piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 18

Przerażony czerwonowłosy nie mógł zrozumieć jak dał się tak podejść, Kazekage Wioski Piasku, a przegrał jak małe dziecko. Coś tu było jednak nie tak, mało kto znał słabe punkty jego obrony. To musiał być ktoś znajomy, nie zważając na konsekwencje zamknął oczy i użył swojej tajnej broni. Sterowany przez oko chłopaka piasek znajdujący się w tajnej skrytce objął napastnika uniemożliwiając mu ucieczkę. Przybyły zaczął się tylko śmiać.
-Jak zawsze masz jakieś niespodzianki Kazekage-sama. - oplatający go atak Gary opadł, a on skłonił się głęboko.
-Teme!- warknął. -Ciesz się że nie wezwałem straży! Co ty tu robisz?! I... Witaj Naruto. - przytulił go po męsku uśmiechając się lekko, od zawsze miał problem z uczuciami.
Naruto wystawił rękę przed siebie, a przed kage stanął przywódca misji z Konohagakure, zrobił to ponownie i znów postać zmieniła się w blondwłosego.
-So ka. Więc jesteś Matashi tak? Dlaczego?
-Wszystko się skomplikowało przyjacielu.
Siedzieli przez pół nocy, blondyn opowiadał o wszystkim: Megi, oczach, Szkarłatnym i o Matashim. Kiedy w końcu zmęczony skończył opowiadanie, Gaara odchylił się na fotelu opierając wygodnie.
- Naruto. - popatrzył na siedzącego na przeciwko poważnym wzrokiem. - Nigdy nie dam ci umrzeć.
- Dzięki Gaara, ale to nie uniknione. Chcę żeby mój ojciec mógł spokojnie spocząć w grobie, a jak układa się twoje życie?
-Wiesz... Będę miał potomka, po ślubie z Matsuri jakby odżyłem na nowo.
-Rozumiem cię iiii gratuluje! Nawet nie wiesz jak się cieszę. Chłopiec czy dziewczynka.
- Mały Naruto.
-S-Słucham? - zszokowany wzrok Namikaze doprowadził Sabaku do śmiechu
-Hai Naruto, chcemy mu dać twoje imię, jesteś moim pierwszym przyjacielem i bardzo wiele ci zawdzięczam, gdyby nie ty, nie byłoby mnie tu. Dlatego będę dumny mogąc nazwać go twoim imieniem, na znak szacunku. Chciałbym także, abyś był jego ojcem chrzestnym.
-Nie mogę uwierzyć, Gaara. Będę zaszczycony! Nawet nie wiesz jakie to dla mnie szczęście.
-Czyli się zgadzasz?
-No pewnie! Jak mógłbym odmówić.
-Arigatou.
-Nie, to ja ci dziękuje przyjacielu. A teraz idź do Matsuri, potrzebuje twojej bliskości. Jeszcze porozmawiamy, w końcu będę tu przez jakiś czas.
Kazekage nie zdążył się pożegnać bo Uzumaki zniknął zostawiając za sobą pomarańczowo- czarną plamę. Zaśmiał się cicho mrucząc tylko " Na razie blondynie".

Wniebowzięty, kiedyś niebieskooki chłopak szedł przez Wioskę Piasku, nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, on? Ojcem chrzestnym? Już nie mógł doczekać się, jak weźmie tego małego brzdąca na ręce. Zazdrościł Gaarze, ale to było uczucie w dobrym znaczeniu. Cieszył się, że przyjacielowi układa się w życiu, było dla niego niesamowite że będzie on dzielił tą radość mogąc być rodziną dla potomka Sabaku. Właśnie przechodził przez wcześniej mijany dziedziniec i zobaczył kogoś siedzącego na ławce. Mimo około 4 rano miejsce zajmowała dziewczyna o charakterystycznym kolorze włosów - niebieskim jak najczystsze morze.
-Meagane. - mruknął cicho podchodząc do dziewczyny, która nie zareagowała. Obszedł ławkę chcąc spojrzeć na twarz fioletowookiej. Patrzyła przed siebie, ale jej wzrok był taki jakiś pusty, co zmartwiło Namikaze. Poruszył dłonią przed jej twarzyczką jednak nic to nie dało, Chakirache ani drgnęła.
-Megi, Meagane, Hej Mała! - mówił coraz głośniej delikatnie telepiąc towarzyszkę, aż w pewnej chwili zaczęła krzyczeć. Dźwięk był tak przerażający, że zmroził krew w żyłach niebieskookiego. Złapał ją za dłoń i mrucząc formułkę zniknęli w oddalonym o parę kilometrów lesie dzięki udoskonalonemu jutsu Hirashin no jutsu, czym zajmował się długi czas syn stworzyciela techniki. Pracując nad techniką sprawił że nie potrzebował specjalnego kunai, musiał znać miejsce w które chciał się przenieść i nie mogło ono być bardzo daleko. Jego limit wynosił do tej pory 10 kilometrów. Chwytając ją mocno usiadł opierając się na szerokim pniu i przytulił mocno sadzając ją sobie na kolanach. Zaczął obcałowywać policzki, nosek i czoło dziewczyny głaszcząc ją przy tym delikatnie po plecach, a ta szybko się uciszyła się szlochając głośno w jego ramie. Moczyła mu koszulkę i mięła ją zaciskając na niej dłonie, ale on nie dbał o to. Ona była najważniejsza, śpiewał jej cichutko stare piosenki które zawsze uwielbiała i kołysał jak malutkie dziecko. Kiedy w końcu uspokoiła szloch, chociaż łzy ciągle nie chciały przestać płynąć w końcu popatrzyła na osobę. Czuła znajomy zapach, ale mimo to nie zwróciła na to wcześniej uwagi, a teraz widząc tą doskonale jej znaną twarz otworzyła szeroko oczy. Blondwłosy były za długie i opadały mu na oczy, oczy które były tak dziwne. Nie były to uwielbiane przez nią niebieskie jak bezchmurne niebo tęczówki, teraz były białe, a w środku tkwiła pionowa źrenica, a wszystko to oplecione cierniowym pasem, w którym tlił się czerwony kolor.
-Na-Naruto? - dotąd zmrużone oczy Namikaze teraz otworzyły się szeroko by zaraz wrócić do poprzedniego stanu. "Cholera, jak mogłem o tym zapomnieć? Nie mogę pokazać jej zdziwienia, jakoś jej to wyjaśnię"
-Witaj kochanie. - mruknął cicho, a ta patrząc chwile przetarła zapłakane oczy i powoli podniosła dłoń, cofnęła ją jakby się wahając, ale zaraz z powrotem przysunęła ją do twarzy chłopaka i zaczęła ją dotykać. Sprawdzała czy jest prawdziwy czy to nie umysł płata jej figle, ale czując jego nos, usta i malutką bliznę nad prawym okiem, którą zadała mu podczas sparingu uśmiechnęła się szeroko i wtuliła mocno w chłopaka, który zaczął się cicho śmiać.
-Jeżeli to sen, to błagam, nigdy więcej nie chcę się obudzić.
-Jesteśmy teraz razem skarbie, to jest najważniejsze. - popatrzył  na nią, w jego oczach pierwszy raz od dawna pokazały się ogniki szczęścia, przybliżył się, a ona nie czekając pokonała dzielącą ich odległość i wpiła w jego usta. Pierwszy raz od dawna czuła ten smak, te idealne wargi dopasowane do jej warg. Napierała na niego nie chcąc się oderwać, ale gdy jęknął odsunęła się przestraszona, a on pomasował bark. Spojrzała tam i zobaczyła tatuaż przykrywający dużą, brzydką bliznę.
-T-to po walce? Szkarłatny?
-Hai maleńka, trochę boli, ale to rzadkość. A teraz powiedz mi, dlaczego krzyczałaś?
-J-ja miałam wizje, albo coś w tym stylu. Jakbym znowu cię zyskała, a potem widziałam jak Szkarłatny zabija cię po raz drugi.Ale to przecież niemożliwe, prawda? - skrzywił się mocno, nawet nie wiedziała jak bardzo myliła się w tym co teraz powiedziała. Mimo to pokręcił głową, co miało oznaczać że nie jest to możliwe, że nie zginie znowu. W jego głowie pojawiły się nowe myśli, dlaczego ona to zobaczyła, czy jest coś o czym on nie wie? Jak to możliwe że wie co się stanie, chociaż nie jest świadoma, że jest to prawdziwe. Ona w tym czasie wtuliła się po raz kolejny wciągając jego zapach, a on nie mogąc wytrzymać, jeszcze bardziej przyciągnął ją do siebie i wcisnął twarz w jej włosy. Gładził je napawając się ich słodką wonią i miękkością. Jej obecność wprowadzała go w nostalgię, czuł się jakby był w niebie. W pewnej chwili Chakirache odsunęła się od niego i niespodziewanie uderzyła mocno w brzuch, a on zaczął przeraźliwie kaszleć. Uderzenie było mocne i celne, czuł posmak krwi w ustach.
-To za to że mnie zostawiłeś ty idioto! Nigdy więcej tego nie rób.
Zyskała trochę siły od poprzedniego spotkania z nim, w prawdziwej formie. "Pewnie przejęła to od Sakury, w końcu się zaprzyjaźniły. Cholera to nie jest miłe". Skrzywił się delikatnie jednak bardziej zabolały go słowa niebieskowłosej czego nie dał po sobie poznać, znowu ją do siebie przytulając.
-Przepraszam Naruto.
-Przepraszam Meagane, przepraszam. Tak bardzo za tobą tęskniłem, teraz, tu mogąc cię spotkać, nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze. Mam nadzieje że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Nie dał jej odpowiedzieć, pocałował ją przelewając w ten gest całe uczucie jakim ją darzył. Z jego oczu leciały łzy gdy odsunął się od niej, a ta padła nie przytomna na jego klatkę piersiową." Tak bardzo mi przykro skarbie". Szybka pieczęć zmieniająca jego wygląd i transportował się z powrotem do pokoju, który dzielił z Uchihą. Sasuke już nie spał, ale leżał rozmyślając, a gdy zobaczył Matashiego z fioletowooką na rękach do tego nieprzytomną, momentalnie wstał pojawiając się przy nich. Chciał odebrać brązowowłosemu kobietę, ale ten popatrzył na niego wrogim wzrokiem i położył dziewczynę na swoim łóżku. Mruknął tylko "Będę tego żałował" patrząc na przyjaciela i zniknął w łazience. Posiadacz Sharingana słyszał odkręcanie kurka i lecący strumień wody, najlepiej działające na Yamahiku ukojenie. Usiadł obok przyjaciółki i głaszcząc ją po włosach czekał aż się obudzi. Ciekawiło go co zrobił kapitan ich drużyny, ale widział że tamten cały aż dygotał ze złości.

Namikaze siedział w łazience już prawie pół godziny i nie zanosiło się na to żeby wychodził, a w tym czasie Megi obudziła się i usiadła momentalnie rozglądając się wokół. Jęknęła głośno i zaczęła głośno szlochać nie zważając na obecność Sasuke.
-N-nie ma g-go.
-Kogo Meg? Kogo?
-Na-Naru-u-to. Spotkałam go, ale widocznie to tylko sen.
-A to skurwiel.- mruknął pod nosem czarnooki, tak by dziewczyna go nie słyszała i usiadł na łóżku wtulając ją w siebie.
-Co j-ja tu r-ro-robię?
-Matashi cię znalazł na dziedzińcu, przemarzniętą i zemdloną. Przyniósł cię tu nie chcąc narażać się na gniew Ino.
-So ka. Gdzie on jest?
-W łazience, był bardzo zły i nie chciał ze mną w ogóle gadać.

Naruto przysłuchiwał się ich rozmowie siedząc na ziemi w samych bokserkach. Po jego policzkach po raz kolejny płynęły łzy, ale nie żałował. Chciał poczuć się tak jak kiedyś, znów poczuć to wspaniałe uczucie jakie ich łączyło. Bolało go tylko to jak przeżywała to Chakirache, bo jego cierpienie nie liczyło się wcale. To była pokuta za wszystko co zrobił jej i każdej innej osobie. Zbierając się w sobie otarł oczy, choć nadal czuł że są pełne łez. Nie pozwolił im wypłynąć i ubierając się poprzednio wyszedł z łazienki i przeszedł koło rozmawiającej wciąż dwójki obojętnie. Gdyby nie ciche słowa które go zatrzymały, poszedłby coś rozwalić, ale to proste słowo momentalnie go uspokoiło.
-Arigatou Matashi. - odważył się na nią spojrzeć, po raz kolejny zapłakane, czerwone oczy sprawiały że ból w sercu nasilał się, ale jej twarz przyozdabiał delikatny uśmiech skierowany do niego. Pochylił głowę i zaciskając mocno powieki zapytał.
-Daijoubu deu ka?
-Hai, daijoubu. Jest dobrze, po prostu śniło mi się coś co było za piękne by było prawdziwe.
Spojrzał na nią smutno, a wtedy po raz kolejny zobaczyła te oczy. Wyszedł głośno trzaskając drzwiami i przechadzał się po wiosce, a każdą przeszkodę, jaką najczęściej były kamienie traktował porządnym kopniakiem.

Odkąd brązowowłosy wyszedł, siedziała osłupiała. Uchiha starał się z nią rozmawiać, ale ciągły brak odzewu ze strony Chakirache w końcu go zdenerwował i mrucząc że wychodzi, zostawił ją sam, a ona myślała... Pamiętała każdy moment snu, dokładnie wiedziała jak pachniał Naruto, a mimo to Matashi miał całkiem inną woń, inne rysy twarzy, kształt oczu, a nawet ust. Jedyne co łączyło obydwu to oczy, te dziwne białe tęczówki i pionowa źrenica opleciona cierniem. "Coś tu jest nie tak." - myślała. W głowie niebieskowłosej zaczęła tlić się nowa myśl, Yamahiku albo jest w pewnym sensie połączony z Namikaze, albo jest szpiegiem Szkarłatnego. Teraz musi to tylko sprawdzić. Obiecała sobie że za wszelką cenę dowie się kim on jest, a ona obietnicy zawsze dotrzymuje.

* * *
Ohayo!! Krótki rozdzialik i mało wnoszący, ale Megi zaczyna się domyślać, ciekawe co z tego wyniknie? Dziś miałam kolejny pomysł na nowego bloga NaruSaku i nawet napisałam już prolog, który podoba mi się, ale zacznę go chyba dopiero jak skończę ten blog. Piszcie jak się podoba. Trochę NaruMeg było potrzebne! A tak poza tym, to przykro mi ale nie zgadliście:D Nikt nie przyłapał Naru, no co wy! 

piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 17

4:30 rano, a piątka shinobi z Wioski Liścia stała przed bramą wpatrując się w blondwłosą, dobrze obdarzoną przed naturę kobietę. Dwóch skacowanych przyjaciół siedziało na ziemi, co jakiś czas popijając lodowatą wodę. Ino patrzyła cały czas morderczym wzrokiem na brązowowłosego, który czując na sobie jej wzrok udawał że ma ją daleko gdzieś. Pulsująca żyłka na jej czole pokazywała, że blondynka zaraz wybuchnie, ale nie mogła zrobić tego przy Hokage. Popatrzył przelotnie na niebieskowłosą, wyglądała jak siedem nieszczęść - zazwyczaj piękne, błyszczące oczy teraz otoczone zaczerwienioną skórą, napuchnięte policzki i skrzywiona mina. Wszystko to bardzo szpeciło piękną twarzyczkę. Ubrana w krótką, rozsuniętą bluzę w kolorze fioletowym pod którą widoczny był czarny siateczkowy top i biustonosz w tym samym kolorze, krótkie spodenki, odkrywające długie nogi dziewczyny skutecznie przyciągały wzrok Namikaze, zastanawiało go tylko jedno - dlaczego jedną nogę owiniętą miała bandażem. Stwierdził że zapyta o to później, co może być trudne, bo wrogo nastawiona Yamanaka może go zaatakować za choćby jedno słowo. Czarne półbuty do kolan, które założyła dziewczyna doskonale zapamiętane były przez chłopaka o dziwnych oczach.

Retrospekcja

"Chodzili już od paru godzin, Megi ciągle wchodziła do coraz to nowego pomieszczenia, a on? Robił za przydupasa... Nosił, a to ubrania, a to buty, potem reklamówki z zakupami. Jęczał jej chyba od półtorej godziny jak bardzo bolą go nogi, ale fioletowooka nic sobie z tego nie robiła, śmiała się tylko słodko i szła dalej.W pewnej chwili złapał ją za rękę i pociągnął do sklepu, w którym jego uwagę przyciągnęły wyjątkowe buty. Nie zwykłe, standardowe półbuty za kostkę, ale długie do kolan, czarne, na obcasie który nie ograniczał ruchów. Posadził dziewczynę na krzesełko, a sam podszedł i zaczął szukać rozmiaru.
-Naruto... Mam już wystarczająco butów.
-Po prostu je przymierz Meg.
-Ale...
-Bez żadnych ale skarbie. Proszę.
Westchnęła cicho i otworzyła pudełko mierząc jeden z butów. Była zdziwiona, nigdy nie pomyślałaby, że buty na obcasie mogą być tak wygodne. Naruto uśmiechnął się szeroko, a gdy ukochana zdjęła obuwie, zabrał pudełko sprzed jej nosa i poszedł zapłacić. Chciała zaprotestować, ale nie zdążyła, a gdy podawał jej zakup złożyła soczystego buziaka na jego ustach.
-Nie mogłem ich zostawić, za dobrze wyglądałaś.
-Arigatou. - zarumieniła się delikatnie i wzięła go za rękę idąc dalej. Do następnego sklepu... Ale tym razem kupić coś dla niego."

Uśmiechnął się do siebie na to wspomnienie, ale szybko ukrył rozbawienie widząc minę młodszej blondynki. Piąta właśnie kończyła mówić.
-Kapitanem zostanie Matashi Yamahiku, zastępcą Shikamaru Nara! Ruszajcie.
-HAI!- krzyknęli chórem, a chłopcy szybko wstali na nogi zostawiając Hokage, która patrzyła na oddalające się sylwetki podwładnych.. Pierwszy skakał Naruto, następnie Sasuke i Shikamaru, a ostatnie dziewczyny.
- Jesteśmy w drodze do Wioski Piasku, zrobimy dwa postoje, czy tyle wam wystarczy?
-Hai!
-Właściwie, Sasuke? Po co my tam biegniemy?
-Młotku!!! Nie słuchałeś Tsunade? Eee... Właściwie to ja też się wyłączyłem, Shikamaru?
- Jakie to kłopotliwe... Mamy zanieść ten zwój i parę dni patrolować wioskę, przybywają tam shinobi ze względu na Egzamin na Jounina, ja mam być jednym z prowadzących razem z Temari, którą mamy pilnować, ze względu na jakieś tam specjalne informacje.
- So ka.
Biegli tak od paru godzin, Matashi ciągle miał dużo siły, ale popatrzył na resztę i widział zmęczenie na twarzy kunoichi. Miał właśnie krzyknąć oznajmiając pościg, gdy przed jego twarzą przeleciał kunai. " CO jest kurwa, jak mogłem go nie wyczuć?!". Rozglądnął się i teraz wyczuł. Rzucił się w krzaki zostawiając towarzyszy w pozycjach bojowych. Znalazł się na osobie, której twarz przykrywała czarna maska, z białą pręgą wokół oka. Zaczęli się szarpać, obydwoje warczeli jak zwierzęta. Naruto dostał kopniaka w brzuch i odleciał na pobliskie drzewo, a przeciwnik szybko znalazł się nad nim wbijając go silnym ciosem pięści w podłoże. Odkaszlnął krwią i wstał, ocierając brodę. Był wściekły, a osoba atakująca go śmiała się. Mimo to nie mógł wyczuć jaka jest płeć walczącego. Użył Hirashin no jutsu pojawiając się przed zamaskowanym i zadał cios w podbrzusze, który został sparowany kataną. Naruto odskoczył krzywiąc się, z jego dłoni ciekła krew, a kontury oczu wyostrzyły się. Towarzysze z Konohy chcieli wtrącić się do walki, Yamahiku warknął:
-Nie, idźcie dalej! - nikt go nie posłuchał, ruszyli dalej. - Shikamaru, to rozkaz! Ja dołączę!
Chcąc, nie chcąc Nara posłuchał kapitana i włając towarzyszy ruszyli dalej, zostawiając samotnego brązowowłosego. Ten natomiast dopiero się rozkręcał, czuł jakby wpadł w jakąś furię. Zaczął atakować z niesamowitą szybkością, co jakiś czas trafiając w cel, tak rozpoczął się pojedynek na taijutsu, do którego wrogi ninja dorzucił swoją katanę. Matashi nie będąc dłuższy złożył pieczęci, a w jego dłoni pojawiła się owa broń, otoczona diabolicznym blaskiem. Natarli, co rusz jeden i drugi próbowali ominąć gardę przeciwnika, ale na nic. W końcu konoszanin zauważył malutką lukę w obronie, co szybko wykorzystał wbijając ostrze w żebro przeciwnika. Trafiony krzyknął głośno i odskoczył, trzymając się za krwawiące miejsce. Popatrzył na zadowolonego z siebie osobnika o brązowych włosach. Niesamowita szybkość składanych pieczęci i wielkie kolce wystające z ziemi były najmniejszym problemem dla Naruto. Podczas gdy chłopak starał się unikać ziemnego ataku, przeciwnik zaczął atakować kataną, ale ta wyglądała inaczej. Była czarna, świeciła na zielono " trucizna" pomyślał tylko, i w tym momencie został tchnięty mieczem. Zaklął siarczyście, teraz się zabawią.
-Hyoton: Zamieć Czarnego Smoka! - Wielki, złożony z czarnego lodu smok pojawił się przed Naruto i ziejąc wytworzył wiele sopli lodu które szybko poleciały w stronę zamaskowanego. Nie czekając Uzumaki użył jutsu ojca i pojawił się za przeciwnikiem.
-Katon: Demoniczna Latarnia! - Małe ogniste potworki zaatakowały z jednej strony, smok z drugiej. Nie miał jak uciec, ale dzięki swoim oczom Matashi widział, że przeciwnik nie chciał uciekać, uśmiechnięty czekał na dotarcie techniki do celu. Naruto zmaterializował się przy leżącym i klęknął obok. Zdjął maskę...
-Co? Masai? Jak?
-I tak zginiesz Namikaze... - zakrwawiona, uśmiechnięta twarz pierwszej osoby, którą poznał w Wiosce Ukrytego Księżyca. Pierwsza osoba z którą się zaprzyjaźnił, ale teraźniejszy uśmiech nie był przyjazny, był szyderczy, dumny.
-Szkarłatny cię dorwie, czekaj na to. - zamknął oczy, by już nigdy więcej ich nie otworzyć, a zszokowany Yamahiku wstał i składając pieczęcie spalił ciało przyjaciela. Czuł że trucizna szybko się rozprzestrzenia, ale dzięki Kuramie wiedział że przyjaciele nie są daleko.

Siedzieli na małej polance czekając na przywódce, zdenerwowana Meagane co chwile rozglądała się na boki, jakby szukając Matashi'ego. Sasuke próbował ją uspokoić, jednak tylko wydarła się na niego, mówiąc że nic ją nie obchodzi ten brązowowłosy dupek i wstała chcąc przejść do Ino, gdy nagle przy drzewie, obok niej zmaterializował się Yamahiku i wpadł w jej ramiona jęcząc, tylko "trucizna". Krzyknęła głośno, ale złapała chłopaka i z pomocą Uchihy położyli go do namiotu, a tam używając leczniczej chakry sprawdziła jego stan.
-CHOLERA! Szybko, dajcie mi wodę, jakiś ręcznik i trochę mięty.
Nie czekając na przyniesione przedmioty zaczęła leczenie, nikt nawet nie ważył się jej przeszkodzić podczas gdy próbowała poprawić stan brązowowłosego. Potrzebowała ciszy, spokoju, a co najważniejsze szczęścia i udało się, po jakimś czasie udało się zniwelować truciznę, jednak rany zostawiła. Za karę. Pocałowała go w czoło, była pewna że śpi, a spokojny oddech utwierdzał ją w tym przekonaniu. Wyszła z namiotu uśmiechając się delikatnie, dała do zrozumienia, że "operacja" się udała. Usiadła pod rozłożystym drzewem i sięgnęła do plecaka wyciągając mały, oprawiony na niebiesko notesik. Popatrzyła na ostatni wpis, zastanawiając się jak mogła pomylić się tak bardzo.
 
2 listopad
"Znowu cierpię, wiesz? Znowu zrobiłam coś, czego nie powinnam. Zaufałam. Byłam naiwna, głupia i teraz mam za to karę. A myślałam że to już koniec tego bólu... Sądziłam że Yamahiku, jest takim wcieleniem Ciebie, a okazał się osobą, która po prostu chciała się pobawić. To wszystko tak bardzo rani, każdy dzień, każda myśl o Tobie. A teraz jeszcze on, jest taki zimny, wredny, a ja nie wiem co się stało. Naruto, daj mi jakiś znak, coś co sprawi że znowu będę miała chęć do życia. Może to ja powinnam ostatnio zginąć, nie Sakura? Może miałam być teraz obok Ciebie, przytulać tam na górze? Skomplikowanie…”
Zdecydowanym ruchem zamknęła pamiętnik i usiadła do ogniska chcąc zjeść coś ciepłego. Po rozmowie z towarzyszami zdecydowała że weźmie wartę jako pierwsza. A gdy przyjaciele położyli się wygodnie na swoich posłaniach, usiadła z powrotem pod drzewem rozmyślając. Miała ochotę coś napisać, ale nie mogła zebrać myśli w głowie. Ciągle myślała o Matashim. Co za ironia, tu kocha Naruto, a w tym samym momencie czuje coś do Matashiego, szkoda że nie wie…. Tak naprawdę marzy o tej samej osobie.

Obudził się w środku nocy czując okropny ból głowy, wszystkie jego mięśnie były zastałe, potrzebował szklanki wody i czegoś przeciwbólowego. Usiadł powoli i popatrzył na swoje ciało, obandażowana klatka piersiowa i bark pulsowały bólem gdy ubierał koszulkę. Czarne spodnie były delikatnie podarte, co zdenerwowało Namikaze, w końcu to jego ulubione. Otępiony umysł ciężko kodował kolejne, chwiejne kroki chłopaka gdy wychodził z namiotu. Rozglądnął się powoli widząc przyjazne twarze, o spokojnym wyrazie. Spali. Szukał tak dobrze znanej mu delikatnej twarzyczki i długich niebieskich włosów, umysł szybko się rozjaśnił gdy nie dojrzał jej wśród zebranych. Zamknął oczy, a gdy wokół nich pojawiła się czerwona otoczka wyczuł dziewczynę parę drzew dalej. Mimo trudności z poruszaniem, przemieścił się do niej najszybciej jak tylko mógł i sprawdził czy wszystko z nią w porządku. Westchnął z ulgą, gdy zauważył że Chakirache po prostu zasnęła, oparta o konar, skulona. Wziął ją na ręce i krzywiąc się delikatnie, gdy poczuł pieczenie w barku zaniósł w stronę namiotu. Wiedział że rano będzie bolała ją szyja, będzie baaaardzo narzekała. Tak jak ona zrobiła to wcześniej, teraz Naruto pocałował niczego nieświadomą dziewczynę w czoło i opuścił namiot. Usiadł na wysokiej gałęzi, z której miały dobry widok na obozowisko. Niedługo później do twarzy chłopaka dotarły promienie słoneczne, które drażniły czarne oczy. Postanowił że zrobi im śniadanie więc ruszył po gałęzie by szybko rozpalić ognisko, a gdy już to zrobił podszedł do pobliskiej rzeki, umył tam twarz i ręce, a potem złapał parę ryb.
Obudzili się czując pyszny zapach, pierwsza wstała Ino, a widząc przed sobą uśmiechniętą twarz Yamahiku, na jej twarz wszedł grymas. Mimo to przyjęła od niego posiłek i mrucząc podziękowanie, wzięła się za konsumpcję. Zaraz po niej reszta otworzyła swoje oczy i także wzięli się za swoje ryby.
- To co? Ruszamy?
-Może najpierw wytłumaczysz nam z kim wczoraj walczyłeś.
-Nie wiem sam, to był jakiś poplecznik Orochimaru. Chciał wziąć mnie na zakładnika, no ale coś mu nie wyszło. Chciałem go przesłuchać, ale się zabił – nie mógł powiedzieć im prawdy, a bajka o Orochimaru była najlepszym wyjściem. – Sasuke, musimy potem porozmawiać. Na osobności.
-Nie ma sprawy kapitanie.
Naruto właśnie kończył swój posiłek, gdy podeszła do niego Megi i pochwyciła koszulkę chcąc ją zdjąć.
-No wiesz co? Tak z rana, i to przy wszystkich? Wstydziłabyś się Meg.- udawał rozbawionego.
-Baka! Chcę ci pomóc! – Chakirache była już cała czerwona ze złości i wstydu. Czuła się zażenowana.
-Jaaasne Meg! Po prostu powiedz że chcesz pooglądać moje piękne ciało.
-Nie mów do mnie Meg. Nigdy więcej! – warcząc to wbiła rękę w ziemię tworząc w niej niewielki krater. Matashi otworzył buzie ze zdziwienia, skąd ona mogła być taka silna?! Ta tylko uśmiechnęła się z wyższością i zdjęła jego bluzkę, a następnie bandaż i opatrzyła ranę. Po złożeniu obozu ruszyli nadal, a dalsza droga minęła im bez żadnych niespodzianek, najgorzej było przez pustynie, gdzie Megi zemdlała. Zawsze miała problemy ze zbyt dużym gorącem i chcąc, niechcąc to Namikaze był osobą, która miała nią nieść. Chociaż zewnętrznie jego mina była skwaszona i nie wyrażał ani krzty zadowolenia, to w duchu skakał z radości mogąc czuć jej piękny zapach i bliskość na swoich plecach.
Gdy dotarli do Wioski Piasku szybko ruszyli do tamtejszego kage, gdzie Matashi stoczył rozmowę z władcą i dostał klucze do dużego, wspólnego mieszkania. Gaara poprosił swoją siostrę, aby zaprowadziła do niego gości, a jęknęła głośno patrząc na Shikamaru. Między nimi coś było, powietrze zrobiło się gęste, a oni patrzyli tylko na siebie. Brązowowłosy zaśmiał się głośno i klepnął Narę, po czym złapał go za łokieć i pociągnął, aby wybudzić chłopaka z letargu.
-Nara! Dajesz się babie!
-Zamknij się! Jakie to upierdliwe… - jęknął chłopak o spiczastych włosach i ruszył dalej uprzednio wsadzając ręce do kieszeni. Reszta towarzystwa tylko się śmiała.
Szybko dotarli do mieszkania, a tam każdy znalazł sobie pokój. Naruto przelotnie widział stojącego w drzwiach kolegę i siostrę Kazekage, która szeptała mu coś do ucha, a na koniec dała buziaka w policzek. Shikamaru wszedł do kuchni, gdzie odmieniony Uzumaki pił sok i nie patrząc na kapitana wyciągnął sobie szklankę. Towarzysz nie mógł długo wytrzymać i zaczął dopiekać czerwonemu po buziaku chłopakowi. Gdy wystarczająco zdenerwował zawsze opanowanego przyjaciela, udał się do pokoju mówiąc że idzie spać.
Szedł powoli oglądając odbudowaną już wioskę, ręce włożone w kieszenie, głowa delikatnie odchylona do tyłu. Nie mógł uwierzyć że jakiś czas temu odbyła się tutaj wielka katastrofa, że zginęło aż tyle osób. Zanim się spostrzegł dotarł do głównego dziedzińca wioski, gdzie na środku placu stała wielka figura zrobiona z piasku. Przedstawiła ona mężczyznę, w czarnych spodniach obwiązanych bandażem i zwykłej, czarnej bluzie. Brązowe włosy i uśmiechnięta twarz nie przyozdobiona charakterystycznym makijażem jak to było kiedyś, jedna ręka wystawiona na bok, podtrzymująca wielki zwój. Jeden z trzech, gdyż pozostałe dwa były przyczepione na plecach chłopaka. ”Witaj Kankuro” – mruknął cicho Naruto, już nie ukrywając się za swoim przebraniem. O takiej porze nikt już go nie zobaczy.
* * *
Garaa siedział w gabinecie pisząc kolejne sprawozdanie, już późny wieczór a on był zmęczony, głodny i otumaniony czytaniem setek dokumentów i podpisywaniem każdego. Chciał wrócić do domu i położyć się koło ukochanej, którą okazała się być Matsuri. Tęsknił za nią, a teraz, gdy była w stanie błogosławionym, jego obowiązkiem było spędzać jak najwięcej czasu razem. Właśnie miał złożyć kolejny, a zarazem ostatni podpis na dokumencie, gdy ktoś zatkał mu usta dłonią i zablokował ruchy, aby nie mógł wspomóc się piaskiem. Ten ktoś doskonale znał jego słabe punkty, inaczej nie udałoby mu się powstrzymać obrony całkowitej.
- Witaj Gaara. – szepnął do czerwonowłosego. – Tęskniłeś?


* * *
Tęskniliście? :D
Powiało nuuuudą! Prawda? Ale już nie długo. :> 
Czekajcie cierpliwie!

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 16

Biegł chcąc znaleźć się jak najdalej, po rozmowie z Torą nie wiedział co ze sobą zrobić. Rozmowa z mistrzem otępiła Namikaze i chłopak nie wiedział co ma myśleć. Chciał być sam. Jak najdalej od Tory, Megi i każdego kogo znał, na kim mu zależało. Gdy w końcu znalazł polanę wziął się za trening, ale nawet gdy celował kunaiem w stronę drzewa, chybiał i to z dużą rezerwą miejsca. Przepływało przez niego tyle różnych emocji.... złość, smutek, ból. Usiadł pod rozłożystym drzewem i ciesząc się cieniem dającym ukojenie w gorący dzień zamknął oczy. Każdemu kto go widział wydawałoby się że chłopak zasnął, ale on toczył wewnętrzną rozmowę ze swoim mieszkańcem.
-Kurama?
-Hai, młody. Wiem co czujesz, każda twoja emocja przepływa przeze mnie. Na prawdę chcesz to zrobić?
-Wiesz... Uchiha uświadomił mi czego chcę, albo nie. Dzięki niemu wiem co muszę zrobić.
-Jesteś tego pewny?
-Tak przyjacielu... Muszę się odseparować.
-Wiesz... Ja zawsze będę przy tobie.
-Nie masz wyjścia lisku.
- Ty gówniarzu! Ja tu się staram ci pomóc, a ty tak się odwdzięczasz? Niech ja cię dorwę!
Popatrzyli na siebie i obydwoje wybuchnęli śmiechem, ich przyjaźń się rozwijała z każdym dniem, byli prawie jak bracia. Naruto pomachał demonowi i wrócił do ciała, powoli wstając złożył pieczęcie i zmienił swój wygląd. Znowu był Matashi'm. No może z jedną malutką różnicą. Mianowicie jego oczy, choć chciał i próbował, nie mógł zmienić ich wyglądu. Ręce wsadził do kieszeni czarnych bojówek, a głowę spuścił i poszedł dalej rozmyślając o swojej decyzji. Wahał się, ale kto by tego nie robił? Miał na zawsze odpuścić sobie osobę, przy której jego zmysły wariowały.
* * *
Była zmartwiona, już dawno nie widziała się z Matashi'm, tęskniła za nim, za tymi pięknymi tęczówkami i słodkim uśmiechem. Przy nim odżywała na nowo, a teraz zniknął, może był na misji? Ale była u Tsunade i ta zaprzeczyła by zapuszczał się poza wioskę, nie było czasu o tym dłużej myśleć. Musiała się przygotowywać na pogrzeb, pożegnać różowowłosą dziewczynę, która w ostatnim czasie stała się jej bliska. Ubrana w czarną sukienkę wyszła z pokoju wyglądając do salonu, gdzie jej braciszek przytulał płaczącą Yamanakę. Cichutko podeszła i dołączyła do przytulających się, było jej żal Ino.
-Wiem że to pytanie jest nie na miejscu, ale dasz radę Ino?
-M-muszę Megi, znałam ją ca-ałe życie. Była mi najbliższa mimo wie-elu kłótni i przekomarzań, a teraz? n-igdy już jej nie zobaczę. Dziś? Ten ostatni r-raz.
-Hai rozumiem. Wiem jakie to dla ciebie trudne.
- Nawet sobie nie wyobrażam co czuje Sasuke.
-On umie radzić sobie z bólem, da radę. A tak właściwie gdzie on jest?
Do tej pory milczący Itachi mruknął tylko że jego brat wyszedł z samego rana, a gdy próbowali go zatrzymać, zagroził że ich zabije. Po chwili cała trójka wstała i udali się na cmentarz, gdzie Piąta miała prowadzić ceremonię.
Po dotarciu stanęli w pierwszym rzędzie, patrząc na otwarte pudło, w której spoczywała już na wieczność ich przyjaciółka, nie mogli powstrzymać łez. Ino wraz z Megi podeszły do różowowłosej. Pięknie uczesane różowe włosy, ciemnozielona sukienka podkreślająca soczyście zielone oczy, oczy których już nikt nigdy nie ujrzy i czarne, eleganckie buciki. Wyglądała jakby wybierała się na bal, a nie do ziemi... Każda z dziewczyn wzięła w swoje delikatną dłoń Haruno i pożegnały się z nią wewnętrznie. Odchodząc od trumny, każdy mógł zobaczyć zmęczone twarze kunoichi i rozmazany makijaż, które obie starannie wykonywały, chcąc zakryć wory pod oczami i wielki ból, którego raczej nic nie zamaże. Jeszcze parę osób podeszło do trumny, w tym rodzice zmarłej. Matka zaczęła przeraźliwie płakać i krzyczeć widząc ciało córki, mówiła że powinno być odwrotnie, że dziecko nie może zginąć wcześniej niż rodzic. Wpadła w szał, zaczęła obwiniać Hokage, a następnie nas. Ojciec tylko patrzył na tą scenę, a gdy ukochana żona położyła się przed trumną szlochając, podszedł do ciała córki. Pogłaskał ją delikatnie po różowych włosach, z których zawsze był dumny, zaczepiając po drodze o zieloną chustkę podarowaną jego jedynemu dziecku przez Yamanakę. Złożył ostatni pocałunek na czolę córeczki, uśmiechnął się delikatnie i odszedł, zabierając po drodze żonę. W pewnym momencie, gdy do Haruno podeszła Hokage pod drzewem pojawił się Matashi, przelotnie popatrzył na płaczące przyjaciółki i zajął miejsce Piątej. Patrząc na twarz przyjaciółki poczuł się winny, gdyby był lepszy zielonooka by żyła. Jej śliczna okrągła buźka, zawsze wprawiała go w zachwyt. Zawsze ją kochał, kiedyś myślał że jak osobę, która powinna mu towarzyszyć, ale potem zrozumiał że kochał ją jak siostrę. Pocałował ją delikatnie w policzek przyozdobiony różem i odszedł, stając całkiem z boku. Nie obok Meagane, która proszącym wzrokiem oczekiwała tego. Wolał być sam.
-Tooo zaczynajmy. - zaczęła zmieszana Tsunade. - Dzisiejszego dnia chciałabym pożegnać moją uczennicę, waszą córkę, przyjaciółkę, towarzyszkę, która  za cel swojego życia obrała ratowanie życia każdemu komu umiała. Z każdym dniem stawała się.... - słowa te przerwał dym, który zakrył przemawiająca,a z niego wyłoniła się osoba, która sprawiła uśmiech na twarzy Namikaze.
- Przepraszam za spóźnienie, musiałem coś... załatwić.
Hokage pokazała ciemnowłosemu gestem dłoni miejsce w tłumie, ale on podszedł do trumny ukochanej. Spoglądając na jej delikatną, porcelanową twarz zamknął oczy, a z jego oka wypłynęła jedna łza. Nie ocierał jej, pozwolił jej spłynąć i obić się o zimny policzek ukochanej. Jak jego poprzednicy, pochylił się, ale on złożył pocałunek na ustach dziewczyny. Złapał ją za rękę i włożył na nadgarstek cieniutki, złoty łańcuszek z małą zawieszką w formie kwiatu. W końcu była ona jak najpiękniejsze drzewo, którego imię nosiła... Sakura. Osoba, którą będzie kochał całym sercem, nie słaba kunoichi, którą była kiedyś. Silna, piękna, młoda kobieta, która nie da sobą gardzić... Ta bransoletka była wyrazem jego wdzięczności dla czekającej i kochającej go tyle lat różowowłosej. Niestety nie zdążyła dostać prezentu, gdy jeszcze żyła. Sasuke popatrzył jeszcze raz na twarz. Była spokojna, jakby Sakura po prostu spała i nie wiadomo czemu, ale Uchiha miał wrażenie jakby była szczęśliwa, dziwne uczucie ogarnęło jego serce, gdy lekki wiaterek zakołysał jego włosami, smagając jego twarz. Czuł jakby to był dotyk zielonookiej, jej pożegnanie. Zamknął oczy napawając się uczuciem, a zaraz poczuł pierwsze krople na twarzy - deszcz. Niebo płakało nad śmiercią dziewczyny. Zamknął trumnę i odszedł zajmując miejsce u boku Yamahiku. Wtedy Tsunade po raz kolejny rozpoczęła przemowę, a lecące z nieba krople zlewały się, z tymi, które wypłakiwało głównie kobiecie grono Konohy. Najgorszy dla wszystkich moment, jakim było opuszczenie trumny wprawił matkę Sakury w omdlenie, ale zaraz po tym skończyła się ceremonia. Młodszy Uchiha podszedł jeszcze do ozdobnego nagrobka, na którym ukazana była twarzyczka dziewczyny i  napisane było:

Sakura Haruno
28 marca 1995 - 17 maja 2015
Ukochana córka, dziewczyna, przyjaciółka
"Nigdy nie będę już stała za wami. Będę stała obok jak równa wam!"

Uśmiechnął się na ten widok, pamiętał te słowa jakby to było dziś. Ta scena będzie na zawsze w jego pamięci, bo tego dnia poczuł, że jego uczucie w stosunku do niej zaczyna kwitnąć. Położył szybko samotną czerwoną różę i kwiat Sakury, obiecał sobie, a także jej że będzie odwiedzał grób kiedy tylko będzie mógł, a każdego 17 dnia miesiąca przyniesie wyżej wymienione kwiaty. Popatrzył na czekającego Namikaze, ale ten zaraz został odciągnięty na bok przez fioletowooką. "Powodzenia stary" pomyślał tylko i poszedł powoli w stronę domu. Miał gdzieś że był cały mokry i zmarznięty, dziś obchodziła go tylko zmarła dziewczyna i miał zamiar spędzić wieczór rozmyślając o niej. No może z butelką dobrego trunku, aby pomóc sobie przetrawić wspomnienia.

W tym samym czasie Naruto, a raczej Matashi miał ciężki orzech do zgryzienia, nie mógł odmówić proszącej o rozmowe Megi, więc teleportował się z nią na ławkę na górze Kage, gdzie deszcz rzadziej do nich docierał. Usiadł i popatrzył oczekująco na delikatnie zdenerwowaną towarzyszkę.
-Więc... Co tam u ciebie? Co to za nowe oczy?
-A to... nic takiego. Po misji coś się stało z moim, dostałem bardzo silną techniką, która tak jakby pozbawiła mnie w pewnym sensie wzroku, stąd ot oczy.
-Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, wiesz?
-Trudno... taka prawda Meagane. Nie dociekaj.
-Co się stało Matashi? Dlaczego to robisz?
-Co robię? Daj spokój Meg, nic nie robię.
-Unikasz mnie, po tym pocałunku... wiesz ja coś..
-NIE! Przestań, nie mogłaś nic do mnie poczuć, bo ja cię nie kocham. Po prostu cię lubię.
-A-ale Matashi, pocałowałeś mnie. Zachowywałeś się tak jakbyś coś do mnie czuł! Zaufałam ci cholerny draniu! Dlaczego?! Najpierw tracę Sakury, teraz słyszę że byłam tylko zabawką. Durną, naiwną tak?!
-Przepraszam Meg, tak wyszło. - wzruszył ramionami, żeby pokazać że nie obchodzi go ból dziewczyny, którą właśnie doprowadził do płaczu.
-Opowiedziałam ci co przeżyłam, o śmierci Naruto, jak bardzo go kochałam, a ty...
-Nikt nie kazał ci tego robić, dziewczyno. - więcej nie usłyszał, poczuł tylko ostre pieczenie policzka i czarny dym znajdujący się przed nim. Zniknęła, a on złapał się za policzek sycząc delikatnie, gdy poczuł ciepłą ciecz. Krew. "No to nieźle mnie załatwiła. Już drugi raz w tym tygodniu dostaje w pysk." - pomyślał tylko i poszedł w stronę domu, po drodze zahaczając o monopolowy. Zamierzał tak jak młodszy Uchiha w swojej dzielnicy napić się, delikatnie mówiąc. Chciał zapomnieć o bólu, jaki sprawił, o kolejnej straconej nadziei.

* * *
- Zabije skurwiela! Kurwa, mówiłem ci, że on jest jakiś dziwny.
-Uspokój się Itachi, ona teraz nie potrzebuje karcenia, tylko pomocy.
- No cholera, przecież ja wiedziałem.
-Itachi!
-Przepraszam Ino, bardzo przepraszam Megi.
Siedzieli we trójkę na łóżku, Ino, Itachi i Megi sącząc ciepłą herbatę i rozmawiając, ostatnia z trójki opowiedziała jak zachował się Matashi względem niej. Karciła sama siebie, myślała że nie jest już tak naiwna,a tu? Niespodzianka!
-Wiecie? Najlepsze jest to, że zrobiłam to na własne życzenie. Zaufałam chłopakowi, którego widziałam pierwszy raz na oczy, ale nic mnie nie usprawiedliwia. Po prostu... przypominał mi Naruto, mojego Naru i myślałam, że jest to osoba, która będzie jak on.
-Rozumiem cię kochanie, rozumiem, ale nie każdy jest taki jak był Naruto. On po prostu miał takie usposobienie. Ludzie to hieny patrzące na to jak kogoś dobić. Już ja dorwę Matashi'ego.
-Hai, przepraszam was, ale... - nie dokończyła, bo padła na łóżko nieprzytomna. Itachi popatrzył wystraszony na dziewczynę.
- Po prostu jest przemęczona. Dzisiejszy dzień... Był pełen wrażeń.
- Tak, wiem kochanie. Więc chodźmy. - Uchiha poprawił omdlałą dziewczynę, by rano obudziła się bez bólu karku i objął blondwłosą, po czym zeszli po schodach sadowiąc się w salonie. Wieczór spędzili  oglądając filmy i nasłuchując, czy Chakirache śpi spokojnie.

* * *
Szedł chwiejnie, raz na jakiś czas podtrzymując się płotu, czy drzewa. Trunek w butelce trzymanej w prawej ręce kołysał się pod wpływem kroku właściciela. Przedtem pięknie wyprasowana, świeża i schludna koszula, teraz miała parę plamek, była niedbale włożona do spodni i wymięta. Dwa pierwsze guziki były rozpięte pokazując umięśniony tors właściciela. Nie dbał o to jak o nim pomyślą, szedł pewnie, aż doszedł do dzielnicy Uchiha, a następnie do domu, w którym mieszkał Sasuke. Zapukał głośno, chcąc szybkiego wpuszczenia. Nie pomyślał że przyjaciel może spać, a raczej wcale go to nie obchodziło, ale nie spał. Otworzył drzwi i brązowowłosy unosząc napój w górę wszedł. Zlustrował wzrokiem posiadacza Sharingana, a widząc zaczerwienione okolice oczu i nie do końca rozumiejące spojrzenie zrozumiał.
-No przyjacielu, dla żadnego z nas nie jest to dobry dzień.
-Zgodze się z tym Naruto... Chodź.
Weszli oboje do salonu, gdzie właściciel zgarnął szybko wszystkie zdjęcia, liściki zapewnie od Sakury i położył do schludnego pudełeczka, potem układając je na bok, a na stole pojawiły się dwie szklanki.
- Opowiadaj coś narobił.
Powoli rozlewając trunek do szklanek zaczął opowiadać, co stało się w czasie rozmowy z Megi, jej reakcje i ból jaki jej zadał, aby ją chronić. Sasuke słuchał uważnie i choć nie myślał już trzeźwo, to uważał że Namikaze postąpił słusznie, chociaż boleśnie. Podziwiał przyjaciela, sam by pewnie nie potrafił tak się zachować i być przy tym twardy. Oboje stracili coś tego dnia. A raczej osoby dla siebie najważniejsze. Miłości życia. Zapijali stratę, aż w końcu zasnęli na kanapie, w salonie Uchihy około 4 rano.
Nie pospali jednak długo, gdyż o 7 zjawił się członek ANBU szturchając obydwu. Z odrazą patrzył na śmierdzących, nie rozumiejących ninja. Miał ich za niższych sobie, takie patałachy miały dostać misję rangi A?! Lub nawet wyższej...
-Uchiha Sasuke i Matashi Yamahiku u Tsunade za pół godziny!
Zniknął nie czekając na odpowiedź a zdenerwowani shinobi poszli trochę poprawić swój wygląd. Byli zdenerwowani, Piąta wiedziała że wczoraj był ciężki dla nich dzień, a zaraz misja? Chyba ją coś pogięło, myśleli obydwoje. Szybko doprowadzili się do stanu, w jakim w miarę mogli pokazać się ludziom i wyszli, parę minut później pojawiając się w biurze głowy wioski. Zapukali grzecznie i weszli, ale zaraz ich pretensjonalny wzrok zmienił się na zdziwiony, za biurkiem spała smacznie blondwłosa, trzymając Sake w ręce. Uzumaki krzyknął głośno, a ta zerwała się zdenerwowana. Popatrzyła tylko z wyrzutem, w jej podkrążonych oczach widać było podobne cierpienie, do tego w oczach podwładnych. Nie bacząc na to słuchali poleceń.
-Mam dla was zadanie, wy, Meagane Chakirache, Shikamaru Nara i Ino Yamanaka udacie się do Wioski Piasku. Szczegóły podam wam, gdy będziecie wszyscy! Misja rozpoczyna się jutro o 5 rano.
-O nieee. - jęknął cicho Matashi słysząc imię swojej miłości.
-Coś ci nie pasuje Matashi Yamahiku?!
-Wszystko w porządku, Tsunade-sama.
Prędko wyszli z biura, widząc oczekujący wzrok kobiety. Rozmawiali trochę chcąc uporządkować sobie jutrzejszy dzień. Zapowiada się parę ciekawych chwil... z Megi, zranioną przeze mnie kunoichi i wybuchową Ino, która na pewno zajdzie mi za kość. Jakie to kłopotliwe....

* * *

Tak szczerze, to miałam poczekać, aż pod rozdziałem będzie przynajmniej pięć komentarzy, ale jak coś napisze to muszę to wstawić bo mnie rozsadza :) Do następnego !!! Mam nadzieje że isępodoba