chciała cierpieć w samotności, chciała płakać, krzyczeć, złościć się i bić ten pieprzony beton upamiętniający jej chłopaka. W tym momencie była na niego zła, a nawet wściekła, że uratował ją, nic nie wartą osobę, a sam zginął. Co to za życie? Co jej z każdego dnia podczas gdy nie ma jego? To wszystko jest nic nie warte. W tym momencie podszedł do niej zielonooki chłopak.
-Hej, czy coś jest nie w porządku? Chciałbym ci pomóc.
-Idź sobie.
-Przecież nie zostawię cię tu samej.
-Nie słyszałeś? Spierdalaj, ani ty, ani nikt mi nie pomoże. – wykrzyczała mu te słowa, patrząc na zdziwioną twarz i znowu jej głowa opadła na beton po raz kolejny szlochając. Nagle poczuła że się unosi.
-Shimatta, co się dz…?
-Powiedziałem że cię tu nie zostawię, jestem uparty i zawsze stawiam na swoim.- Megi popatrzyła na delikatny uśmiech nieznajomego, widziała w nim coś, co było jej bliskie, ale nie mogła zrozumieć dlaczego.
- Ah, coś jeszcze. Nazywam się Matashi Yamahiku. Co tu robiłaś sama, zapłakana?
- Megi Chakirache. Ja…. Nie ważne, nie mogę o tym rozmawiać. – mówiąc to wtuliła się w ciało chłopaka i zasnęła.
-Rozumiem. – szepnął tylko Matashi i popatrzył na spokojną twarz dziewczyny. Mimo że zewnętrznie udawał nierozumiejącego nastolatka, w środku go rozdzierało, czuł niewyobrażalny ból, cierpienie i poczucie winy. Mógłby oszczędzić cierpienia ukochanej, ale to by nic nie dało. Jego przeznaczeniem było umrzeć i dopóki go nie oszuka, nie uda mi się zmienić losu, dopóty Megi nic się nie dowie. Razem z mocno śpiąca dziewczyną udał się na szczyt kage. Usiadł na zrobionej własnoręcznie ławce pod drzewami i położył dziewczynie głowę na kolanach. Podziwiał urodę towarzyszki, delikatnie głaskał ją po twarzy studiując każdą niedoskonałość, każdą różnice jaka pojawiła się między tymi dwoma latami. „Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cię przytulić, pocałować. Powiedzieć ci prawdę to teraz moje największe marzenie, ale po co? Teraz, po dwóch latach pewnie przyzwyczaiłaś się do mojej śmierci i nie chcę żebyś to znowu przeżywała….”. Naruto czuwał tak do wschodu słońca, a gdy dziewczyna przebudziła się na tyle by powiedzieć mu gdzie mieszka, zaniósł ją do domu śmiejąc się pod nosem „ A więc to Ty zajęłaś mój dom”. Wszedł przez okno i położył ją do łóżka szczelnie okrywając, następnie zaczął rozglądać się po pokoju, aż zatrzymał się przy ołtarzyku. Uśmiechnął się, a po policzkach pociekło mu parę łez, gdy nagle usłyszał jakiś głos. Podczas gdy Itachi zaglądnął do pokoju Megi sprawdzając czy ta spokojnie śpi, Matashi już leżał u siebie w domu rozmyślając, wiedział że nie zaśnie. Mało spał odkąd Yahiko wyszedł z jego ciała.

* * *
Dziękuje i dobranoc :) DO NASTĘPNEGO!!!