środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 8

Młody chłopak po raz kolejny zmierzał na stojącego naprzeciw niego mężczyznę, będąc już niedaleko niego zaczął walkę wręcz, jednak gdy zauważył że nie daje to większych efektów, wycofał się odskakując od przeciwnika i wytworzył w ręce kulę, o kolorze czerwonym i krążącymi wokół niej czarnymi gwiazdami.
-Kyuuhoshigan! – wykrzyczał chłopak zamierzając się techniką, na przeciwnika o białych włosach, podbiegł do przeciwnika, ale gdy znalazł się koło niego momentalnie znikł pojawiając się za nim i wbijając kulę w jego plecy. Siła jutsu odrzuciła blondwłosego do tyłu, gdzie uklęknął na ziemi, opierając się o nią jednym kolanem, dłonie położył na udach, a jego oddech był nieregularny. Odwrócił się gwałtownie i jęknął głośno słysząc oklaski.
-Brawo młody, robisz postępy, powoli, ale idziemy dalej. To dopiero półtorej miesiąca, a tobie bardzo dobrze idzie . Jeszcze się poprawisz. Mamy dużo czasu, dopóki to ciało jest moje, dopóty nie umrzesz.
-Hai sensei! –powiedział Naruto dysząc ciężko, otarł czoło zmywając z niego duże ilości krwi sączącej z tego jak i z wielu miejsc na jego ciele. Skrzywił się patrząc na dłoń, ale wstał szybko patrząc na Torę, wznowili trening walcząc dalej i tworząc kolejne niszczycielskie techniki. Dogadywali się oni jak bracia, mimo że starszy z nich czasem wyżywał się na młodym Namikaze, pokazując mu gdzie jego miejsce to chłopiec był mu drogi i nie chciał go skrzywdzić, jednak ani razu nie pokazał tego Naruto.


W tym samym czasie trening trwał także na polu treningowym numer 4, tam mierzyła się niebieskowłosa kunoichi, z czarnowłosym shinobi o zwykle hebanowych tęczówkach, zwykle bo tym razem były one koloru czerwonego, trzy łezki formowały się wokół źrenicy chłopaka. Dziewczyna wyciągnęła Sai próbując zaatakować z zaskoczenia, jednak jej przeciwnik dzięki Sharinganowi przewidział jej ruch i szybko sparował go swoim ostrzem. Mierzyli się tak już dłuższy czas, byli na równym poziomie, chociaż dziewczyna co jakiś czas odskakiwała trzymając się za rękę, która doskwierała jej po ostatniej walce.
-Wystarczy już siostrzyczko, chodźmy coś zjeść.
-Nie! Idź sam Itachi, proszę chcę tu zostać..
-W takim razie…
-Sama. Chce być sama. – szybko wcięła się w zdanie Uchihy, posyłając mu błagalne spojrzenie.
-Dobrze, ale nie przemęczaj się mała.- uśmiechnął się delikatnie, pocałował fioletowooką w czoło i zniknął w czarnych płomieniach. Megi uśmiechnęła się do siebie i podeszła do drzewa gdzie siadła, opierając się o pień, po czym zamknęła oczy. Otworzyla je po kilku minutach czując nową siłę w swoich oczach. „C-co się dzieje?”. Wtem usłyszała cichy głos.
-Niesamowite…
-Eee? Kto tu jest?! Lepiej szybko się pokaż bo mnie popamiętasz!
-Słyszałaś mnie? Wow, nieźle.- z drzewa oddalonego od niej o dobre kilka minut zeskoczył wysoki, starszy mężczyzna o długich, spiczastych, szarych włosach.
-Kim jesteś?
-Jak to? Nie poznajesz mnie mała? Jestem Jiraya, chrzestny Naruto.
-J-Jiraya?- wyszeptała cicho, a zaraz gwałtownie zachłysnęła się powietrzem gdy wspomnienia związanie ze starcem zalały jej umysł, treningi, nauka, śmiechy, ból.. był dla niej jak wujek, którego nigdy nie miała, a raczej nigdy nie poznała. – Oh Jiraya- jęknęła wtulając się w ciało mężczyzny i szlochając głośno. – tak bardzo mi przykro, t-tak bardzo, j-ja chciałam go uratować… Ji-Jiraya… przepraszam.
-Cicho malutka, cicho, nic się nie stało, nie miałaś na tyle siły, a on zginął abyś ty mogła żyć kochana.
-J-ja za nim tęsknie, bardzo, staram się, ale to wszystko jest udawane, myśle o nim w każdej chwili, minucie, sekundzie mojego życia.
-Ja też za nim tęsknie, brakuje mi jego uśmiechu pomysłów, jego obecności. Wiem jak się czujesz.
-Byłam przy nim jak umierał, w-widziałam jak go zabijano… to była najgorsza chwila mojego życia.
-Wiem kochanie, ale popatrz co przez to wyzwoliłaś, twoje oczy to Kekkei Genkai twojej wioski, bardzo rzadko się nadarzające. Gdybyś widziała swoje oczy…. Twoja źrenica jest srebrna, w kształcie niepełnego księżyca, a tęczówka ma kolor niebieski, jakbyś miała w tęczówce wodę, która delikatnie porusza się przy każdym twoim ruchu. Nazwa tego Kekkei Genkai MunGingan, postaram się pomóc ci je opanować.
-Jak to? Ja posiadam dziedziczną moc? Ja? Dlaczego akurat ja?
-Bo masz bardzo ważną misje w życiu, o której ja nic nie mogę ci powiedzieć. Co jest twoim przywołańcem?
-Wilki.
-Wspaniale, teraz będziesz miała drugiego przywołańca, białego tygrysa. Wiedziałem że jesteś wyjątkowa, mała. Twój MinGingan potrafi naprawdę dużo, najsilniejszy jest podczas peni księżyca, wtedy pobiera z niego energię, a ty w tym czasie czujesz się niesamowicie. Twoje instykty, wzrok, słuch, węch będą wyczulone, a ty sama dużo zwinniejsza. Nie wiem za dużo o twoim kekkei genkai, ale wiem że będziesz mogła posługiwać się srebrem, jako swoim elementem, a także wodą, która jak mniemam jest twoim podstawowym żywiołem.
-Hai, wraz z powietrzem.
-Idealnie, a teraz wracaj do domu, jutro zaczniemy pierwszy trening, bądź punktualnie o 7 i pamiętaj… nie przemęczaj się, a jeśli będziesz czegoś potrzebowała, zawsze jestem do twojej dyspozycji. Jednak przy Itachim będę zbędny, on jest dla ciebie idealny. Śpij dobrze Meagane.
-Dobranoc Jiraya i Arigatou za wszystko. – uśmiechnęła się delikatnie kłaniając się przed nim nisko i odwróciła się zmierzając w stronę wioski. Biegła przez pierwsze 10 minut, a gdy dotarła do bram Konohy zwolniła i przekroczyła bramę witając się z Izumo i Kotetsu szerokim uśmiechem.
-No, no Megi, cały dzień trenowałaś? Podziwiam cię, już 7 wieczorem, a wyszłaś o 6 rano, nawet Itachi wrócił do wioski 3 godziny temu.
-To aż tyle czasu minęło?- zapytała zszokowana. – dziękuje Izumo, ale teraz musze lecieć, do zobaczenia.
-Pa mała!- zaśmiała się na to stwierdzenie, połowa wioski w której była już około 3 miesięcy mówiła do niej mała, uwielbiała ten zwrot, a najbardziej lubiła gdy mówił tak do niej Naruto, jej kochany Naruto. Szła przez wioskę rozglądając się powoli wstąpiła do sklepu, by kupić sobie coś do jedzenia, przywitała się ze sprzedawcą i sięgnęła po lody ( takie podwójne jak jadł Naru z Jirayją). Zapłaciła za zakup i udała się w dalszą drogę, gdzie po kilku minutach siadła na ławce otwierając smakołyk. I wtedy nadeszło kolejne wspomnienie, ona i blondyn, on idący przez wioskę i ona siedząca na jego ramionach, śmiejąca się w niebogłosy, gdy lód, którym się z nią podzielił kapnął na jego twarz przez co chłopak się skrzywił. Uśmiechnęła się przez łzy, przypominając sobie ten dzień, nie prawdopodobne było dla niej że już go nie zobaczy, nie wierzyła w to „Nigdy w to nie uwierzę… żyjesz i ja to wiem”. Myśląc tak ruszyła dalej, gdy wyczuła czyjąś obecność niedaleko, poszła w tamtym kierunku i znalazła małe jeziorko, w którym odbijał się księżyc i siedzącego koło niego Sasuke, patrzącego w czarne niebo, pełne migających punkcików. Jego twarz była zalana łzami, co kompletnie zdziwiło dziewczynę.
-Sasuke? Stało się coś?
-M-megi? Co ty tu ro-robisz?- wyjąkał szybko odwracając twarz, by nie widziała jego łez.
-Daj spokój, wiem że płaczesz, to żaden wstyd, ale co jest nie tak?
-Wiesz… brakuje mi go, to on mi pomagał w trudnych chwilach, on był dla mnie przyjacielem gdy nie miałem nikogo, dzięki niemu jestem tym, kim jestem, tak silny stałem się tylko dzięki więzi z nim. O-on był dla mnie kimś więcej niż przyjacielem, zastąpił mi brata, pomagał gdy było źle i karcił gdy robiłem coś źle. – z jego oczy znowu pociekły łzy, a Meagane usiadła koło niego wpatrując się w spokojną taflę wody.
- Mnie też go brakuje, bardzo często płacze, przypominam sobie te wszystkie złe i dobre chwile spędzone z nim, a łzy spływają mi niepowstrzymanie, nie radze sobie Sasuke, nikt sobie chyba nie umie z tym poradzić, bo Naruto był wyjątkową osobą, wiem że opuścił wioskę, wiem że zostawił was, ale dzięki temu ja go poznałam i pokochałam. Mam nadzieje że nie zraniło cię to tak bardzo, bo gdyby nie on, j-ja już dawno byłabym martwa.
-C-czy mogę się d-do ciebie przytulić?
-Hai.- szepnęła i przytuliła mocno chłopaka który głośno szlochał w jej ramię.
-Przepraszam za to jaki byłem, chciałem cię poderwać, ale chyba nic z tego. Zakochałem się w tobie Megi, kocham cię od pierwszego wejrzenia, ale wiem że nic  z tego, bo ty kochasz jego, mojego przyjaciela zarazem największego wroga. Zazdroszczę mu.
-Uwierz że odnajdziesz, tą jedyną, a może jest nawet bliżej niż myślisz. – uśmiechnęła się do niego, patrząc w jego oczy. Uchiha widział jednak że jej oczy pozostają puste, smutne, bez iskierki szczęścia się w nich tlącej.
-No, no no widzę że gołąbeczki romansują.- usłyszeli nad sobą. Zerwali się szybko, a ich oczom ukazała się….
-Hokkyo…
-Kto to jest? Znasz ją?
-Hai, to moja przyjaciółka, a raczej była przyjaciółka. Jest po stronie Szkarłatnego.
-Tak, to prawda i ty kochana, za niedługo też do niego dołączysz.
-Dlaczego Ho?! Dlaczego to robisz? Myślałam że umarłaś, gdyby nie ta wizja dalej bym tak myślała…DLACZEGO?!
-Jaka wizja? O czym ty mówisz? Przyszłam ci przekazać wiadomość.
-Ta, w której chciałaś mnie zabić, gdy Szkarłatny cię powstrzymał, ta wizja, a raczej to wydarzenie.
-Moje odejście z wioski…
-I to że zabiłaś Masai’ego. JAK MOGŁAŚ?!
-Zamknij się! Ja musiałam! – zeskoczyła z korony drzewa, na której stała i teraz mogłam się jej bliżej przyjrzeć, nie wiele się zmienia, jedynie jej oczy, były teraz czarne, białko było czarne, a gwiazdka czerwona. Po jej policzkach spływały łzy, które były czerwone… Krew.- Żegnaj Megi, jeszcze trochę i mnie zrozumiesz, a moja wiadomość: Lepiej oszczędzaj siły, bo Mój Pan jest już prawie gotów, wszystko jest gotowe byś stała się panią ciemności. – posłała ostatnie spojrzenie Megi, po czym popatrzyła pierwszy raz na Sasuke, wciąż się w nią wpatrującego. Zszokowana przyjrzała się mu i zniknęła pozostawiając za sobą krwistoczerwonego shurikena.
-O-ona była… wow.
-To było dziwne, bardzo dziwnie, ale nie dołącze do nich, nigdy sobie na to nie pozwolę.- złapała gwiazdę do ręki wsadzając ją do kabury. Wstała powoli. – chodźmy do domu.
-Hai, ale ona… było w jej wzroku coś dziwnego, niesamowitego.- wziął na plecy dziewczynę, która dopiero teraz poczuła zmęczenie i poszli do domu, rozmawiając na każdy temat po drodze.

Leżała na dużym, wygodnym łóżku w ciemnym pomieszczeniu, w swoim pokoju patrząc w sufit i myśląc nad spotkaniem z  przyjaciółką i tym chłopakiem.. Właśnie. Ten chłopak. Jego oczy, te hebanowe oczy. Najpiękniejsze oczy jakie widziała w życiu. Gdy spojrzała na niego poczuła coś niesamowitego, poczuła że potrafiłaby wyrwać się spod władzy Szkarłatnego, że dla niego zrobiłaby wszystko. Wszystko by znów zobaczyć właściciela tych oczu.