wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 7

Wchodząc do kuchni zobaczył ją, w rozczochranych włosach, za wielkiej koszulce należącej pewnie do Namikaze, nie mógł oderwać od niej wzroku, była za piękna, nie potrafił sobie wyobrazić jakim cudem ten młotek znalazł tak piękną dziewczynę, ale on to już przeszłość, teraz czas na niego- Sasuke, jego szansa na powolne zdobywanie jej serca. Podszedł wolnym krokiem uśmiechając się delikatnie zagadał:
-My się chyba jeszcze nie znamy? Jestem bratem Itachi’ego, Sasuke Uchiha, pewnie o mnie słyszałaś. Jestem naprawdę silnym ninja.
Dziewczyna zaprzestała robić herbatę i popatrzyła swoim smutnym, zmęczonym wzrokiem na towarzysza, Uchiha aż zachłysnął się patrząc na nią, mimo czerwonych oczu, napuchniętych policzków i smutnego wyrazu twarzy była śliczna, nikt nie mógł temu zaprzeczyć, wiedział że Megi będzie jeszcze jego, choćby nie wie jak miał się starać.
-Cześć , na imię m-mam Megi i nie, nie słyszałam o Tobie, ale miło poznać rodzinę mojego braciszka.
-Braciszka?
-Itachi’ego, mój ukochany brat, jedyna osoba która mi została.
-Co się stało z resztą twojej rodziny?
-J-ja nie chce o tym mówić, nie znam Cię, nie ufam Ci.
-Zawsze możesz poznać. – uśmiechnął się szerzej podchodząc do niej i opierając dłonie na blacie, tak by nie mogła mu uciec.
-Z-zostaw mnie, proszę.
-Lepiej się od niej odsuń, ale to już! Inaczej nie ręczę za siebie… Uważaj Sasuke, za nią jestem gotów zabić. – młodszy Uchiha momentalnie odskoczył od dziewczyny, a jego chytry uśmieszek zniknął z twarzy. Itachi podbiegł do dziewczyny, która momentalnie się w niego wtuliła, szlochając głośno, ten kręcąc głową z politowaniem popatrzył na brata, który szybkim krokiem wyszedł z kuchni. Wziął Chakirache na ręce i zniknął, pojawiając się w pokoju dziewczyny.
-Nie powinnaś wychodzić, wiesz że mogło Ci się coś stać, a z Sasuke, ja się policze.
-Chciałam tylko coś zjeść, jestem bardzo głodna, T-twój brat… nie podoba mi się on.
-Zaraz Ci wszystko przyniosę, masz odpoczywać kochanie, on będzie się od Ciebie trzymał z daleka, dopilnuje tego, nic Ci nie zrobi.
-Mam nadzieje, przestraszył mnie.
-Nic się nie bój, a teraz leż, a ja zaraz wróce.
-Hai! – zasalutowała patrząc na chłopaka, a zaraz obydwoje wybuchnęli śmiechem, a Meg położyła się powoli na poduszce, biorąc do ręki zdjęcie chłopaka, znanego pod imieniem Naruto. „ Pusto mi tu bez Ciebie… Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym się przytulić do Ciebie, czuje się taka … rozdarta, nie znam Cię, ale wiem że tylko przy Tobie będę czuć się bezpieczna, szczęśliwa. Dlaczego mnie zostawiłeś? Co takiego się stało? C-co?” Przerwała rozmyślanie gdy fala kolejnych wspomnień zalała jej głowę.
Walka.
Naruto.
Szkarłatny.
Krew.
Przebite mieczem ciało.
Obietnica.
Uśmiech na zakrwawionych ustach.
Pierścionek.
Krzyk.
I ból. Niewyobrażalnie wielki ból. Cierpienie. Koniec.
Szloch wydobywający się z jej gardła aż zatrząsnął jej ciałem, leżała, a nieprzerwany potok łez spływał po jej twarzy. „ Ja… pamiętam to, pamiętam jego śmierć, cały ten ból powraca… przypominam go sobie, mojego Naruto, żył dla mnie, umarł za mnie. Nie to nie prawda… on nie mógł.”
Itachi wszedł do pokoju, położył posiłek obok łóżka i przytulił dziewczynę obróconą plecami do niego, ta zaraz odwróciła twarz w jego stronę i podniosła się na łokciach.
-Itachi-san, braciszku… Co się stało z Naruto? On nie u-umarł prawda? NIE! To nie możliwe … NIE! – złapała się za głowę kładąc powtórnie na poduszce, Uchiha widział na jej twarzy niewyobrażalnie wielkie cierpienie, przytulił ją mocno, gładząc po włosach.
-Cichutko mała, on umarł, za Ciebie, to z miłości, kochał Cię i czuwa nad Tobą, tam z góry, pilnuje Cię skarbie.
-Z-za każdym razem jak myśle o nim, czuje nie wyobrażalny ból, t-to przez Szkarłatnego, a-ale im więcej o nim myśle, tym więcej sobie prz-przypominam, jak on mógł… to nie było potrzebne, nie …. Nie wierze w to! Rozumiesz? To nie możliwe! Nie on, nie mój Naru-chan. Przecież obiecał.
-Ćśśś, piękna, on zawsze będzie przy Tobie, o tutaj.- powiedział pokazując na serce.
-Nie chce go w moim sercu, chcę żeby był obok mnie, żebym codziennie mogła widzieć ten piękny uśmiech, niebieskie oczy, w których można było zatonąć, żebym mogła każdego dnia iść spać i budzić się koło niego. Ż-żeby po prostu był przy mnie i k-kochał mnie, potrzebuje go przy sobie, j-ja nie dam rady bez niego. NIE!
Czarnowłosy nie odezwał się tylko przytulił mocno dziewczynę, dając się jej wypłakać, czuł wzbierające mu się łzy pod powiekami, ale stwierdził że będzie silny, nie może pokazać Megi że on też sobie nie radzi, musi być silny i pokazywać swojej ukochanej siostrzyczce że ma w nim wsparcie, że zawsze może na niego liczyć.
-Kocham Cię, Meagane, pamiętaj o tym i Naruto… On także Cię kochał i zawsze będzie, choćby nie wiem gdzie był.
-Ja Ciebie też kocham braciszku, i jego tak samo…- wstała i wychyliła się przez okno krzycząc. – kocham Cię Naruto Namikaze! Słyszysz mnie? Gdziekolwiek jesteś, czy żyjesz czy nie, kocham Cię skarbie!- po tym położyła się z powrotem i zabrała do pałaszowania przyniesionego przez Uchihe spaghetti.
~ W tym samym czasie… gdzie? Kto to wie ….~

W kącie swojej klatki siedział Naruto, myśląc jak wydostać się, jak odzyskać własne ciało, drapał on delikatnie za uchem lisa leżącego obok niego. „ Musze się wydostać, dla Megi, zrobię dla niej wszystko, musze! Nie mogę jej tak zostawić, mojej ślicznej, małej Chakirache. Obiecałem się nią opiekować i będę to robił, chociażbym miał zmierzyć się z całą armią”
- No, a Ty Namikaze dalej myślisz o tej małej panience o niebieskich włosach? Daj spokój, ona pewnie Cię nie pamięta. Muszę Ci powiedzieć że żyje, i ma się dobrze.
-Draniu! Współpracujesz ze Szkarłatnym prawda?
-Ja z nim? Nie rozśmieszaj mnie Naruto… On mnie dorasta mnie do pięt! Nie rozumiem jak mogłeś w ogóle z nim przegrać… Jesteś słaby! Zwykły dzieciak z Ciebie rozumiesz?! Uważasz się za nie wiadomo jak silnego, a przyjdzie co do czego, przegrywasz z takim słabeuszem… Hahhahhaha. Żałosne.
-Jeżeli tak…. To ja jestem nikim przy Tobie, nie dam sobie z Tobą rady, nigdy, to dlaczego mnie nie zabijesz? Naprawdę będziesz kazał mi tu zostać? Na wieczność?
-Bo jesteś świetną zabawką, poza tym to ciało bez Ciebie, nie da rady, a ja… mogę w każdej chwili sprawić sobie chwile rozrywki.
-Ja chce tylko wrócić do Megi… tylko tego chcę, zrozum mnie, niczego więcej nie potrzebuje. Chcę żeby była bezpieczna, to jest moja prośba do Ciebie.
-Nie będę spełniał żadnych Twoich próśb rozumiesz?! Trzeba było nie walczyć z tym debilem, jeśli wiedziałeś że nie masz szans. Znalazł się bohater… od siedmiu boleści.
-Proszę… błagam Cię, Tora.
-Wiesz co? Jesteś po prostu słaby, ale mam dla Ciebie propozycję, dam Ci tu trochę swobody i będę Cię trenował, a potem dam Ci pokonać Szkarłatnego, aby ta Twoja mała była bezpieczna. Chcesz tego?
-Tak, błagam. Jak niczego innego, Arigatou Tora.
-Dobra, a więc trening zaczynamy od jutra, a i Namikaze? Nie myśl że jestem dla Ciebie dobry, po prostu, nie będziesz się tu aż tak marnował, jeśli dam Ci małe zajęcie, ale nie ma taryfy ulgowej, rozumiesz dzieciaku?! Znaj moje dobre serce… - po tych słowach zniknął a Naruto ze szczęścia przytulił lisa, patrzącego z niedowierzaniem, na miejsce, w którym przed chwilą stał Tora.
-Kyuubi.. to, czy to dzieje się naprawdę?
-Widać nie jest on tak do końca zły … poza tym, nazywam się Kurama. To moje prawdzie imię.
-Kurama? Arigatou przyjacielu.- uśmiechnął się szeroko, szczerząc kły do lisa. W pewnej chwili poczuł jak łańcuchy znikają, ale za to poczuł pieczenie na ciele, od barków przechodziły mu przez ciało dwa pasy przerywanych linii, które przecinały się pod klatką piersiową. „To umożliwi Ci  normalne poruszanie się, ale ja dalej kontroluje Twoją chakre Namikaze, nie próbuj żadnych sztuczek, bo skończy się to dla Ciebie źle.” Wyszeptał jedynie „dziękuje” i uśmiechnął się lekko patrząc w górę.
~ Tora ~
Ten dzieciak… coś w nim jest, nie dziwie się, jest przecież spokrewniony z Minato… no i ze mną, na pewno coś z niego będzie. Kiedyś mu powiem, opowiem mu o ojcu i o sobie, o tym kim byliśmy naprawdę i jakie mieliśmy życie, a na razie, niech myśli że jestem tym złym. Mimo wszystko od zawsze go chroniłem, robiłem to za prośbą Minato, ale też dla tego że zależy mi na nim. Nie mogę się doczekać spotkania ich dwóch, to będzie coś niesamowitego. Jemu na pewno uda się uratować własnego ojca. Ja tego nie potrafiłem, a on? Jak się dowie, to będzie jego nowy cel w życiu. Jestem pewien, ale najpierw musi przejść naprawdę solidny trening, będzie dużo bólu, krwi i łez, nie może zobaczyć że mi na nim zależy. Do tego trzeba czasu…

~ Narrator ~

Mężczyzna imieniem Tora hanshu kōri uśmiechnął się delikatnie do wspomnień o nieżyjącym(?) Minato Namikaze, biegnąc przez las rozmyślał o ich dotychczasowym życiu. To samo robił tkwiący w nim Naruto Uzumaki- Namikaze, wiedział że w Torze jest coś dobrego, że nie jest do końca zły i miał nadzieję, że odzyska wolność i własne ciało. Leżał on oparty o Kuramę i myślał o swojej niebieskowłosej piękności, zastanawiał się co teraz robi i czy go pamięta. Czuł radość, na nowo odzyskał nadzieje. Patrzył na bransoletkę, którą od niej otrzymał, zwykły rzemyk, ze srebrną blaszką, na której było napisane „Megi- Twoja na zawsze”. Gdzieś w Konosze, w całkiem innym kraju niż znajdował się chłopak, a raczej jego ciało, na taką samą bransoletkę, tyle że z napisem „ Naruto- Twój na zawsze” wpatrywała się Meagane, która znalazła ją gdzieś między ubraniami. Uśmiechała się, rozmyślając na temat chłopaka „ gdziekolwiek nie jesteś Naru, odnajdę Cię, obiecuje, jak tylko dojde do siebie to po Ciebie przyjdę. Czuje że żyjesz, czuje jakąś cząstke Ciebie na tym świecie. Czekaj na mnie skarbie”.





~ ~ ~


przepraszaam, przepraszam, przepraszam :/ obiecywałam ten rozdział .. i co? lipa z tego -.- byłam w szpitalu :/ miałam poważną chorobę nerek i wgl, potem załatwianie szkoły, i tak nie dostałam się tam gdzie chciałam :/ potem problem z chłopakiem i tak się nałożyło:( ale macie rozdział, starałam się strasznie, mam nadzieję że będzie w miarę dobry. Czy czytał by ktoś z was mój blog o paringu NaruSaku? Chciałabym takowy założyć , ale nie wiem kto lubi tą parę :) Następny rozdział? Nie mam pojęcia kiedy...