wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 21

Ino czuwała przy przyjaciółce, co jakiś czas wymieniając okład nasączony wodą. Nie wiadomo z jakiego powodu, ale Chakirache miała gorączkę i dreszcze, które szczerze martwiły Yamanakę. Nie chciała zostawiać na krok niebieskowłosej, starała się jak najczęściej przykładać wodę do ust nieprzytomnej, którą ta łapczywie piła. Wreszcie gdy blondynka wyszła do łazienki, Megi zaczęła się przebudzać. Powoli otworzyła piękne, fioletowe oczy, czuła się bardzo słabo i otępiale, jakby dostała czymś ciężkim w głowę. Sama nie wiedziała co się dzieje, podniosła się do pozycji siedzącej, czując jak bardzo gorąco jej pod wszystkimi kocami, którymi przykryła ją przyjaciółka z Konohy. W tym momencie weszła wyżej wspomniana osoba, a widząc przytomną dziewczynę podbiegła szybko sprawdzając jej czoło. Odetchnęła z ulgą czując że temperatura obniżyła się i podała butelkę wody półleżącej, która łapczywie sięgnęła po napój, szybko opróżniając plastik. Widząc wzrok Yamanaki, Megi wiedziała że coś jest nie tak. Smutne, niebieskie oczy i zamyślona twarz, Ino wyraźnie coś martwiło, a Chakirache bardzo chciała dowiedzieć się co. Patrzyła wyczekująco na siedzącą obok przyjaciółkę, która gdy zauważyła wzrok niebieskowłosej uśmiechnęła się. To był uśmiech bez krzty radości, smutny, wymuszony.
-Wiesz jak się tu znalazłaś? Właściwie to zemdlałaś w Wiosce Piasku, przez Szkarłatnego, za każdym razem gdy jest w pobliżu nie możesz tego znieść. Jesteśmy w rezydencji Namikaze, a osoba która cię przyniosła to Matashi.
-A wię.. - chciała wtrącić Meagane.
-Nie przerywaj mi proszę. - mruknęła Yamanaka, na co rozmówczyni tylko pokiwała głową. Kontynuowała. - Wiesz, on nie jest tym, za kogo się podaje.
-Wiedziałam. - szepnęła, zyskując tylko zdziwiony wzrok blondynki.
-To będzie dla ciebie na pewno bardzo trudne, ale Megi, Matashi Yamahiku, to tak na prawdę Naruto. Twój Naruto.
Osłupiała dziewczyna głęboko otworzyła oczy słysząc słowy niebieskookiej. W jej głowie rozgrywało się tysiąc myśli, nie wierzyła. To nie mogła być prawda, on nie mógł tak bawić się jej uczuciami przez tyle czas. Ino ją kłamała.
-C-co? Kłamiesz mnie! Dlaczego mi to robisz?! DLACZEGO! Ino, przecież jesteśmy przyjaciółkami.
Oczy Chakirache wypełniły się łzami, które już po chwili zaczęły wypływać tworząc długi strumień. Medyczka westchnęła głośno. To będzie bardzo trudne, wiedziała o tym już zanim zaczęła rozmowę, ale nie mogła zataić tego przed przyjaciółką. Megi by jej tego nie wybaczyła, zresztą ona sama też by nie mogła.
-Głupie żarty, to tylko głupie żarty. - zaśmiała się histerycznie, chcąc wytłumaczyć jakoś słowa konoszanki, ale myśląc o wszystkich wydarzeniach, to składało się w logiczną całość.
"Sen".
Oczy Matashiego i Naruto.
Spotkanie na cmentarzu.
Walka z Hokkyo.
Pocałunek.
O boże, jaka była głupia. Uważała że Matashi to dar od Naruto, osoba, która miała być dla niej oparciem, a tym samym okazało się że ten pieprzony Yamahiku, to po prostu Naruto, jej chłopak. Najważniejsza jej osoba. Była szczęśliwa, ale i wściekła, nie wiedziała któro uczucie oddziałuje silniej. Mieszały się w niej pozytywne emocje, łzy dalej ciekły, ale twarz przyozdabiał uśmiech. On żyje, jej Naruto żyje. Podły zdrajca, idiota, debil, skurwysyn. Ale żywy. To było najważniejsze.
Ino widziała stan przyjaciółki, czekała aż ta oswoi się z nową wiadomością, a gdy widziała, że Megi w miarę kontaktuje. zaczęła dalej.
-Jest coś jeszcze Meg. - mruknęła.


W tym czasie Naruto jakby zyskał nową siłę. Był wściekły na tego idiotę, Gaarę. Pieprzony Kazekage, ma żonę, nowo narodznego synka a poświęca się dla niego! Nic nie wartego chłopaka, który nie ma nic. Jest nikim, a poza tym i tak musi zginąć. O tak, on jeszcze skopię dupę temu czerwonowłosemu "bohaterowi". Zachciało się pokazywać jak bardzo jest się w stanie poświęcić dla Namikaze. Tylko ten wcale nie potrzebował, żeby ten głupi.... Żeby jego przyjaciel ginął przez niego. Tym razem szala zwycięstwa przeważała dla blondyna, dziwnie świecące oczy pozwoliły mu wokół swojej dłoni stworzyć lodową powłokę, która otoczona była ogniem. Mimo sprzecznych żywiołów, woda nie topiła się ani ogień nie gasł, miały za to ogromną siłę razem i w końcu jinchuuriki trafił czerwonowłosego w żebra. Prawa strona ciała zaczęła niemiłosiernie piec, a sam Szkarłatny odleciał na dużą odległość. Czuł niesamowity ból wywołany raną, która nie była mała. Sprawiała że mężczyzna miał sporę problemy ze wstaniem, ale on nie dał się pokonać tak łatwo. Popatrzył na przeciwnika, który zastanawiał się czy podejść do ojca. był rozproszony co czarnooki postanowił wykorzystać.
-Nigdy nie lekceważ wroga, synku! - warknął głośno i z niesamowitą prędkością poleciał w stronę Naruto. Jednak po raz kolejny miecz nie dotarł do celu. Został co prawda wbity, ale nie w ciało blondyna, tylko wysokiego mężczyzny o długich, spiczastych białych włosach. Przebite ciało padło na kolana, a sam Szkarłatny wiedząc że nie da rady nic już zrobić padł na ziemie. Nim Uzumaki zdążył do niego dotrzeć, zniknął otoczony białymi skrzydłami. Hokkyo.
Blondyn padł przy ciele mistrza zanosząc się łzami, patrzył na uśmiechniętą twarz Jirayi, na powoli gasnące oczy. Złapał ojca chrzestnego za dłoń, trzymając ją kurczowo.
-Ero-sennin, kurczę! Nie możesz, przecież wiesz o tym. Nigdy nie powinieneś umrzeć. Ojcze, t-to było moje przeznaczenie. Jirayia!!!! - okropny wrzask przeszył całą okolicę. Tora uklęknął obok bratanka uśmiechając się do przyjaciela.
-Naruto, j-ja musiałem. Cieszę się że to zrobiłem, to śmierć z której jestem dumny. Swoje już przeżyłem, poza tym nie powinienem żyć dłużej niż mój uczeń, prawda? Słuchaj mały. Pilnuj Megi jak oczka w głowie, jest wyjątkowa sam wiesz. Tora, opiekuj się nim. Wiesz że czasem jest nieodpowiedzialny.Proszę, powiedz Tsunade że ją kochałem, najmocniej na świecie. Dbajcie o siebie i Naruto? Wyb-wybacz mi.
Dłoń, którą ściskał chłopak o niebieskich oczach upadła bezwładnie, a sam sannin zamknął swoje oczy, na wieczność.
-Nie mam ci czego wybaczać ero-sennin. Byłeś najlepszym mistrzem jakiego mogłem mieć. Arigatou sensei. Śpij spokojnie. - przytulił do siebie bezwładne ciało i wstał. Wtedy jego serce pękło na milion kawałków. Zobaczył ją całą we łzach, przyglądającą się rozgrywającej się scenie. Jirayia był jej bliski. Podbiegła szybko przytulając się do zmarłego. Powiedziała coś cicho, a potem wstała patrząc na Naruto. Widział w jej oczach tyle emocji, ten natłok sprawiał że sam nie wiedział jak zareaguje niebieskowłosa.
-Nie wierze, to nie może być prawda, nie... - mówiła cofając się powoli do tyłu.
-Miałem ci powiedzieć. - mruknął cicho, skruszony, chcąc do niej podejść.
-Nie dotykaj mnie! Nawet nie podchodź! Mój Naruto umarł! A ty?!Kurwa, nawet nie wiesz jakim egoistą jesteś.
-Ja?! Egoistą? Nie chciałem żebyś znowu cierpiała!
-Ale to i tak się działo debilu, a ty na to patrzyłeś! I raniłeś mnie na nowo! Mogliśmy ten czas spędzić razem.
-Nie mogliśmy, ja umrę. Myślisz że to dla mnie łatwe?
-Nie, ty jesteś debilem. Nie kochasz mnie, nigdy nie kochałeś jeśli tak myślisz! Jak mogłam być taka głupia, no jak?! Nie chcę cię nigdy więcej widzieć. NIGDY! Naruto. Dla mnie już umarłeś.
Ostatnie zdanie sprawiło że chłopak zamarł, a Megi wykorzystując to przeszła obok trącając go i znikając po chwili. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. W rezydencji Uchiha, gdzie od niedawna zamieszkali z Itachim i Ino. Chciała zniknąć. Chciała żeby ten dzień nigdy się nie wydarzył. Tak bardzo pragnęła myśleć że on nie żyje. To wszystko strasznie bolało. Każda myśl o nim raniła na nowo.


Tego dnia stracił najważniejsze dla niego osoby, to było nie do zniesienia. Szedł właśnie szpitalnym korytarzem chcąc jak najszybciej dotrzeć do pokoju Kazekage. Nie zwracał uwagi na krew barwiącą jego ubranie. Miał w nosie ból towarzyszący mu przy każdym ruchu. W końcu dotarł do upragnionych drzwi i wszedł nie trudząc się pukaniem. W sali leżał czerwonowłosy przypięty do niejednego kabelka. Dziwne urządzenia pikały co chwilę, monitorując oddech i puls pacjenta. Usiadł obok i westchnął.
-Jak mogłeś być taki głupi Gaara?
-Nie chcę już nikogo więcej stracić. Spłaciłem dług wdzięczności i zrobiłbym to znowu, gdybym musiał - mruknął cicho otwierając oczy.
-Idiota z ciebie, wiesz? - uśmiechnął się lekko. - Szkarłatny uciekł znowu, a Jiraya... zginął w walce. Tak jak ty chciał być pieprzonym bohaterem. Cholera! - warknął. Gaara tylko patrzył na niego smutno.
-Przykro mi Naruto, nawet nie wiesz jak bardzo. - chwilę wahał się, ale po tym postanowił przysunąć się do blondyna i przytulił go. Chciał żeby wiedział jak wielkie wsparcie ma w nim przyjaciel.
-Megi mnie widziała. - mruknął cicho. - Powiedziała że jestem egoistą i-i że dla niej już um-umarłem.
Głos Namikaze załamywał się po każdym kolejnym słowie, a czerwonowłosy sam nie wiedział co powiedzieć.
-Straciłem ich dwoje, na zawsze.
-Jesteś debilem jak chcesz się tak poddać wiesz? Walcz o nią! Walcz o ten czas, który pozostał. No dalej Naruto. Ty nigdy się nie poddajesz.
-Masz rację przyjacielu. Arigatou gozaimasu. Za wszystko.
Uśmiechnął się i wyszedł z sali zostawiając odpoczywającego Kazekage. Poszedł jeszcze pogratulować Matsuri i zobaczyć małego chrześniaka, po czym opuścił szpital i udał się opatrzyć rany, które zaczęły coraz bardziej mu doskwierać.


Kilka dni później odbył się chrzest małego chłopczyka o ogniście czerwonych włoskach. Gaara stał, jego pierś była dumnie wypięta do przodu, prezentował się bardzo dobrze w stroju głowy wioski. Obok stała jego żona Matsuri ubrana w czarną sukienkę, długą do ziemi. Z uwielbieniem spoglądała na  małe dzieciątko leżące w ramionach ojca chrzestnego. Naruto ubrany był w jasną koszulę i zwykłe czarne spodnie, na szyi miał naszyjnik, podarowany przez Tsunade. Chłopak był skupiony, bojąc się żeby nie zrobić krzywdy małej istotce. Odprawiająca uroczystość Czcigodna Chyio z uśmiechem patrzyła, na szczęśliwe miny zaproszonych gości. Chrzest skończył się szybko, a potem mała impreza mająca uczcić syna Kazekage była dla Uzumakiego... dziwna. Czuło się napięcie między nim, a Megi, która bądź co bądź wyglądała pięknie. Jasna, prawie że biała sukienka sięgająca do kolan, z gorsetową górą i rozkloszowaną spódniczką. Uśmiech na umalowanej twarzy sprawiał wrażenie że wyglądała jak anioł i choć wolał gdy była naturalna, dzisiejszy makijaż zachwycał. W okolicy godziny dziewiętnastej, gdzie mężczyźni byli już po kilku kieliszkach sake Naruto został odciągnięty na bok i przytulony mocno, po czym mocne uderzenie w głowę sprawiło że syknął.
-Wiedziałem że nie będziesz długo się gniewał.
-Ja nie, ale Megi to inna sprawa. Zraniłeś ją w cholerę, wiesz? Debil z ciebie.- czarnowłosy chłopak mówił to wszystko zachowując poważną minę, jakby karcił dziecko. Potem na jego twarz wstąpił uśmiech. - Mimo wszystko bardzo tęskniłem przyjacielu. Będziemy musieli porozmawiać jak wrócimy do wioski.
-Hai Itachi, nie psujmy tego dnia Gaarze, dobrze?
Uchiha zaśmiał się tylko i kiwnął głową odchodząc do Ino, która przybyła tu za niebieskowłosą. Przytulił ją mocno i pocałował w czoło sprawiając że na twarzy blondyna pojawił się grymas. Zazdrościł przyjacielowi, miał wielką ochotę schować fioletowooką w swoich ramionach na całą wieczność. Popatrzył na nią ze smutkiem i westchnął cicho gdy ta uparcie spoglądała w każde miejsce, byle nie na niego. "Dla mnie już umarłeś", przypomniały mu się słowa dziewczyny, a w sercu pojawiło się ukłucie bólu. Zraniła go prostym słowem, chciała żeby poczuł się tak, jak ona czuła się odkąd zginął i zadziałało. A to był dopiero początek.

Następnego dnia, około 14 wszyscy stali spakowani przed bramą wioski. Egzamin na jouninna został anulowany na jakiś czas więc Hokage, która była bardzo ciekawa tego co się wydarzyło, kazała im jak najszybciej wrócić do Konohy. Prędko pożegnali się z Gaarą i jego rodziną, Naruto widząc uśmiechniętą twarz pani Sabaku, która delikatnie kiwnęła głową, złożył na czole małego imiennika delikatny pocałunek. Była w nim obietnica że będzie jego aniołem stróżem, nawet gdy już umrze i obroni dziedzica Gaary przed każdym złem. Przytulił oboje i ruszył w drogę by dogonić, oddalających się już towarzyszy. Droga mijała im spokojnie,  a dwa parogodzinne postoje wystarczyły, aby byli wypoczęci i dotarli do Konohy dwa dni później. Rozstali się przy głównej bramie, po przywitaniu ze strażnikami - Kotetsu i Izumo. Namikaze oznajmił tylko że on złoży raport, a reszta niech pójdzie odpocząć. Nikt nie dyskutował z kapitanem i wszyscy się rozeszli, a blondyn ruszył na poważną rozmowę. Pojawiając się przed gabinetem zapukał delikatnie i wszedł do środka.
-Oh, Naruto! Wróciliście! Ale dlaczego nie przybrałeś postaci Matashiego?
-Tsunade-sama... Stało się coś strasznego. - to mówiąc położył na ziemi zwój i odblokowując go pojawiło się ciało Żabiego Mędrca. Blondynka popatrzyła się chwile będąc w szoku,a potem rzuciła na tors przyjaciela przytulając go i szlochając głośno. Synowi Czwartego, serce pękało na ten widok. Jego babunia leżąca na ciele martwego Jirayi, bijąc go i prosząc by wstał. Potrwało to prawie piętnaście minut, gdy wreszcie nie wytrzymał i podszedł podnosząc kobietę i wtulając w siebie. Nie mógł jej uspokoić, jąkała się tylko że go kocha, potrzebuje. Chciała żeby wrócił.
-On też cię kochał Tsunade.- szepnął, przytulając ją jeszcze mocniej i wstał razem z nią. Usiedli na kanapie, gdzie podał jej chusteczki, a gdy odkleiła się od niego zaczął opowiadać. Mówił o wszystkim, o małym Naruto, o Gaarze, o Szkarłatnym i na koniec o Megi. Opowiadając o ukochanej starał się nie rozpłakać, widział że Piąta jest w rozsypce i nie chciał dodawać jej powodów do płaczu. Nie miała siły go pocieszać, sama bardzo tego potrzebowała. Westchnął głośno i wstał podchodząc do siła mistrza, ponownie go zapieczętował. Następnie ruszył do jej biurka i klikając przycisk powiedział do małego mikrofonu:
-Shizune, proszę przyjdź tu.
Nie usłyszał odpowiedzi, ale zaraz pojawiła się asystentka Piątej, a widząc stan mistrzyni szybko do niej podbiegła. W jej oczach czaiło się pytanie " co się stało?". Jednak Naruto nie odpowiedział.
-Czy mogłabyś zabrać Tsunade do siebie, dać jej coś na uspokojenie i położyć spać? Jest roztrzęsiona. Na pewno wszystko ci opowie gdy dojdzie do siebie. Ja zajmę się gabinetem. Hokage wie, że może mi ufać. Dobrze?
Wnuczka Pierwszego kiwnęła tylko głową na now zanosząc się szlochem. Shizune wzięła ją pod rękę i dalej zdezorientowana zaprowadziła do mieszkania sanninki.

W tym czasie Naruto usiadł przy biurze i obrócił się w stronę okna, oglądając panoramę wioski. Nie mógł robić tego długo, bo ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na zaproszenie wszedł.
-Hokage-sama. Chciałabym opuścić wioskę. Już nic mnie tu nie trzyma. - zacisnął oczy słysząc ten znajomy głos. Dalej się nie obracał, gdy ta mówiła dalej.
-Chcę wyruszyć w jakąś długą podróż, nauczyć się czegoś nowego.
-Nie mogę ci na to pozwolić. - zdziwiła się że zza wysokiego oparcia przemówił męski głos. - Nie teraz, nie nigdy. - szepnął nie chcąc by usłyszała. W końcu obrócił się w jej stronę a ona warknęła głośno.
-Co ty tu robisz i gdzie jest Piąta?!
-Mnie też miło cię widzieć Meg.

 * * *
Wybaczcie, w ogóle nie miałam weny na ten rozdział i nie podoba mi się. Po raz pierwszy męczyło mnie pisanie, ale myślę że to tylko chwilowe! W końcu grunt to pozytywne myślenie :) Do następnego.

7 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo fajny! Jedyne do czego muszę się przyczepić, to estetyka. Ten biały kolor aż pali w oczy, zmienić na siwy lekki i w sam raz. Do tego brak akapitów i niewygodna czcionka xd To naprawdę przeszkadza.
    Moim zdaniem zdecydownaie za mało opisów, a akcja jest za szybko rozkręcana tutaj.Okey jakby rozdział był dłuższy.Tak 2500-3000 słów było by w sam raz.
    Ale nie zniechęcaj się! Ja tylko mówię co sądzę.
    Ostatnia odchyłka z tym gabinetem mnie wręcz rozbawiła.Wyobraziłam sobie tak jak w filmach się obracają z tymi rękoma założonymi i srogim wyrazem twarzy xD
    Czekam na next pozdrawiam i weny życzę!
    Ecl

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, akcja się rozkręca i nareszcie Meg wie, że Naru żyję. Mam nadzieję, że Meg mu to wybaczy. Tak jak napisała Pani wyżej też sobie wyobraziłam taką scenę, chyba za dużo kryminałów obejrzałam xD. Rozdział dla mnie w sam raz, nie za długi ani nie za krótki. Ogólnie dobrze pisane i nie mam się do czego przyczepić >.>prócz opisów zbyt krótko, ale wszystko można poprawić! :D
    To by było na tyle!
    Pozdrawiam i weny życzę!
    Sayo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny ;) Dodaj troszeczkę akcji, nie koniecznie poważnych. Mam nadzieję, że jednak przedłużysz to opowiadanie do około 50 rozdziałów ^^ Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny.
    Cieszę sie ze Megi wreszcie dowiedziała się że naruto żyje... ale jak widac, troche potrwa zanim będą razem.
    Szkoda że Jiraja musiał umrzec.
    Ciekawe czy ostatecznie Megi postawi na swoim i odejdzie z wioski czy Naruto jednak nie pozwoli na to.
    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.

    Saba20

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    ech szkoda, że Jiaraya nie żyje, słowa Megan bardzo zraniły Naruto…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, ale wielka szkoda, że Jiaraya nie żyje, a także słowa Megan bardzo zraniły mi Naruto…
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    cudnie, ogrmonna szkoda, że Jiaraya nie żyje, a także słowa Megan bardzo zraniły mi Naruto…
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Komentarz? Dla was to tylko dwie minutki, dla mnie? Duma i radość że komuś podoba się moja twórczość. Dzięki temu próbuje jak najszybciej dać wam następny kawałek historii. Dziękuje :)