piątek, 18 października 2013

Rozdział 9

-To koniec... nauczyłem Cię wszystkiego co potrafiłem, a teraz... musimy porozmawiać. -siedzący wśród książek, zwoi pergaminów blondyn podniósł głowę i popatrzył zdziwiony na starszego mężczyznę. Odłożył czytaną właśnie księgę, po czym cały zdrętwiały zmienił pozycję, krzywiąc się lekko patrzył wyczekująco na Torę. Białowłosy usiadł powoli nie przejmując się morderczymi spojrzeniami blondyna i zaczął mówić:
- Otóż Naruto Namikaze Uzumaki, moje prawdziwe imię to Yahiko Namikaze i jestem bratem twojego ojca, Minato. Tora hanshu kōri to tylko przydomek, którego używam, mało kto wie że jestem z rodu Namikaze i nikt nie powinien się o tym dowiedzieć. Nie przerywaj mi proszę, a opowiem ci wszystko o mnie, o twoim ojcu i matce, a także o tym co musisz zrobić. Otóż niestety twoja matka na prawdę umarła, Kushina była chora, na serce i nie było dla niej nadziei, mogła przeżyć gdybyś się nie urodził, ale nie chciała nawet o tym słyszeć, kochała cię odkąd dowiedziała się że jest z tobą w ciąży. Umarła w czasie twoich narodzin, nawet nie wiesz jak szczęśliwa była mogąc cię zobaczyć, przytulić i poznać. Kochałem ją jak siostrę, którą poniekąd dla mnie była i zaopiekowałem się tobą, gdy mnie o to poprosiła jednak...
-A tata? Co z nim?
-Miałeś mi nie przerywać młody, dojdziemy do niego. Właśnie miałem mówić o twoim ojcu, a więc...

~Retrospekcja~

Kushina leżała na łóżku, niestety już martwa, obok niej siedział Yahiko, przytulając małe, nadzwyczaj spokojne dziecko, chłopca, który mimo że nie spał, miał zamknięte oczy. Kawałek dalej stał Minato, Yondaime Hokage, wioski Liścia - ojciec chłopca. Płakał, jego czy były czerwone, pełne nieustannie płynących po policzkach kryształowych łez. Twarz zdążyła już mu spuchnąć, a mimo to uśmiechał się lekko patrząc na syna, podszedł powoli do brata biorąc dziecko i ostrożnie przytulając je do siebie. Jednak gdyby nie szybka reakcja białowłosego, dziecko leżałoby na ziemi, szybko popatrzył na malucha, którego oczy świeciły na czerwono, tęczówka była całkowicie czarna, a w jej środku tlił się mały płomyk. Mężczyzna zdziwił się tym, jednak zaraz popatrzył na brata z którym działo się coś dziwnego, upadł na kolana krzycząc w niebo głosy, położył się tarzając po ziemi i trzymając się za głowę.
- Minato! Minato, co się dzieje?! Bracie?!
-Zabierz stąd Naruto, szybko!
- Ale co się dzieje?!
Yahiko nie dostał odpowiedzi, jego brat znowu zaczął krzyczeć, białowłosy słyszał trzask łamanych kości i skrzywił się na myśl cierpienia brata. Minato zaczął się zmieniać, jego włosy zmieniły kolor na czerwony i znacznie się wydłużyły, a oczy stały się czarne, z pleców wyrosły mu wielkie czarne skrzydła, a strój diametralnie się zmienił.
- Szybko, zabieraj stąd Naru i uciekaj bracie! Yahiko, ja dłużej nie dam rady! Argggh!
-Bracie? Minato? Wszystko dobrze?- w odpowiedzi usłyszał tylko przerażający śmiech.
-Twój żałosny braciszek już nie operuje tym ciałem, teraz jest moje, a on nie żyje. Nazywam się Szkarłatny, i od teraz jestem panem wszystkiego.- zaśmiał się znowu, a następnie wyciągnął wielki czarny miecz, z czerwoną rękojeścią, po czym wycelował ją w dziecko, ułożone w ramionach Yahiko.
-Oddaj mi to dziecko, gdy je zabije, wszystko się dopełni.
-NIGDY!
-Więc zabiorę Ci je siłą idioto... - słysząc to białowłosy dotknął szybko ciała Kushiny i zniknął, ale miecz zdążył rozciąć policzek dziecka robiąc na nim bliznę, ciągnącą się do szczęki. Yahiko użył techniki teleportacji i wraz z rodziną przeniósł się do małej rezydencji Namikaze, nikomu nie znanej...

~ ~

- Co? To niemożliwe... Kłamiesz Tora! Kłamiesz!
- Nie kłamie Naru, popatrz na swój policzek, podejrzewam że zawsze zastanawiałeś się skąd to masz, to odpowiedź.
-A-ale mój tato?! Mój tato Szkarłatnym? Własny ojciec chce mnie zabić?! To niemożliwe! NIE!
- Posłuchaj mnie młody, to nie jest twój ojciec, to tylko jego ciało, opanowane przez duszę starożytnego mściciela, który znajdował się w tobie, gdy się obudziłeś. Twoim przeznaczeniem, Naru jest go zabić.
-Ja? Mam zabić własnego ojca? Myślisz że dam radę? Wierzysz w to? I jakim cudem cię nie pamiętam, co? Wujku ...
- Tak, ty to zrobisz i ja to wiem. Twoja pamięć została wymazana i w wieku 4 lat przeniesiono cię do Konohy, gdzie się wychowywałeś. Twój wygląd został zmieniony i twoja chakra zablokowana, ale dzięki mnie odblokowałeś wszystko, a teraz jeśli pozwolisz młody, to przywrócę twój normalny wygląd. - Namikaze podszedł do blondyna kładąc mu dłoń na czole i składając rękę w pieczęci, a wygląd młodszego zaczął się nieznacznie zmieniać. Na końcach jego złotych włosów pojawił się czarny i biały kolor, zyskał też kilka takich pasemek. Jego oczy zmieniły kolor, były czarne z czerwonym płomieniem, w którym były złote iskierki- symbol że rozwinął swoje umiejętności. Jego strój także się zmienił, miał na sobie teraz czarną siatkową koszulkę, na którą założony miał czarny podkoszulek z wycięciami, jego spodnie, także czarne do kostki, ze ściągaczami przy nogawkach miały na udzie emblemat ognia, taki jak w jego oczach. Na tym miał założony czarny płaszcz ze złotym tygrysem przepasanym czerwonymi i białymi płomieniami. Yahiko uśmiechnął się widząc, że blizny z twarzy chłopaka zniknęły, a na płaszczu pojawił się także czerwony lis posiadający 9 ogonów. Twarz Naruto nieznacznie zmieniła kształt, a sam chłopak poczuł się jakby dopiero teraz był w swoim ciele, czuł że teraz jest prawdziwym sobą. Poczuł także wypełniającą jego żyły moc. Na jego ramieniu pojawiła się miniaturka Kuramy( taki sam jak ten mały Kurama w Naruto Shippuuden) uśmiechającego się nieznacznie, a po lewej stronie blondyna, na pasie pojawił się przepiękny miecz, pełen dziwnych znaków jak i na ostrzu tak i na rękojeści. Białowłosy nie pozwolił jednak otworzyć oczu bratankowi, włożył rękę do kieszeni wyciągając z niej długi wisior, taki sam jak jego, tyle że z płomieniem, takim samym jak na spodniach i w oczach blondyna.
- Możesz otworzyć oczy, Naruto.- chłopiec jednak nie zdążył tego zrobić, gdy padł jak długi obok stojącego Yahiko „ Jego ciało już nie wytrzymało… i tak bardzo dużo zniósł, ale to dobrze bo gdy się obudzi nie będę już w jego ciele, będzie już je miał dla siebie”. Nie zwracając większej uwagi na Naru złożył około stu skomplikowanych pieczęci „wychodząc” z głowy i ciała chłopaka.

Młody Namikaze obudził się pod wielkim drzewem, przykryty dużym kocem. Wysoko ułożone Słońce wskazywało że jest koło 13, obok chłopaka znajdowała się nabita na wystruganą gałęź upieczona ryba, bardzo duża ryba, a kawałeczek dalej niewielkie ognisko „Jedz” usłyszał w głowie Naruto i nie zastanawiając się nad niczym szybko sięgnął po posiłek zajadając ze smakiem. Dopiero teraz rozglądnął się po okolicy, przed nim znajdowało się duże, przejrzyste jezioro i wiele różnokolorowych kwiatów, roślin. Gdy skończył jeść, Naru podszedł do jeziora by umyć twarz i ręce, jednak przyglądając się w tafli wody zaniemówił, to był on, a jednak zdawało się że ktoś całkiem inny, ale czuł się dobrze nawet bardzo dobrze. Podobało mu się to co widział, wiedział że teraz to prawdziwy on.
- Wow, to na serio ja? Wyglądam…
-… jak pełnoprawny Namikaze Naruto, wyjątkowy chłopak z klanu Namikaze, władca ognia, a teraz i… lodu. – przestraszony chłopak zaczął szukać osoby, do której należał ten potężny głos, pokręcił głową zrezygnowany gdy nie zauważył nikogo, a w ten przed nim zmaterializował biały tygrys, w czarno złote pasy i wtedy usłyszał w myślach „ teraz możemy się tak komunikować, jak na razie będę się pokazywał tylko w tej formie, jako twój doradca, przyjaciel i towarzysz. Musimy ruszać Naruto, jak widzisz oddałem ci kontrolę nad twoim ciałem i popatrz na swój strój. Obejrzyj go dokładnie” . Na jego płaszczu pokazały się kawałki lodu, to samo stało się na emblematach na jego spodniach i wisiorze, a także na oczach. „Wierze w młodego, da sobie radę i wtedy Minato zaznasz spokoju, w końcu, po tylu latach. Będziesz mógł umrzeć.”
- Jestem władcą lodu? Ale jak, jakim cudem? Yahiko, przecież ty…
-„Hai, jesteś. Oddałem ci dużą część mojej mocy, chciałem to zrobić więc lepiej nic głupiego nie mów.”
-Arigatou wujku. – mówiąc to Naruto przytulił się do wielkiego tygrysa.
Nie zwlekając długo chłopak ze zwierzęciem ruszyli w drogę, w stronę Konohy. Po drodze chcieli wstąpić jeszcze do Suny, do Kazekage a po wizycie w Konosze Naruto obiecał sobie znaleźć Meg, zrobić to za wszelką cenę. Namikaze biegli przez bardzo długi czas, gdy już zbliżali się do Suny zobaczyli wielki wybuch dobiegający z samego centrum wioski. Patrząc po sobie, młodszy szybko złożył pieczęcie i siadając na tygrysa zawołał „ Hiraishin no justu” w ten sposób znajdując się dużo bliżej upragnionego celu. Widząc co się tam dzieje, miecz trzymany w ręku Naruto upadł na ziemie, a on sam zaniemówił… to było… PIEKŁO.

~ ~
Ohayo! Od razu chcę wszystkich bardzo serdecznie przeprosić :/ ale niestety nie mam rady, rozdziały tutaj nie będą pojawiać się za często i też nie będą zbyt długie. Powód jest prosty brak czasu, szkoła i problemy osobiste. Notka mnie nie satysfakcjonuje, no ale jest. Możecie mnie za to znienawidzić, przestać czytać mój blog itp. ale ja niestety tego nie zmienię. Do następnego :)

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 8

Młody chłopak po raz kolejny zmierzał na stojącego naprzeciw niego mężczyznę, będąc już niedaleko niego zaczął walkę wręcz, jednak gdy zauważył że nie daje to większych efektów, wycofał się odskakując od przeciwnika i wytworzył w ręce kulę, o kolorze czerwonym i krążącymi wokół niej czarnymi gwiazdami.
-Kyuuhoshigan! – wykrzyczał chłopak zamierzając się techniką, na przeciwnika o białych włosach, podbiegł do przeciwnika, ale gdy znalazł się koło niego momentalnie znikł pojawiając się za nim i wbijając kulę w jego plecy. Siła jutsu odrzuciła blondwłosego do tyłu, gdzie uklęknął na ziemi, opierając się o nią jednym kolanem, dłonie położył na udach, a jego oddech był nieregularny. Odwrócił się gwałtownie i jęknął głośno słysząc oklaski.
-Brawo młody, robisz postępy, powoli, ale idziemy dalej. To dopiero półtorej miesiąca, a tobie bardzo dobrze idzie . Jeszcze się poprawisz. Mamy dużo czasu, dopóki to ciało jest moje, dopóty nie umrzesz.
-Hai sensei! –powiedział Naruto dysząc ciężko, otarł czoło zmywając z niego duże ilości krwi sączącej z tego jak i z wielu miejsc na jego ciele. Skrzywił się patrząc na dłoń, ale wstał szybko patrząc na Torę, wznowili trening walcząc dalej i tworząc kolejne niszczycielskie techniki. Dogadywali się oni jak bracia, mimo że starszy z nich czasem wyżywał się na młodym Namikaze, pokazując mu gdzie jego miejsce to chłopiec był mu drogi i nie chciał go skrzywdzić, jednak ani razu nie pokazał tego Naruto.


W tym samym czasie trening trwał także na polu treningowym numer 4, tam mierzyła się niebieskowłosa kunoichi, z czarnowłosym shinobi o zwykle hebanowych tęczówkach, zwykle bo tym razem były one koloru czerwonego, trzy łezki formowały się wokół źrenicy chłopaka. Dziewczyna wyciągnęła Sai próbując zaatakować z zaskoczenia, jednak jej przeciwnik dzięki Sharinganowi przewidział jej ruch i szybko sparował go swoim ostrzem. Mierzyli się tak już dłuższy czas, byli na równym poziomie, chociaż dziewczyna co jakiś czas odskakiwała trzymając się za rękę, która doskwierała jej po ostatniej walce.
-Wystarczy już siostrzyczko, chodźmy coś zjeść.
-Nie! Idź sam Itachi, proszę chcę tu zostać..
-W takim razie…
-Sama. Chce być sama. – szybko wcięła się w zdanie Uchihy, posyłając mu błagalne spojrzenie.
-Dobrze, ale nie przemęczaj się mała.- uśmiechnął się delikatnie, pocałował fioletowooką w czoło i zniknął w czarnych płomieniach. Megi uśmiechnęła się do siebie i podeszła do drzewa gdzie siadła, opierając się o pień, po czym zamknęła oczy. Otworzyla je po kilku minutach czując nową siłę w swoich oczach. „C-co się dzieje?”. Wtem usłyszała cichy głos.
-Niesamowite…
-Eee? Kto tu jest?! Lepiej szybko się pokaż bo mnie popamiętasz!
-Słyszałaś mnie? Wow, nieźle.- z drzewa oddalonego od niej o dobre kilka minut zeskoczył wysoki, starszy mężczyzna o długich, spiczastych, szarych włosach.
-Kim jesteś?
-Jak to? Nie poznajesz mnie mała? Jestem Jiraya, chrzestny Naruto.
-J-Jiraya?- wyszeptała cicho, a zaraz gwałtownie zachłysnęła się powietrzem gdy wspomnienia związanie ze starcem zalały jej umysł, treningi, nauka, śmiechy, ból.. był dla niej jak wujek, którego nigdy nie miała, a raczej nigdy nie poznała. – Oh Jiraya- jęknęła wtulając się w ciało mężczyzny i szlochając głośno. – tak bardzo mi przykro, t-tak bardzo, j-ja chciałam go uratować… Ji-Jiraya… przepraszam.
-Cicho malutka, cicho, nic się nie stało, nie miałaś na tyle siły, a on zginął abyś ty mogła żyć kochana.
-J-ja za nim tęsknie, bardzo, staram się, ale to wszystko jest udawane, myśle o nim w każdej chwili, minucie, sekundzie mojego życia.
-Ja też za nim tęsknie, brakuje mi jego uśmiechu pomysłów, jego obecności. Wiem jak się czujesz.
-Byłam przy nim jak umierał, w-widziałam jak go zabijano… to była najgorsza chwila mojego życia.
-Wiem kochanie, ale popatrz co przez to wyzwoliłaś, twoje oczy to Kekkei Genkai twojej wioski, bardzo rzadko się nadarzające. Gdybyś widziała swoje oczy…. Twoja źrenica jest srebrna, w kształcie niepełnego księżyca, a tęczówka ma kolor niebieski, jakbyś miała w tęczówce wodę, która delikatnie porusza się przy każdym twoim ruchu. Nazwa tego Kekkei Genkai MunGingan, postaram się pomóc ci je opanować.
-Jak to? Ja posiadam dziedziczną moc? Ja? Dlaczego akurat ja?
-Bo masz bardzo ważną misje w życiu, o której ja nic nie mogę ci powiedzieć. Co jest twoim przywołańcem?
-Wilki.
-Wspaniale, teraz będziesz miała drugiego przywołańca, białego tygrysa. Wiedziałem że jesteś wyjątkowa, mała. Twój MinGingan potrafi naprawdę dużo, najsilniejszy jest podczas peni księżyca, wtedy pobiera z niego energię, a ty w tym czasie czujesz się niesamowicie. Twoje instykty, wzrok, słuch, węch będą wyczulone, a ty sama dużo zwinniejsza. Nie wiem za dużo o twoim kekkei genkai, ale wiem że będziesz mogła posługiwać się srebrem, jako swoim elementem, a także wodą, która jak mniemam jest twoim podstawowym żywiołem.
-Hai, wraz z powietrzem.
-Idealnie, a teraz wracaj do domu, jutro zaczniemy pierwszy trening, bądź punktualnie o 7 i pamiętaj… nie przemęczaj się, a jeśli będziesz czegoś potrzebowała, zawsze jestem do twojej dyspozycji. Jednak przy Itachim będę zbędny, on jest dla ciebie idealny. Śpij dobrze Meagane.
-Dobranoc Jiraya i Arigatou za wszystko. – uśmiechnęła się delikatnie kłaniając się przed nim nisko i odwróciła się zmierzając w stronę wioski. Biegła przez pierwsze 10 minut, a gdy dotarła do bram Konohy zwolniła i przekroczyła bramę witając się z Izumo i Kotetsu szerokim uśmiechem.
-No, no Megi, cały dzień trenowałaś? Podziwiam cię, już 7 wieczorem, a wyszłaś o 6 rano, nawet Itachi wrócił do wioski 3 godziny temu.
-To aż tyle czasu minęło?- zapytała zszokowana. – dziękuje Izumo, ale teraz musze lecieć, do zobaczenia.
-Pa mała!- zaśmiała się na to stwierdzenie, połowa wioski w której była już około 3 miesięcy mówiła do niej mała, uwielbiała ten zwrot, a najbardziej lubiła gdy mówił tak do niej Naruto, jej kochany Naruto. Szła przez wioskę rozglądając się powoli wstąpiła do sklepu, by kupić sobie coś do jedzenia, przywitała się ze sprzedawcą i sięgnęła po lody ( takie podwójne jak jadł Naru z Jirayją). Zapłaciła za zakup i udała się w dalszą drogę, gdzie po kilku minutach siadła na ławce otwierając smakołyk. I wtedy nadeszło kolejne wspomnienie, ona i blondyn, on idący przez wioskę i ona siedząca na jego ramionach, śmiejąca się w niebogłosy, gdy lód, którym się z nią podzielił kapnął na jego twarz przez co chłopak się skrzywił. Uśmiechnęła się przez łzy, przypominając sobie ten dzień, nie prawdopodobne było dla niej że już go nie zobaczy, nie wierzyła w to „Nigdy w to nie uwierzę… żyjesz i ja to wiem”. Myśląc tak ruszyła dalej, gdy wyczuła czyjąś obecność niedaleko, poszła w tamtym kierunku i znalazła małe jeziorko, w którym odbijał się księżyc i siedzącego koło niego Sasuke, patrzącego w czarne niebo, pełne migających punkcików. Jego twarz była zalana łzami, co kompletnie zdziwiło dziewczynę.
-Sasuke? Stało się coś?
-M-megi? Co ty tu ro-robisz?- wyjąkał szybko odwracając twarz, by nie widziała jego łez.
-Daj spokój, wiem że płaczesz, to żaden wstyd, ale co jest nie tak?
-Wiesz… brakuje mi go, to on mi pomagał w trudnych chwilach, on był dla mnie przyjacielem gdy nie miałem nikogo, dzięki niemu jestem tym, kim jestem, tak silny stałem się tylko dzięki więzi z nim. O-on był dla mnie kimś więcej niż przyjacielem, zastąpił mi brata, pomagał gdy było źle i karcił gdy robiłem coś źle. – z jego oczy znowu pociekły łzy, a Meagane usiadła koło niego wpatrując się w spokojną taflę wody.
- Mnie też go brakuje, bardzo często płacze, przypominam sobie te wszystkie złe i dobre chwile spędzone z nim, a łzy spływają mi niepowstrzymanie, nie radze sobie Sasuke, nikt sobie chyba nie umie z tym poradzić, bo Naruto był wyjątkową osobą, wiem że opuścił wioskę, wiem że zostawił was, ale dzięki temu ja go poznałam i pokochałam. Mam nadzieje że nie zraniło cię to tak bardzo, bo gdyby nie on, j-ja już dawno byłabym martwa.
-C-czy mogę się d-do ciebie przytulić?
-Hai.- szepnęła i przytuliła mocno chłopaka który głośno szlochał w jej ramię.
-Przepraszam za to jaki byłem, chciałem cię poderwać, ale chyba nic z tego. Zakochałem się w tobie Megi, kocham cię od pierwszego wejrzenia, ale wiem że nic  z tego, bo ty kochasz jego, mojego przyjaciela zarazem największego wroga. Zazdroszczę mu.
-Uwierz że odnajdziesz, tą jedyną, a może jest nawet bliżej niż myślisz. – uśmiechnęła się do niego, patrząc w jego oczy. Uchiha widział jednak że jej oczy pozostają puste, smutne, bez iskierki szczęścia się w nich tlącej.
-No, no no widzę że gołąbeczki romansują.- usłyszeli nad sobą. Zerwali się szybko, a ich oczom ukazała się….
-Hokkyo…
-Kto to jest? Znasz ją?
-Hai, to moja przyjaciółka, a raczej była przyjaciółka. Jest po stronie Szkarłatnego.
-Tak, to prawda i ty kochana, za niedługo też do niego dołączysz.
-Dlaczego Ho?! Dlaczego to robisz? Myślałam że umarłaś, gdyby nie ta wizja dalej bym tak myślała…DLACZEGO?!
-Jaka wizja? O czym ty mówisz? Przyszłam ci przekazać wiadomość.
-Ta, w której chciałaś mnie zabić, gdy Szkarłatny cię powstrzymał, ta wizja, a raczej to wydarzenie.
-Moje odejście z wioski…
-I to że zabiłaś Masai’ego. JAK MOGŁAŚ?!
-Zamknij się! Ja musiałam! – zeskoczyła z korony drzewa, na której stała i teraz mogłam się jej bliżej przyjrzeć, nie wiele się zmienia, jedynie jej oczy, były teraz czarne, białko było czarne, a gwiazdka czerwona. Po jej policzkach spływały łzy, które były czerwone… Krew.- Żegnaj Megi, jeszcze trochę i mnie zrozumiesz, a moja wiadomość: Lepiej oszczędzaj siły, bo Mój Pan jest już prawie gotów, wszystko jest gotowe byś stała się panią ciemności. – posłała ostatnie spojrzenie Megi, po czym popatrzyła pierwszy raz na Sasuke, wciąż się w nią wpatrującego. Zszokowana przyjrzała się mu i zniknęła pozostawiając za sobą krwistoczerwonego shurikena.
-O-ona była… wow.
-To było dziwne, bardzo dziwnie, ale nie dołącze do nich, nigdy sobie na to nie pozwolę.- złapała gwiazdę do ręki wsadzając ją do kabury. Wstała powoli. – chodźmy do domu.
-Hai, ale ona… było w jej wzroku coś dziwnego, niesamowitego.- wziął na plecy dziewczynę, która dopiero teraz poczuła zmęczenie i poszli do domu, rozmawiając na każdy temat po drodze.

Leżała na dużym, wygodnym łóżku w ciemnym pomieszczeniu, w swoim pokoju patrząc w sufit i myśląc nad spotkaniem z  przyjaciółką i tym chłopakiem.. Właśnie. Ten chłopak. Jego oczy, te hebanowe oczy. Najpiękniejsze oczy jakie widziała w życiu. Gdy spojrzała na niego poczuła coś niesamowitego, poczuła że potrafiłaby wyrwać się spod władzy Szkarłatnego, że dla niego zrobiłaby wszystko. Wszystko by znów zobaczyć właściciela tych oczu.

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 7

Wchodząc do kuchni zobaczył ją, w rozczochranych włosach, za wielkiej koszulce należącej pewnie do Namikaze, nie mógł oderwać od niej wzroku, była za piękna, nie potrafił sobie wyobrazić jakim cudem ten młotek znalazł tak piękną dziewczynę, ale on to już przeszłość, teraz czas na niego- Sasuke, jego szansa na powolne zdobywanie jej serca. Podszedł wolnym krokiem uśmiechając się delikatnie zagadał:
-My się chyba jeszcze nie znamy? Jestem bratem Itachi’ego, Sasuke Uchiha, pewnie o mnie słyszałaś. Jestem naprawdę silnym ninja.
Dziewczyna zaprzestała robić herbatę i popatrzyła swoim smutnym, zmęczonym wzrokiem na towarzysza, Uchiha aż zachłysnął się patrząc na nią, mimo czerwonych oczu, napuchniętych policzków i smutnego wyrazu twarzy była śliczna, nikt nie mógł temu zaprzeczyć, wiedział że Megi będzie jeszcze jego, choćby nie wie jak miał się starać.
-Cześć , na imię m-mam Megi i nie, nie słyszałam o Tobie, ale miło poznać rodzinę mojego braciszka.
-Braciszka?
-Itachi’ego, mój ukochany brat, jedyna osoba która mi została.
-Co się stało z resztą twojej rodziny?
-J-ja nie chce o tym mówić, nie znam Cię, nie ufam Ci.
-Zawsze możesz poznać. – uśmiechnął się szerzej podchodząc do niej i opierając dłonie na blacie, tak by nie mogła mu uciec.
-Z-zostaw mnie, proszę.
-Lepiej się od niej odsuń, ale to już! Inaczej nie ręczę za siebie… Uważaj Sasuke, za nią jestem gotów zabić. – młodszy Uchiha momentalnie odskoczył od dziewczyny, a jego chytry uśmieszek zniknął z twarzy. Itachi podbiegł do dziewczyny, która momentalnie się w niego wtuliła, szlochając głośno, ten kręcąc głową z politowaniem popatrzył na brata, który szybkim krokiem wyszedł z kuchni. Wziął Chakirache na ręce i zniknął, pojawiając się w pokoju dziewczyny.
-Nie powinnaś wychodzić, wiesz że mogło Ci się coś stać, a z Sasuke, ja się policze.
-Chciałam tylko coś zjeść, jestem bardzo głodna, T-twój brat… nie podoba mi się on.
-Zaraz Ci wszystko przyniosę, masz odpoczywać kochanie, on będzie się od Ciebie trzymał z daleka, dopilnuje tego, nic Ci nie zrobi.
-Mam nadzieje, przestraszył mnie.
-Nic się nie bój, a teraz leż, a ja zaraz wróce.
-Hai! – zasalutowała patrząc na chłopaka, a zaraz obydwoje wybuchnęli śmiechem, a Meg położyła się powoli na poduszce, biorąc do ręki zdjęcie chłopaka, znanego pod imieniem Naruto. „ Pusto mi tu bez Ciebie… Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym się przytulić do Ciebie, czuje się taka … rozdarta, nie znam Cię, ale wiem że tylko przy Tobie będę czuć się bezpieczna, szczęśliwa. Dlaczego mnie zostawiłeś? Co takiego się stało? C-co?” Przerwała rozmyślanie gdy fala kolejnych wspomnień zalała jej głowę.
Walka.
Naruto.
Szkarłatny.
Krew.
Przebite mieczem ciało.
Obietnica.
Uśmiech na zakrwawionych ustach.
Pierścionek.
Krzyk.
I ból. Niewyobrażalnie wielki ból. Cierpienie. Koniec.
Szloch wydobywający się z jej gardła aż zatrząsnął jej ciałem, leżała, a nieprzerwany potok łez spływał po jej twarzy. „ Ja… pamiętam to, pamiętam jego śmierć, cały ten ból powraca… przypominam go sobie, mojego Naruto, żył dla mnie, umarł za mnie. Nie to nie prawda… on nie mógł.”
Itachi wszedł do pokoju, położył posiłek obok łóżka i przytulił dziewczynę obróconą plecami do niego, ta zaraz odwróciła twarz w jego stronę i podniosła się na łokciach.
-Itachi-san, braciszku… Co się stało z Naruto? On nie u-umarł prawda? NIE! To nie możliwe … NIE! – złapała się za głowę kładąc powtórnie na poduszce, Uchiha widział na jej twarzy niewyobrażalnie wielkie cierpienie, przytulił ją mocno, gładząc po włosach.
-Cichutko mała, on umarł, za Ciebie, to z miłości, kochał Cię i czuwa nad Tobą, tam z góry, pilnuje Cię skarbie.
-Z-za każdym razem jak myśle o nim, czuje nie wyobrażalny ból, t-to przez Szkarłatnego, a-ale im więcej o nim myśle, tym więcej sobie prz-przypominam, jak on mógł… to nie było potrzebne, nie …. Nie wierze w to! Rozumiesz? To nie możliwe! Nie on, nie mój Naru-chan. Przecież obiecał.
-Ćśśś, piękna, on zawsze będzie przy Tobie, o tutaj.- powiedział pokazując na serce.
-Nie chce go w moim sercu, chcę żeby był obok mnie, żebym codziennie mogła widzieć ten piękny uśmiech, niebieskie oczy, w których można było zatonąć, żebym mogła każdego dnia iść spać i budzić się koło niego. Ż-żeby po prostu był przy mnie i k-kochał mnie, potrzebuje go przy sobie, j-ja nie dam rady bez niego. NIE!
Czarnowłosy nie odezwał się tylko przytulił mocno dziewczynę, dając się jej wypłakać, czuł wzbierające mu się łzy pod powiekami, ale stwierdził że będzie silny, nie może pokazać Megi że on też sobie nie radzi, musi być silny i pokazywać swojej ukochanej siostrzyczce że ma w nim wsparcie, że zawsze może na niego liczyć.
-Kocham Cię, Meagane, pamiętaj o tym i Naruto… On także Cię kochał i zawsze będzie, choćby nie wiem gdzie był.
-Ja Ciebie też kocham braciszku, i jego tak samo…- wstała i wychyliła się przez okno krzycząc. – kocham Cię Naruto Namikaze! Słyszysz mnie? Gdziekolwiek jesteś, czy żyjesz czy nie, kocham Cię skarbie!- po tym położyła się z powrotem i zabrała do pałaszowania przyniesionego przez Uchihe spaghetti.
~ W tym samym czasie… gdzie? Kto to wie ….~

W kącie swojej klatki siedział Naruto, myśląc jak wydostać się, jak odzyskać własne ciało, drapał on delikatnie za uchem lisa leżącego obok niego. „ Musze się wydostać, dla Megi, zrobię dla niej wszystko, musze! Nie mogę jej tak zostawić, mojej ślicznej, małej Chakirache. Obiecałem się nią opiekować i będę to robił, chociażbym miał zmierzyć się z całą armią”
- No, a Ty Namikaze dalej myślisz o tej małej panience o niebieskich włosach? Daj spokój, ona pewnie Cię nie pamięta. Muszę Ci powiedzieć że żyje, i ma się dobrze.
-Draniu! Współpracujesz ze Szkarłatnym prawda?
-Ja z nim? Nie rozśmieszaj mnie Naruto… On mnie dorasta mnie do pięt! Nie rozumiem jak mogłeś w ogóle z nim przegrać… Jesteś słaby! Zwykły dzieciak z Ciebie rozumiesz?! Uważasz się za nie wiadomo jak silnego, a przyjdzie co do czego, przegrywasz z takim słabeuszem… Hahhahhaha. Żałosne.
-Jeżeli tak…. To ja jestem nikim przy Tobie, nie dam sobie z Tobą rady, nigdy, to dlaczego mnie nie zabijesz? Naprawdę będziesz kazał mi tu zostać? Na wieczność?
-Bo jesteś świetną zabawką, poza tym to ciało bez Ciebie, nie da rady, a ja… mogę w każdej chwili sprawić sobie chwile rozrywki.
-Ja chce tylko wrócić do Megi… tylko tego chcę, zrozum mnie, niczego więcej nie potrzebuje. Chcę żeby była bezpieczna, to jest moja prośba do Ciebie.
-Nie będę spełniał żadnych Twoich próśb rozumiesz?! Trzeba było nie walczyć z tym debilem, jeśli wiedziałeś że nie masz szans. Znalazł się bohater… od siedmiu boleści.
-Proszę… błagam Cię, Tora.
-Wiesz co? Jesteś po prostu słaby, ale mam dla Ciebie propozycję, dam Ci tu trochę swobody i będę Cię trenował, a potem dam Ci pokonać Szkarłatnego, aby ta Twoja mała była bezpieczna. Chcesz tego?
-Tak, błagam. Jak niczego innego, Arigatou Tora.
-Dobra, a więc trening zaczynamy od jutra, a i Namikaze? Nie myśl że jestem dla Ciebie dobry, po prostu, nie będziesz się tu aż tak marnował, jeśli dam Ci małe zajęcie, ale nie ma taryfy ulgowej, rozumiesz dzieciaku?! Znaj moje dobre serce… - po tych słowach zniknął a Naruto ze szczęścia przytulił lisa, patrzącego z niedowierzaniem, na miejsce, w którym przed chwilą stał Tora.
-Kyuubi.. to, czy to dzieje się naprawdę?
-Widać nie jest on tak do końca zły … poza tym, nazywam się Kurama. To moje prawdzie imię.
-Kurama? Arigatou przyjacielu.- uśmiechnął się szeroko, szczerząc kły do lisa. W pewnej chwili poczuł jak łańcuchy znikają, ale za to poczuł pieczenie na ciele, od barków przechodziły mu przez ciało dwa pasy przerywanych linii, które przecinały się pod klatką piersiową. „To umożliwi Ci  normalne poruszanie się, ale ja dalej kontroluje Twoją chakre Namikaze, nie próbuj żadnych sztuczek, bo skończy się to dla Ciebie źle.” Wyszeptał jedynie „dziękuje” i uśmiechnął się lekko patrząc w górę.
~ Tora ~
Ten dzieciak… coś w nim jest, nie dziwie się, jest przecież spokrewniony z Minato… no i ze mną, na pewno coś z niego będzie. Kiedyś mu powiem, opowiem mu o ojcu i o sobie, o tym kim byliśmy naprawdę i jakie mieliśmy życie, a na razie, niech myśli że jestem tym złym. Mimo wszystko od zawsze go chroniłem, robiłem to za prośbą Minato, ale też dla tego że zależy mi na nim. Nie mogę się doczekać spotkania ich dwóch, to będzie coś niesamowitego. Jemu na pewno uda się uratować własnego ojca. Ja tego nie potrafiłem, a on? Jak się dowie, to będzie jego nowy cel w życiu. Jestem pewien, ale najpierw musi przejść naprawdę solidny trening, będzie dużo bólu, krwi i łez, nie może zobaczyć że mi na nim zależy. Do tego trzeba czasu…

~ Narrator ~

Mężczyzna imieniem Tora hanshu kōri uśmiechnął się delikatnie do wspomnień o nieżyjącym(?) Minato Namikaze, biegnąc przez las rozmyślał o ich dotychczasowym życiu. To samo robił tkwiący w nim Naruto Uzumaki- Namikaze, wiedział że w Torze jest coś dobrego, że nie jest do końca zły i miał nadzieję, że odzyska wolność i własne ciało. Leżał on oparty o Kuramę i myślał o swojej niebieskowłosej piękności, zastanawiał się co teraz robi i czy go pamięta. Czuł radość, na nowo odzyskał nadzieje. Patrzył na bransoletkę, którą od niej otrzymał, zwykły rzemyk, ze srebrną blaszką, na której było napisane „Megi- Twoja na zawsze”. Gdzieś w Konosze, w całkiem innym kraju niż znajdował się chłopak, a raczej jego ciało, na taką samą bransoletkę, tyle że z napisem „ Naruto- Twój na zawsze” wpatrywała się Meagane, która znalazła ją gdzieś między ubraniami. Uśmiechała się, rozmyślając na temat chłopaka „ gdziekolwiek nie jesteś Naru, odnajdę Cię, obiecuje, jak tylko dojde do siebie to po Ciebie przyjdę. Czuje że żyjesz, czuje jakąś cząstke Ciebie na tym świecie. Czekaj na mnie skarbie”.





~ ~ ~


przepraszaam, przepraszam, przepraszam :/ obiecywałam ten rozdział .. i co? lipa z tego -.- byłam w szpitalu :/ miałam poważną chorobę nerek i wgl, potem załatwianie szkoły, i tak nie dostałam się tam gdzie chciałam :/ potem problem z chłopakiem i tak się nałożyło:( ale macie rozdział, starałam się strasznie, mam nadzieję że będzie w miarę dobry. Czy czytał by ktoś z was mój blog o paringu NaruSaku? Chciałabym takowy założyć , ale nie wiem kto lubi tą parę :) Następny rozdział? Nie mam pojęcia kiedy...

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 6



Ktoś zapukał do drzwi, zdziwiony chłopak wstał na chwiejnych nogach i spojrzał na godzinę „ 3 nad ranem? Kto może coś chcieć o tej porze?” Otarł łzy, które i tak dalej spływały po jego policzkach. Nie wstydził się ich, nie miał czego, Naruto go tego nauczył, nie wolno się wstydzić płaczu, szczególnie za kimś na kim na cholernie zależało. Otworzył powoli drzwi, za którymi znajdowały się dwie patrzące na niego ze zdziwieniem osoby, dziewczyna o smukłej sylwetce, długich blond włosach wyjątkowo rozpuszczonych i grzywce zakrywającej jedno z pięknych, niebieskich oczu i chłopak, bardzo do niego podobny tylko trochę niższy, o krótszych czarnych włosach i tak samo czarnych oczach, które patrzyły teraz z zaskoczeniem na oblicze starszego brata.
-Co się stało Itachi-san? Jesteś cały z krwi. – zdziwiona Ino odgarnęła włosy z oczu, aby lepiej widzieć chłopaka.
-A tak, mały wypadek przy pracy.- Uchiha uśmiechnął się lekko, ale przybyła dwójka od razu zauważyła że był to sztuczny uśmiech, osoby zmęczonej bez radości.- Wejdźcie proszę, a ja się tylko przebiorę, ale proszę zachowujcie się cicho. Megi śpi… musiała odpocząć.
-Hai Itachi-san.- Yamanaka uśmiechnęła się lekko wchodząc do środka, ponury Sasuke wszedł zaraz za nią i udali się do salonu, gdzie rozsiedli się na dużej kanapie. W tym czasie Itachi poszedł powoli do góry gdzie przebrał się i następnie przemył twarz. Popatrzył na swoje oblicze w lustrze, podłużne rozcięcie na policzku, nie za głębokie jednak nadal krwawiące nie sprawiało mu bólu. Odbicie pokazywało smutnego, zmęczonego życia człowieka, miał oczy starca, osoby która dużo wycierpiała w życiu, a jeszcze więcej się nauczyła. Patrzył tak przez chwilę, gdy zaraz powycierał twarz małym ręcznikiem i wyszedł z łazienki podtrzymując się ściany. Cichutko zszedł na dół i udał się do kuchni, gdzie zrobił herbatę swoim gościom, idąc do salonu usłyszał ciche głosy, jednak ciężko mu było zrozumieć cokolwiek przez pulsujący ból głowy. Wchodząc do pokoju zapytał głośno:
-A więc co was sprowadza o tak późnej porze, do mojego domu?
-Itachi-san, ja chciałam sprawdzić jak się trzymacie i zobaczyć do Megi-chan, czy wszystko jest w porządku z jej zdrowiem.
-Hai, trafisz sama? Na górę, ostatnie drzwi po lewej. Zaprowadziłbym Cię, ale nie najlepiej się czuje.
-Tak, tak dam sobie radę. Za niedługo będę z powrotem.- dziewczyna poszła w stronę schodów odprowadzana wzrokiem braci Uchiha.
-A ty bracie? Czemu tu przyszedłeś?
-Chciałem wszystko wyjaśnić, nikt nie chce mi powiedzieć skąd jest ta dziewczyna, ani czemu wróciłeś, czemu ona tu jest.
-I uważasz że ja powinienem Ci to powiedzieć?
-Hai. – Itachi widział po bracie, że ten zaczyna się powoli denerwować spokojnym podejściem starszego członka rodziny.
-Dobrze, zrobię to, ale pod jednym warunkiem, wysłuchasz mnie potem.
Sasuke tylko pokiwał głową, a jego brat zaczął długą opowieść o Megi, opowiedział mu o Naruto, o wszystkich jego czynach, o tym jak ceni byłego przyjaciela Sasuke i o tym jak cieszył się że spotkał kogoś takiego. Opowiadał mu o uczuciu miedzy Naru, a Megi i o walce ze Szkarłatnym, o tym jak wiele nauczył się od młodszego przyjaciela i jak silny się stał. Na koniec opowiedział mu całą prawdę o sobie, a to co zobaczył w oczach brata zszokowało go. Powoli po policzku młodszego Uchihy spływała łza, iskrząca w padającym przez okno świetle księżyca. Krystaliczna, czysta łza, w której zawarte było tak wiele uczuć.
-Przepraszam- wykrztusił cicho, dławiąc się niepohamowanym już potokiem łez. – ja przepraszam Itachi, nienawidziłem Cię, chciałem zabić, obwiniałem o wszystko co złe. Przepraszam. – spuścił głowę nie ocierając już łez, gdy poczuł uścisk, starszy Uchiha z trudem podszedł do sofy i siadając na niej przytulił mocno płaczącego chłopaka.
-To nie twoja wina, chciałem żebyś tak myślał, chciałem tego. To było prostsze rozumiesz? To była moja decyzja.
Ino w tym czasie sprawdziła stan dziewczyny i uśmiechnęła się delikatnie dotykając jej włosów „śliczna” pomyślała i wyszła wolno z pokoju zamykając delikatnie drzwi. Bezszelestnie zeszła po schodach jednak przyspieszyła słysząc cichy szloch, scena którą zobaczyła sprawiła że otworzyła usta ze zdziwienia, delikatny, śliczny uśmiech Itachiego, tym razem szczery i jego ręce przytulające płaczącego Sasuke w rodzinnym uścisku. Uśmiechnęła się lekko i usiadła na fotelu mówiąc cicho:
-Dobrze się nią zająłeś, lecz niestety będzie jej potrzebna codzienna kontrola, więc będę tu częstym gościem, a teraz… powinnam już chyba iść.
-Nie, zostańcie. Zostań Ino-chan, mam dla Ciebie propozycje, wprowadź się tu na czas opieki nad Megi. Będzie to prostsze dla Ciebie jak i dla mnie.
-Ale Ita-Itachi, nie mog…
-Nie przyjmę odmowy Ino-chan. Zostajesz i koniec.
-Hai, dobrze, tylko muszę jutro iść po rzeczy.
- To już najmniejszy problem, chodź pokaże Ci pokój. Poczekaj chwile braciszku.
Itachi wszedł cicho na piętro i otworzył drzwi koło pokoju Megi, Ino ujrzała śliczny pokój, dwie fioletowe i dwie niebieskie ściany idealne pasowały do jej stylu, a wielkie niebieskie łóżko z baldachimem było idealne. Miała mały balkonik i dużą, przestronną szafę.
-Czy ten pokój może być?
-Tak, jest piękny, arigatou Itachi-san. – uśmiechnęła się delikatnie, a on zachłysnął się powietrzem widząc jej piękną twarz.
-Swoją drogą, pięknie wyglądasz w rozpuszczonych włosach, wiesz? Dużo lepiej niż w związanych, powinnaś chodzić tak częściej.- odwróciła się od niego, by ukryć szkarłatny rumieniec który wpłynął na jej twarz. – nie chowaj się, widzę że się rumienisz i naprawdę dodaje Ci to jeszcze więcej piękna… dobranoc śliczna.
-Dobranoc.. – wyszeptała powoli dziewczyna patrząc na drzwi, przez które chwile temu przeszedł Itachi. Położyła się na łóżku rozmyślając o czarnookim chłopaku, który potrafił tak bardzo zawrócić jej w głowie „chyba się zakochałam…” pomyślała uśmiechając się delikatnie i oddała się w własne marzenia, które kręciły się wokół każdemu znanego Uchihy. Podczas gdy blond włosa piękność leżała w pokoju, Itachi szedł dumnym krokiem do pokoju gdzie znajdował się jego brat.
- No, no nie powiem braciszku… widzę że już podrywasz najpiękniejsze dziewczyny. – mówiąc to śmiał się, nie za głośno by nie zbudzić kunoichi śpiących na górze.
- Daj spokój Sasuke, myślisz że ona chciałaby być ze mną? Niedoczekanie.
-Ta jasne… nie rżnij głupa Itachi, ty to wiesz i ja to wiem, więc? Na co liczysz bracie? Na zaproszenie?
-Chce najpierw zasłużyć na jej zaufanie.- powiedział starszy brat ignorując wcześniejsze zdanie Sasuke.
- Ty i te twoje przestarzałe duperele… jak chcesz. Powodzenia.
- A co z tobą bracie? Podoba ci się ta różowowłosa panienka?
-Eee Sakura? Nie, mam kogoś innego na oku, ale nie dowiesz się kto to. Może kiedyś, a teraz… dobranoc Itachi.
-Sasuke? Chodź do mnie na chwilę.- zdziwiony chłopak podbiegł do brata, gdzie dostał pstryczka w czoło – Tęskniłem za tobą bracie. Dobranoc. – śmiejąc się poszedł do swojego pokoju i zostawił młodego z grymasem na twarzy, delikatnie gładzącego obolały punkt na czole.
-Jeszcze się policzymy Uchiha Itachi! Dorwę cię ty draniu! – krzyknął śmiejąc się i poszedł do pokoju, gdzie zasnął bez długich rozmyślań, a śniła mu się niebieskowłosa piękność, która spała dwa pokoje obok. Zakochał się w niej… chociaż nie zdążył jej jeszcze poznać, wiedział że ją kocha. JĄ. Meagane Chakirache. Dziewczynę jego najlepszego przyjaciela. Martwego przyjaciela. Naruto Namikaze- Uzumaki’ego.




~ ~ ~

przepraszam że tak długo :/ strasznie się z tym czuje ale naprawdę miałam zły okres w życiu ... problemy z oddychaniem, szpital, badania etc. ale mam osobę, dzięki której to wszystko wydaje się być prostsze<3 hmm ... notka nie jest długa:/ wręcz krótka bardzo, ale mam nadzieje że się spodoba:) najbliższa... nie wiem kiedy, myślę że za jakieś 3 tygodnie, do napisania :*

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 5



Gdzieś w ciemnym, wypełnionym wodą pomieszczeniu budził się młody, przystojny chłopak. Jego obolałe ciało z ledwością wykonywało prostą czynność jaką jest wstawanie, czuł że długo nie pociągnie, był słaby, głodny i zmęczony, nagle obok siebie usłyszał żałosny pisk, odwrócił się powoli w jego stronę, ale nieprzyzwyczajone do ciemności oczy chłopaka nie pozwoliły mu zobaczyć co wydało taki odgłos, nagle blondyn odezwał się:
- K-kto t-a-am? – odpowiedział mu śmiech, za chwile przerwany atakiem kaszlu i kolejnym jękiem.
-Widzisz Naruto, teraz jedziemy na tym samym wózku.
-K-Kyuu?! Co to się dzieje? Możesz mi to wszystko wytłumaczyć? – wzrok Namikaze w końcu przyzwyczaił się do mroku, więc mógł spojrzeć na lisa, zrobił to powoli obracając głowę przy czym zaciskał zęby z bólu, gdy zobaczył najpotężniejszego z demonów w postaci lisa, wielkości dorosłego tygrysa wybauszył oczy. Kyuubi miał łapy oraz wszystkie ogony, a także tułów pozamykane wielkimi, metalowymi łańcuchami, wtedy zauważył też że także jego ręce i nogi sa oplatane takimi samymi łańcuchami.
-One wysysają chakrę i osłabiają twoje ciało, nic nie zdziałasz.- wycharczał demon krzywiąc się lekko.
-Zauważyłem, gdzie my jesteśmy lisie?
-W twoim ciele, w mojej, a dokładnie naszej już klatce. – demon uśmiechnął się smutną mówiąc to.
-W-w na-naszej? Jak to?
-Może ja Ci to wyjaśnię Namikaze Naruto. Nazywam się Tora hanshu kōri (Tygrys, władca lodu), a twoje ciało, jest teraz moim ciałem.- mężczyzna zaśmiał się szyderczo i wyszedł z cienia w którym stał. Naruto po raz kolejny miał zaskoczoną minę, Tora stojący przed nim był jego wierną kopią! Różnił się jedynie włosami, które miały śnieżnobiały kolor i oczyma, te miały niesamowicie czarny kolor i pionową, białą źrenicę. Miał podobne blizny do Naruto, tylko że były grubsze, ubrany w czarną koszulę, czarne spodnie i czarne spodnie, na co założony miał biały płaszcz, z szerokim kapturem, na szyi zawieszony miał długi wisior w kształcie śnieżynki.
-J-jak to?! Co zrobiłeś? Gdzie jest Megi? – nastolatek chciał się wyrwać lecz łańcuchy pozwoliły mu dostać się jedynie do krat oddzielających go od Tory.
-Ta mała ślicznotka? Spokojnie dobrze się nią zająłem. Ciesz się Namikaze, bo gdyby nie ja, to byś nie żył, a w zamian, moją nagrodą jest twoje ciało. Swoją drogą jest lepsze niż myślałem.
-Co? O czym ty mówisz gnoju? Zabije cię rozumiesz? ZABIJE!
-Nie gorączkuj się tak bardzo Naruciak, ty umarłeś, teraz jest moja kolej. Zemszczę się na wszystkich, którzy na to zasłużyli, ten świat będzie teraz mój.- rozpłynął się powoli śmiejąc przeraźliwie, a Naruto upadł na kolana roniąc kolejne łzy, szlochał tak bijąc pięściami w ziemie.
-NIE, NIE NIE NIE. NIE! Moja Megi, Itachi… co z nimi będzie? Musze im pomóc.
-Naru… damy sobie radę rozumiesz? Ty i ja, od urodzenia dajemy radę, to i teraz damy. Rozumiesz? Popatrz na mnie chłopcze. Masz mnie, ja ci pomogę i pokonamy Torę.
-Dzięki Kyuu, ale wydaje mi się że to koniec, jak mam się stąd wyrywać? No jak? Nie kontroluje nawet swojego ciała… nie mogę nic zrobić. NIC! Rozumiesz?
-Chodź tu mały, musisz się uspokoić. Chodź.-Naruto podczołgał się do lisa a ten ogonami przyciągnął do siebie chłopaka wtulając go w swoje wielkie, puszyste futro. –Ty i ja Naruto, jak za dawnych, starych lat, gdy byłeś sam. Ty i ja mały.
Kyuubi czuł jak chłopak moczył jego sierść wielkimi łzami i uśmiechnął się smutno wspominając jak to samo robił gdy Namikaze był jeszcze mały i przychodził do lisa zawsze gdy było mu źle, gdy cierpiał. Za każdym razem wtulał się w jego sierść, a lis oplatał go ogonami szepcąc uspokajające słówka.



W tym samym czasie w Konoha-gakure

Megi siedziała na ławce za willą Namikaze. Ubrana była w czarne spodenki, fioletową bluzkę odsłaniającą pępek, jej tułów przepasały po skosie średniej grubości czarne pasy.Rozglądała się po tym miejscu, wyglądało malowniczo, obok ławki osadzone było małe jeziorko z kolorowymi rybkami, a wszystkiemu robiła delikatny cień wielka, płacząca wierzba. Soczyście zielona trawa, krótko przystrzyżona okalała cały teren, który nie był mały. Meagane wstała i poszła na ścieżkę wyłożoną kamieniami. Przechadzała się nią powoli oglądając kwiaty rosnące wokoło, podeszła do jednego z krzaków wyciągając niebieską różę. Cały ogród był w kolorach niebieskich i fioletowych, było tam też trochę czerwonych czerwonych, żółtych i innych kolorowych kwiatów, ale dwa pierwsze kolory przeważały. Uśmiechnęła się wąchając róże i przeszła dalej delikatnie trzymając zerwany kwiat. Spacerowała tak oglądając wszystko dookoła, gdy zobaczyła zarośnięte przejście między drzewami, podeszła tam ręką trzymając gałęzie pełne liści przeszła dalej. Szła tak około 10 minut, gdy usłyszała szum wody, przyspieszyła kroku i po kilku kolejnych minutach była w miejscu, o którym ostatnio opowiadał jej Itachi. Podeszła do huśtawki, dotykając łagodnie drewna z którego była zrobiona, popatrzyła na kwiaty, które jeszcze piękniej się rozrosły i podeszła do jeziora, siadając na jego brzegu. Dotknęła powierzchni wody przymykając lekko oczy i tym samym w jej głowie pojawiła się nowa wizja.
„Śmiech, perlisty śmiech dziewczyny leżącej nad jeziorem i moczącej nogi w chłodnej wodzie, patrzącej na chłopaka, który teraz wynurzał się spod wody, blond włosy całkowicie opadły mu na twarz zasłaniając niebieskie oczy, a ubranie, które miał na sobie było doszczętnie przemoczone, podpłynął do dziewczyny, która teraz przymknęła oczy i położyła się na trawie i złapał ją za nogi, ciągnąc i tym samym dziewczyna zaliczyła bliski kontakt z wodą, zdążyła tylko krzyknąć „Zabije cię, Naru” i zaraz znajdowala się pod powierzchnią jeziora. Chłopak śmiał się głośno, gdy poczuł że ma kogoś na plecach.
-I co teraz zrobisz, lisku? –spytała niebieskowłosa całując go w szyję, ten uśmiechnął się przebiegle, odczepiając jej dłonie od swojej szyi, obrócił się błyskawicznie i przytulił mocno dziewczynę, która na początku zaskoczona, wtuliła twarz w jego klatkę piersiową. Jęknęła cicho czując mokry materiał i oderwała się od Naruto, ściągając mu mokry ciuch, ten spojrzał na nią zdziwiony, a zaraz zaśmiał się i ponownie przytulił dziewczynę”

Itachi szedł przez ogród, gdzie spodziewał się znaleźć Chakirache, gdy zobaczył zarośnięte, jednak niedawno używane przejście, o czym świadczyły podeptane krzaki i połamane gałązki. Szybko podszedł w tamtą stronę i truchtem dobiegł do miejsca w którym znajdowała się Megi. Po niecałych 10 minutach znalazł się nad jeziorem, gdzie zobaczył siedzącą dziewczynę.
-Nareszcie… wszędzie cię szukam Meg! – zawołał głośno, ale odpowiedziała mu głucha cisza, lekko przestraszony podszedł do niej i przyklęknął obok spoglądając jej w oczy, te były zamglone, nieobecne, a jednak świecące dziwnym blaskiem. Położył się obok niej, bojąc się jej ruszać i patrząc raz na nią, raz na niebo, a dokładnie na słońce, które zmierzało ku zachodowi, czekał aż dziewczyna się obudzi.

Wspomnienie zszokowało dziewczynę, po raz kolejny czuła się jakby oglądała film, a nie swoje wspomnienia, niby w tym uczestniczyła, ale mogła tylko oglądać co się dzieje. Jej wizja skończyła się, a ona wróciła do rzeczywistości mrugając powoli oczyma. Jęknęła chwile czując że długo siedziała w bezruchu na ziemi i rozglądnęła się dookoła, obok siebie zauważyła śpiącego Itachiego, z lekkim uśmiechem na twarzy. Zaśmiała się cichutko i popatrzyła w niebo dopiero teraz zauważając że jest już ciemno, a gwiazdy i księżyc świecą pięknym blaskiem. Podniosła się powoli rozprostowując wszystkie kości i podeszła do chłopaka chcąc go obudzić, przez chwilę planowała zrobić to drastycznie, ale zrezygnowała i uklęknęła koło niego łapiąc go za ramie i telepiąc nim lekko. Chwile potem jęknął przeciągle otwierając powoli czarne oczy, widząc swoją „siostrzyczkę” uśmiechnął się szeroko i porwał ją w ramiona.
-Baka! Puść mnie. – zaśmiała się głośno, ale zaraz przestała czując gwałtowny ból w klatce piersiowej. Itachi przestraszony puścił dziewczynę, a ta upadła na kolana krztusząc się krwią, i krzycząc przeraźliwie.
- WYJDŹ Z MOJEJ GŁOWY! WYJDŹ! TO BOLI! AAAAAA!
-Meg, MEGI! Co się dzieje? MEAGANE!- przytulił ją do siebie mocno biorąc na kolana i czekając aż przestanie się szarpać, po chwili dziewczyna uspokoiła się, jej oddech stał się wolniejszy i wyrównany, a ręce opadły wokół ciała. Zamknęła oczy krzywiąc się lekko, a z jej ust spłynęła cienka stróżka krwi, którą Itachi otarł delikatnie kciukiem.
-P-przepraszam braciszku, jesteś cały z k-krwi i masz rozcięty po-policzek.
-Cśś kochana, nic, nie mów, porozmawiamy jutro co?
-D-dobrze, ale nie zostawiaj mnie p-proszę. O-on mnie zabierze rozumiesz? ZROBI TO!- na nowo zaczęła szlochać, ale Uchiha nic nie zrobił, wtulił ją tylko delikatnie w swój tors szeptając że z nim nic jej nie grozi. Po czasie wstał razem z Chakirache i poszedł powolutku do domu, chwiejąc się lekko na nogach. Tym sposobem doszedł do domu po około pół godziny, gdzie wskakując przez okno położył dziewczynę na wielkim łóżku i poszedł po miskę z letnią wodą. Wrócił z naczyniem i biorąc szmatkę przemył jej ciało, na którym pełno było krwi potem rozebrał ją do bielizny, a zakrwawione ubranie wyrzucił. Przykrył Meagane kołdrą po czym znowu poszedł do łazienki, skąd wrócił z okładem nasączonym chłodną wodą, który położył na gorącym czole nastolatki. Złożył kilka pieczęci nakładając specjalną barierę na pokój dziewczyny i spokojny wyszedł na korytarz. Zszedł wolno po schodach podpierając się ściany i tak doszedł do kuchni, gdzie nastawił gorącą wodę i siadł przy blacie spoglądając na najjaśniej świecącą gwiazdę, była ona symbolem przyjaźni jego i Naruto, dowodem na to że sobie ufają. Wstał i zalał herbatę ziołową, po czym spoglądając dalej na księżyc, złapał kubek w obie dłonie i zalał się łzami. „Przyjacielu…”

~ ~ ~
Udało mi się napisać rozdział:) mam nadzieje że wam się podoba, bo mi się wydaje że słabo wyszedł ;/ ale dałam radę:> macie jakiś ciekawy blog o paringu NaruSaku ? uwielbiam ten paring <3 a ciężko znaleźć dobry blog:/ sama myśle czy nie zacząć pisać takiego bloga.

piątek, 29 marca 2013

Rozdział 4


-Uwaga wszystkim! Od dziś Itachi Uchiha jest pełnoprawnym mieszkańcem Wioski Ukrytej w Liściach! Osobiście za niego ręczę i oznajmiam wam że Itachi powinien być traktowany jak bohater, bo bronił naszej wioski nawet jak wszyscy uznali że jest zdrajcą. Radzę wam dobrze go traktować, bo za jakiś czas wróci do służby jako jeden z naszych najlepszych shinobi! Mało tego, zyskaliśmy jeszcze jedną mieszkankę wioski, Meagane Chakirache, wykwalifikowana jouninka Wioski Ukrytego Księżyca, została ciężko ranna w bitwie, jednak za pewien czas wróci do służby, aby godnie bronić naszej wioski, tej w której tak bardzo chciała mieszkać. – tak zaczął się kolejny tydzień w wiosce, Hokage przywitała godnie Itachiego i Megi, połowa mieszkańców się cieszyła, druga połowa się obawiała, ale w ciągu kilku dni ich wątpliwości zostały rozwiane. Taka sytuacja nie podobała się za to Sasuke, który nie mógł ścierpieć tego że jego brat jest bohaterem, po tym co zrobił. Chodził ciągle naburmuszony, olewał przyjaciół i miał gdzieś wszelkie próby Hokage rozmowy z nim.

~ Meagane ~
Wychodzę dziś ze szpitala! W końcu, miałam już dość tego miejsca, co prawda było miło, ale nie lubię siedzieć bezczynnie przez tyle czasu, Itachi ma dla mnie niespodziankę, on wyszedł z tego miejsca ponad tydzień temu, jednak codziennie dotrzymywał mi towarzystwa. Moje rany są już prawie zagojone chociaż z ręką nie jest jeszcze najlepiej. Najgorzej z moją psychiką, za nic nie mogę sobie przypomnieć tego… Naruto, chociaż bardzo chce, nie opuszcza mnie ta pustka, którą mam w sercu od obudzenia się i w snach ciągle nawiedza mnie Szkarłatny, śmieje się, torturuje mnie i pokazuje naprawdę złe rzeczy, najczęściej jest to śmierć moich bliskich i chyba tego Naruto, nie wiem, nigdy nie mogę zapamiętać jego twarzy, zawsze jak chce o nim pomyśleć w głowie mam taki wielki, niewyobrażalny ból. Jest ciężko, bardzo ciężko ale trzeba sobie radzić.
-Witaj Megi. – podniosłam głowę, a w drzwiach Sali szpitalnej stał Itachi.
-Braciszku! W końcu, już tu nie mogłam wytrzymać, idziemy stąd prawda?
-Pewnie, już koniec twojej męki tu, już nie będziesz leżeć bezczynnie leniuchu.
-Ha ha ha! Bardzo śmieszne, tylko, gdzie ja będę mieszkać?
-Jak to gdzie? Ze mną głuptasie. Jesteś teraz na mnie skazana, przykro mi.
-O ja nieszczęsna.- złapałam się za głowę w teatralnym geście i zaczęłam śmiać razem z nim. – Bardzo się cieszę, że będę z Tobą mieszkać, ale tu? W tej wiosce?- wstałam i mocno się w niego wtuliłam pokazując swoją radość.
-Tak tutaj, to piękna wioska, no i mój dom, a od teraz i twój. Przypomina mi o Naruto, o jego początkach bycia ninja.- zauważyłam rozmarzony wzrok Itachi’ego, chciałam go o to zapytać, ale uprzedził mnie mówiąc.-Chodźmy już, chcę Ci pokazać nasz nowy dom.
-Dobrze, a więc po wypis i idziemy.
Wyszliśmy z Sali i śmiejąc podeszliśmy do recepcji.
-Dzień dobry pani! Niestety już państwa opuszczam, będzie tu trochę spokojniej.
-Oh Witaj Meagane! Wielka szkoda, ale dobrze że tak szybko doszłaś do siebie. Proszę, i odwiedź nas czasem.
-Dobrze, do widzenia. Będę tu jeszcze nie raz, niech mi pani wierzy. –starsza pani uśmiechnęła się do mnie i wyszliśmy z Uchihą ze szpitala.
-Gdzie jest nasz dom?
-Na obrzeżach miasta, to naprawdę piękny dom.
-Hai! Więc chodźmy, chce go zobaczyć!
-Czekaj wariatko! Dopiero co wyszłaś ze szpitala, nie przemęczaj się. Chodź wezmę Cię na barana.
-Oj Itachi, dam ra...- więcej nie powiedziałam bo poczułam że ktoś mnie podnosi do góry i zaraz byłam na plecach chłopaka.
-Jesteś głupim idiotą, wiesz?
-Wiem i za to mnie kochasz.
-Musiałabym się zastanowić.- szliśmy beztrosko śmiejąc się ciągle, gdy nagle poczułam że się zatrzymał.
-Koniec przejażdżki mała, jesteśmy na miejscu.
Powiedział do mnie „mała”, przez głowę przeszła mi gwałtowna fala wspomnień, plaża, blondwłosy chłopak i ja, jego słowa: „Kocham Cię, mała!”, kolejne wspomnienie leżałam cała we krwi w tym budynku, po walce z Ho i słowa „Trzymaj się mała! Nie zostawisz mnie tak łatwo rozumiesz? To nie twoja pora!” i jeszcze jedno, ja płacząca, on trzyma mnie na kolanach i po prostu przytula, a w pewnej chwili mówi „ Tego już nie zmienisz, ona wybrała taką drogę mała. Będzie boleć, ale masz jeszcze mnie prawda? Razem damy radę, jesteś silna.”.
-Hej Meg! Co się dzieje, czemu stoisz? MEG! Hej odpowiedz mi wreszcie!
-Tak, tak zamyśliłam się. Przepraszam.
-Nic się nie dzieje.- Itachi obdarzył mnie szerokim uśmiechem, na który odpowiedziałam swoim tak samo szerokim, ale także sztucznym. Wtedy dopiero zobaczyłam że znajdujemy się przed wielką rezydencją, która miała złotą gwiazdę z niebieskim oczkiem w środku na bramie.
-Ta gwiazda to symbol klanu Namikaze - Gōrudensutā.
-Namikaze? To t-tu będziemy mieszkać?
-Tak, tutaj. To nasz nowy dom Megi.- mój brat pchnął bramę, a ta otworzyła się z łatwością i zamknęła zaraz jak przez nią przeszliśmy. Szliśmy wielkim dziedzińcem, po obu stronach były małe zbiorniki wodne z fontannami po środku i pełno drzew wokoło. Przed nami rozpościerał się wielki, biały budynek z ciemnymi drzwiami i takimi samymi ramami w dużych oknach. W górnej części domu namalowana była taka sama gwiazda jak na bramie tyle że większa. Itachi popatrzył na mnie, a potem pchnął drzwi i weszliśmy do środka, było tam kunsztownie, drogie meble, piękne kolory. Hall był w jasnych kolorach, pełno tam było zieleni i obrazów, po jednej stronie mężczyzn z klanu Namikaze, po drugiej stronie ich żon.
-Wow, jak tu pięknie. Ktoś się napracował.
-Nie ktoś, tylko Minato Namikaze, i Naruto, który to odnowił. W tajemnicy przed wszystkimi odkrył to miejsce po swojej „ śmierci” i naprawił wszystko co zniszczone. Nie wiele było takich rzeczy bo i tak było tu pięknie, ale trochę pracy to kosztowało. Chciał Ci to pokazać gdy wrócicie razem do wioski, jednak mu nie wyszło. Chciał tu z tobą zamieszkać i dać Ci prawdziwy dom. To wszystko robił dla Ciebie.
-Z tego co mówisz wnioskuje że był niesamowitym człowiekiem, chciałabym go znać, chciałabym go pamiętać. Przypomnieć sobie.
-Zobaczysz, że jeszcze go sobie przypomnisz, nie odpuścimy tak łatwo, a teraz chodź obejrzymy resztę domu. – przez ponad dwie godziny chodziliśmy oglądając wielką rezydencje, miała dużą kuchnie co jest dla mnie użyteczne bo uwielbiam gotować i dobrze mi to wychodzi, ciężko jest zapamiętać te wszystkie korytarze, drzwi, ale się oswoimy. W domu są dwa miejsca do których Itachi zabronił mi wchodzić, jednym jest biblioteka, a w drugim nie wiem co się kryje. Powiedział że tylko Naruto ma tam wstęp, ale uszanuje jego decyzję. Niech tak będzie. Ostatnim miejscem w domu, które mi pokazał był mój pokój. Niesamowicie piękny, ściany pokryte fioletową tapetą, w odcieniu moich oczu i o ton czy dwa jaśniejszy, na podłodze jasne panele i duże okno, na którym mogę siedzieć do woli. W pokoju znajduje się też toaletka, wielka szafa i kilka komód, a na środku duże łóżko z baldachimem i ciemną, prawie czarną pościelą, jest też przejście do łazienki zrobionej w niebieskich odcieniach. Niesamowite miejsce, totalnie w moim stylu, jakby zrobione idealnie dla mnie, a może właśnie takie jest. Wtedy podeszłam do komody, gdzie znajdowały się przedtem niezauważone przeze mnie ramki ze zdjęciami. Na jednym z nich znajdował się czarnowłosy chłopczyk, razem z blondwłosym objęci ramionami i uśmiechnięci. Drugie zdjęcie przedstawiało tych samych chłopców, ale już trochę starszych, oprócz nich znajdowała się tam uśmiechnięta różowłosa dziewczynka i szarowłosy mężczyzna z maską na twarzy. Trzecie zdjęcie, postawione na półce obok pokazywało dwie osoby, śliczną czerwonowłosą kobietę trzymającą się za dużych rozmiarów brzuch i mężczyznę o przydługich blondwłosach obejmującego ją. Wzięłam to zdjęcie do ręki, nie mogąc się napatrzeć na ich szczęście.
-To Minato Namikaze i Kushina Uzumaki, rodzice Naruto, a zdjęcie zrobione jest przed ich śmiercią.- drgnęłam słysząc głos Itachi’ego, ale odłożyłam spokojnie fotografię.
-Są tacy szczęśliwi, zazdroszczę im. A te?
-To Naruto i Sasuke Uchiha, mój brat jako dzieci, a następne przedstawia także ich, ale i Sakurę Haruno oraz Hatake Kakashi’ego, ich drużynę. Drużynę 7.
- Co się tak właściwie stało? Czy ten Sasuke już nie przyjaźni się z Naruto?
-Sasuke jest zaślepiony chęcią zemsty na mnie, ale to nie będzie trwało długo, musze z nim porozmawiać, przez tą zemstę ich przyjaźń umarła, zaczęli rywalizować, ale nie było już w tym tej nutki radości, z którą robili to dawniej.- Starszy Uchiha opowiadał, a ja przeszłam dalej, gdzie zobaczyłam zdjęcie położone na półce tak, że nie było widać co na nim jest, podniosłam fotografię i zamarłam, szkło w niej pękło tak samo jak zdjęcie przedzierając dwie osoby, mnie, uśmiechniętą, szczęśliwą, taką pełną życia ubraną w swój strój shinobi, na który składały się krótkie czarne spodenki, a przy nich pasek w którym chowałam broń,  miałam też siatkowaną bluzeczkę i fioletowy stanik, a na nim krótką, postrzępioną, czarną kamizelkę z czaszką, na rękach miałam czarne krótkie rękawiczki z odkrytymi palcami, a opaskę shinobi w kolorze mojego stanika, przewiązałam sobie na ramieniu, moje buty były klasyczne, ale czarne i sięgały prawie do kolana. Na moją broń składały się dwa sztylety Sai oraz dwa wachlarze, które dostałam od mojej mamy. Koło mnie stał blondyn, z opaską liścia przewiązaną na ramieniu, tak jak moja, miał na sobie czarną koszulkę i czarne spodnie do łydek, które chowały się w wysokich za kostkę butach. Na rękach miał rękawiczki podobne do moich, tyle że z metalowym ochraniaczem na zewnętrznej stronie. Wyróżniającym się u niego dodatkiem był długi płaszcz koloru białego, na którym były łączące się czarne i czerwone pomieszane z pomarańczowymi płomienie, które tworzyły coś w rodzaju gwiazdy, takiej jak na bramie i ścianie budowli. Uśmiechał się lekko, a jego błękitne oczy częściowo przykryte były przez jasne włosy, w oczy rzucały się bardzo wyraźnie blizny jakby po wąsach, ale to dodawało mu tylko uroku. Takie piękne zdjęcie, ten chłopak, jest tak bardzo przystojny i jestem pewna że go znam, ale nie mogę go sobie przypomnieć, cholera! Moja głowa! Co to za ból!
Megi upadła na ziemie pod wpływem bólu głowy na myśl o Namikaze, Itachi szybko podbiegł do niej i położył na łóżko, przy okazji sprawdzając za pomocą chakry jej stan i dając lekki upust w bólu. „ Coś blokuje w jej głowie wspomnienia związane z Naruto, bardzo potężne jutsu. Cholera ciężko tu będzie coś poradzić”. Uśpił dziewczynę naciskając czuły punkt i położył przykrywając kołdrą, a sam wyszedł z pokoju i udał się do kuchni, gdzie zrobił jej kanapki i herbatę ziołową, aby pomogła jej w bólu głowy. Położył to wszystko na tacy i wszedł do pokoju, skąd zaraz po cichu wyszedł, kładąc uprzednio tace na szafeczce stojącej obok łoża.
Podczas gdy Itachi siedział w swoim pokoju, rozpakowując swoje rzeczy, które miał zapieczętowane w zwoju, Meg powoli wstała i cicho wróciła do oglądania zdjęć, ostatnim zdjęciem, które znalazła był jej pocałunek z Naruto, tej pamiętnej nocy, gdy pierwszy raz wyznał jej miłość. Nie wiedziała skąd jest to zdjęcie, ale wiedziała że było to ważna sytuacja, w sercu poczuła ukłucie, a z oczu poleciały łzy. Położyła się na łóżku tuląc do piersi zdjęcie i łkając cicho. „ To tak bardzo boli, nie wiedzieć nawet czy ta osoba istniała, znać ją z opowieści i widzieć jak bardzo się ją kochało. A teraz już go nie ma i nie dowiem się co to za uczucie, ta pustka pozostanie w moim sercu już na zawsze”. Leżała tak płacząc, a w pewnym momencie popatrzyła przez otwarte drzwi balkonowe na wielki księżyc świecący na dworze. „Może on gdzieś tam jest, i patrzy na ten księżyc teraz, tak jak ja i tęskni za mną, może myśli co robię i czy o nim pamiętam. Chciałabym pamiętać.”

~ ~ ~
no, kolejny rozdział :) mało się w nim dzieje, ale w następnym może będzie trochę więcej akcji ^ ^ no ale to się jeszcze zobaczy :D mam nadzieję dodać następny rozdział w okolicach 20 kwietnia, chyba że się będę nudzić to dodam szybciej :> do napisania!   

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 3




Itachi długo opowiadał dziewczynie o jej stosunkach z Naruto, o ich poznaniu, o przyjaźni i stopniowo coraz większym uczuciu. Dziewczyna słuchała go z zainteresowaniem, w niektórych sytuacjach na jej twarzy rysował się smutek, a czasem nawet zazdrość, rozczarowanie że nie pamięta czegoś tak pięknego, złościło ją że Itachi wie lepiej o chwilach, które prawdopodobnie ona przeżyła.
~ ~Retrospekcja ~ ~
„Śliczna dziewczyna o błękitnych włosach huśtała się na zrobionej przez pewnego chłopaka ławce przywiązanej do drzewa. Huśtawka miała na linkach pełno róż i fiołków- ulubionych kwiatów nastolatki. Młoda kobieta ubrana była w fioletowo-czarne kimono, które pięknie kontrastowało z jej oczami. Wypatrywała ona blondwłosego, wysokiego mężczyzny o oczach koloru bezchmurnego nieba, jednak chwile później ktoś zasłonił jej oczy, wzdrygnęła się, ale zaraz zaczęła się śmiać, a jej śmiech rozchodził się perliście po całej polance. Spróbowała wstać, ale czyjeś ręce zatrzymały ją na ławeczce, przybyły nie pozwolił się jej ani obrócić ani otworzyć oczu. Gdy jednak za pozwoleniem męskiego głosu otworzyła swoje powieki stał przed nią wysoki chłopak o przydługich blond włosach zakrywających jego śliczne tęczówki, ubrany w czarną koszulę i jeansy, z uśmiechem, który zapierał dech w piersi nie jednej dziewczynie, jednak należał on tylko do tej, która teraz siedziała przed nim rozpromieniona. Naruto- bo tak nazywał się ów nastolatek popatrzył na Megi, a zaraz złożył na jej czole pocałunek, potem całował jej zaróżowione policzki, mały zgrabny nosek, ale nie pocałował jej w usta, wziął ją jedynie na ręce i uprzednio rozbierając siebie i ją do bielizny weszli do małego jeziora z dużym wodospadem. Cały dzień spędzili na wygłupianiu się, jedzeniu, śmianiu i pływaniu. Wieczorem Namikaze rozpalił ognisko, rozłożył koc i oboje położyli się patrząc w gwiazdy.
-Ten dzień był niesamowity Naru-chan. Dziękuje Ci bardzo, dawno nie bawiłam się tak dobrze.
-Ten dzień się jeszcze nie skończył Megi. Chce żeby dziś było jak najlepiej, dlatego zamknij na chwile oczy, proszę Cię.
-A-ale po c-co?
-Ufasz mi? – dziewczyna kiwnęła tylko lekko głową i przymknęła oczy, a chłopak wyciągnął z kieszeni mały, drobny naszyjnik i założył jej na szyję. Czując zimno szybko sięgnęła do miejsca, gdzie miała podarunek i dźwignęła go do góry, było to drobne serduszko z niebieskim oczkiem, na delikatnym łańcuszku.
-Ojej, jest piękny! Dziękuje, nie musiałeś.
-Należał do mojej mamy wiesz? Dostała go od mojego ojca, jest to pamiątka rodzinna, to oczko jest koloru Namikaze, niebieskiego, bo każdy z nas miał niebieskie oczy, ale u każdego mimo że takie same to były inne. Chcę żebyś go miała, jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu, proszę Cię żebyś nigdy go nie zdjęła, nigdy. Możesz mi to obiecać?
-Tak, przysięgam.- złożyła delikatny pocałunek na jego policzku i położyła głowę na jego klatce piersiowej patrząc w górę.
-Chciałbym żeby ta chwila trwała wiecznie wiesz? Nie musielibyśmy się niczym martwić. Bardzo bym tego chciał. To jedno z moich największych marzeń.
-Też bym tego chciała, nie czuć strachu przed kolejnym dniem, nie bać się że w każdej chwili mogę Cię stracić.
-Nie stracisz mnie, nie dawno Cię zyskałem. Nie mogę odpuścić tak łatwo.
-Ale, twoja jutrzejsza walka…
-Nie mówmy dziś o tym ukochana, to jest nasza noc. Nie psujmy jej.-mówiąc to popatrzył jej głęboko w oczy, a potem pocałował namiętnie i przewrócił tak że leżała na nim.
-Tak, to nasza noc. Kocham Cię Naruto.
-Kocham Cię Meagane.”
~ ~ Koniec ~ ~

-Wiem że tego nie pamiętasz, wiem że nie pamiętasz w ogólne Naruto, ale przypomnisz sobie, ja dokonam wszelkich starań żebyś o nim pamiętała. Przyniosę Ci jutro jego zdjęcia, może to choć trochę pomoże. A teraz musze już iść, do jutra siostrzyczko.- pocałował ją w policzek i wyszedł, zostawiając dziewczynę samą z zawalającymi jej głowę myślami.
„Co jeśli on mówi prawdę, jeśli ja naprawdę miałam kogoś takiego. I ten wisiorek… przecież mam go na szyi, jest taki sam jak ten z opowieści. Co to wszystko znaczy? Czemu Itachi wie tyle o moim życiu, czemu ja tego nie mogę sobie przypomnieć? Coś jest nie tak.”, myślałaby tak dłużej jednak zmorzył ją sen.
„Szłam przez małą wioskę patrząc na bawiące się dzieci i uśmiechając się do nich, koło mnie szedł brązowowłosy młodzieniec o żółtych oczach trzymający za rękę dziewczynę o długich do bioder białych, kręconych włosach o skośnej fioletowej grzywce zakrywającej pół jej ślicznej twarzy. Jej oczy były niesamowicie białe , nie posiadały źrenicy, ale za to  gdyby się dokładnie przyjrzeć można by dojrzeć małą czarną gwiazdkę w kancie oka. Imię tej dziewczyny brzmiało Hokkyokusei, ale najczęściej zwracaliśmy  się do niej Hokkyo lub Ho , śmiała się rozmawiając z nami, szliśmy powoli witając wszystkich i rozmawiając o wszystkim, byliśmy szczęśliwi”- Megi uśmiechnęła się przez sen, jednak chwilę potem jej wyraz twarzy zmienił się na przerażenie, smutek z powodu kolejnej wizji.
„Białe włosy poplamione krwią, oczy przedtem białe, teraz ich kolor zmienił się na czarny, gwiazdka w nich stała się czerwona, a jej spojrzenie jest bez wyrazu. Z uśmiechem patrzy na stos ciał leżących przed nią, na samej górze ów brązowowłosy chłopak, z  pustym spojrzeniem, z widocznym na twarzy przerażeniem.
-Hokkyo, co ty robisz? Dlaczego?!
-Bo tak musi być Megi, oni byli dla mnie zbyt dużym ciężarem, Masai nim był. Nie potrzebuje ich, nic dla mnie nie znaczą, a ty zaraz do nich dołączysz. Żegnaj przyjaciółeczko.
-NIE!- Ho rzuciła się na niebieskowłosą z bronią wymierzoną w gardło, jednak ta wyciągając swe wachlarze odparła jej cios.- to nie jesteś ty Hokkyo, musisz to przezwyciężyć.
-Mylisz się. Tamta Hokkyo już nie żyje. – z przerażającym śmiechem zaczęła napierać na koleżankę, gdy w pewnym momencie odskoczyła składając pieczęcie.
-Doton: Doryuu Katsu! – wymówiła jutsu i uderzyła w ziemię, a ziemia w kierunku fioletowookiej zaczęła się rozstępować, jednak ta nie straciła czujności i podskoczyła szybko, a następnie szybko zamachnęła się swoimi wachlarzami tworząc duży podmuch wiatru, który lekko drasnął przeciwniczkę.
-Tylko na tyle Cię stać? Przegrasz to i zginiesz tu, jak reszta.- niesamowicie szybko znalazła się przy Megi i posłała jej kopniaka w brzuch, który odrzucił ją do tyłu. Białowłosa nie pozwoliła jej upaść, znalazła się przy niej i zaczęła bić pięściami i kopać po całym ciele z niesamowitą siłą przez co Chakirache wykaszlała dużą ilość krwi. Zaśmiała się po raz kolejny i uderzyła prosto w klatkę piersiową, a przez siłę uderzenia niebieskowłosa zatrzymała się na filarze, łamiąc go na pół.
-Widzisz? Jesteś słaba, nie potrafisz obronić nawet siebie. Co z Ciebie za ninja? Zwykła nieudacznica.
-Z-zamknij s-się! Zawsze b-będę chronić tych których kocham, zawsze. To z tobą się coś stało przecież kochałaś Masai’ego, więc dlaczego? Odpowiedz! Zadałam Ci proste pytanie!- krzyczała mimo tego że miała przebite płuco i ledwo oddychała, nie potrafiła wstać choć próbowała.
-Bo ON mi kazał.
-ON? Kim jest ten ON? Naprawdę? Nie mogłaś się zwrócić o pomoc do mnie? Do Masai’ego? Naruto?
-Wy nic nie rozumiecie! Nie macie z nim szans, jesteście w przegranej sytuacji, więc czemu mam się trzymać z wami? Bycie z nim to moje przeznaczenie. Moja przyszłość. A teraz, żegnaj.- Ho podniosła katanę, chcąc wbić ją przyjaciółce w serce, w jej oczach widoczne były łzy. Gdy miała miecz przy piersi Meagane została gwałtownie odepchnięta, a w wyniku nie spodziewanego ataku upadła.
-Nie rozkręcaj się aż tak Hokkyo, będziesz jeszcze miała na to czas, chodźmy już.
-Hai Mistrzu.- powiedziała cicho wstając powoli i zaraz pojawiając się za mężczyzną.
-Jeszcze się spotkamy Meagane Chakirache, jeszcze do mnie przyjdziesz.- chwile po tym niebieskowłosa zemdlała, a w Sali znowu się ktoś pojawił, jedyne co zobaczyła to te niebieskie oczy.”
Gwałtownie się podniosłam drżąc z przerażenia. „Co to było? Hokkyo? Ale przecież ona umarła, tak mi powiedzieli, więc co to było? Wizja? Czy co? Czemu tego nie pamiętam? Przecież byłam przy tym jak umierała, to było podczas tej głupiej misji, więc co to? Ona umarła przez ninja Dźwięku, umierała na moich kolanach. C-co tu się dzieje?!”
-Mała naiwna Meg, jak łatwo Ci jest coś wmówić, jesteś taka biedna.- nagle w mojej głowie rozległ się głos, przerażający głos.
-Kim jesteś i co do cholery jasnej robisz w mojej głowie?! MÓW!
-Nie denerwuj się kochanie, jestem Szkarłatny, powinnaś mnie znać.- zadrżałam mimowolnie na to imię, skądś je kojarzyłam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
-Nie znam nikogo takiego. Pierwszy raz to słyszę.
-Wygłupiasz się co kochanie? To ja Ci przypomnę, popatrz:
W mojej głowie zaczęły pokazywać się obrazy czerwonowłosego mężczyzny stojącego nade mną, całą skąpaną we krwi, śmiał się ze mnie, opowiadał o tym że zostanę jego królową, że będę z nim na wieczność. Kolejny obraz, ja leże bezsilnie, a on przebija Archiego, mojego przyjaciela od dziecka, później śmierć mojej babci i ukochanej ciotki. Śmieje się przy tym, cieszy się z tego.
-NIE!! Przestań! Nie pokazuj mi tego! To nie prawda.
-Ależ to dopiero początek najdroższa, to dopiero pierwszy pokaz.
-Przestań! Nie! To boli. BOLI!
-Hahahahaha! Wiem o tym, ale to sprawia mi przyjemność, to że cierpisz. A teraz żegnaj, jeszcze do Ciebie wrócę.
Zniknął z mojej głowy, a ja zaczęłam ciężko dyszeć, to było straszne, widzieć śmierć mi bliskich, a to wspomnienie z Ho? Dlaczego stała się taka? Czy to że ona tak zabijała to prawda? Czy to tylko wytwór Szkarłatnego? I czemu mam dwie różne wersje wspomnień z nią? Umarła? Czy uciekła? Nic nie rozumiem. Nic.

Narrator

Dziewczyna nie mogąc poradzić sobie ze wszystkim co się dzieje zemdlała, nie pomagało jej w tym także to że była wycieńczona i osłabiona przez rany. W czasie gdy ona spała spokojnie na łóżku szpitalnym przyglądał się jej pewien młody mężczyzna, patrzył na nią łagodnym wzrokiem i uśmiechał się delikatnie. Gdy był pewien że ona śpi i się nie obudzi wszedł do Sali przez okno i pogłaskał ją po twarzy. „Jeszcze trochę musisz pocierpieć, ale to już nie długo. Jeszcze tylko trochę i twoje życie się ustatkuje. Jednak musisz poradzić sobie z jedną osobą i uratować ją przed nią samą. Bo inaczej nigdy nie zaznasz spokoju. Żegnaj Megi, jeszcze się spotkamy”. Złożył delikatny pocałunek na czole dziewczyny, po czym zniknął z Sali nie pozostawiając za sobą żadnych śladów.


~   ~   ~
Rozdział bardzo słaby i do dupy moim zdaniem ; / Mało co się dzieje, ale niestety inaczej się nie dało. Jeszcze musicie poczekać na rozwój akcji trochę. Przepraszam że tak długo ale miałam wyjazd, potem szkoła i w ciul nauki, no a teraz choróbsko mnie złapało i leżałam z 40 stopniami gorączki -.- ale na szczęście jest lepiej i dałam radę napisać. Mam nadzieje że następny będzie lepszy ^.^

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 2


W czasie gdy Itachi leżał nie przytomny w szpitalu, Piąta siedziała w swoim biurze i rozmyślała o Naruto „Brakuje mi Ciebie, twojego entuzjazmu, wiem że udawałeś debila, ale to też w tobie lubiłam, chociaż często doprowadzało mnie do białej gorączki … po słowach Ucichy… jestem prawie pewna że dołączyłeś do Nawakiego, i Dana. Mam nadzieje że nie cierpisz już tak jak kiedyś … i że jest ci dobrze. Nie będzie już tak samo, nic już nie będzie takie same, ale będę silna, dla was wszystkich i chcę z dumą reprezentować stanowisko Hokage. Dla was!”. Tsunade myślałaby więcej o drogich jej osobach, jednak ktoś zapukał do drzwi, a po głośnym „WEJŚĆ” kobiety do pomieszczenia wszedł Kakashi ze swoją drużyną kłaniając się lekko.
-Witam Piąta, chcieliśmy złożyć raport z naszego zwiadu.
-Dobrze! Mówcie, byle szybko bo mam dużo pracy.
-Hai! No więc wyspa jest całkowicie zniszczona, wszelkie drzewa krzewy są wydarte wraz z korzeniami, jakby tam wojna przeszła, ale nie wiemy co się stało w czasie drogi spotkaliśmy Itachiego Ucichę, jednak zaraz po spotkaniu go zemdlał. W jego ramionach była właśnie ta niebieskowłosa dziewczyna, od razu widać było że jest w ciężkim stanie więc wziąłem Uciche, Sakurze zleciłem wziąć tą dziewczynę, a chłopcom kazałem sprawdzić pole walki. Nasza dwójka wróciła z rannymi i resztę historii już znasz, a Sasuke opowie Ci o tym co znaleźli.-Piąta popatrzyła na młodego Uciche z wyczekiwaniem, a ten ze swoim stałym wyrazem twarzy zaczął mówić.
-Tak więc Hokage-sama razem z Sai’m ruszyliśmy dalej w stronę pola walki, w sumie nie musieliśmy biec daleko bo po 1,5 h dotarliśmy do centrum walki. Dało się to zauważyć po największych zniszczeniach i wielkiej ilości krwi. Co jak co, ale ta bitwa musiała być naprawdę niezła, ten teren jest jak po wojnie, niestety z wyspy to już nici, zero zieleni, zero ziół.
-Ugh… Poradzimy sobie jakoś mów dalej!
-Nie wiem co robił tam Itachi z tą dziewczyną – imię brata wywarczał – ale to na pewno nie oni walczyli, to prawda Itachi jest potężny, ale ci którzy tam walczyli są dużo lepsi od niego. Ich potęga to jakby podwójna moc mojego brata, nie wiem nawet czy nie są jeszcze silniejsi. Nie znaleźliśmy tam nikogo. Nie wiem czy coś, lub ktoś tam był, ale po przeszukaniu całego terenu jedynymi znaleziskami były skrawki ubrań, jakieś dziwne kunai no i oczywiście krew. Podejrzewam że w środku tej masakry leżał jakiś człowiek, znajdowało się tam duże skupisko czerwonej cieczy, ale ktoś musiał go zabrać lub coś innego. Nie wiem kto to był i co się z nim stało… już go nie było gdy my się tam znaleźliśmy.- kobieta słuchała go, a z każdym kolejnym słowem na jej twarzy widać było coraz większe zdenerwowanie.
-C-co ?! Jego ciało zniknęło ?! Cholera! Kakashi! Masz wziąć cały oddział ANBU i jeszcze raz dokładnie przeszukać tą wyspę! Macie się dowiedzieć o każdej szczelinie, każdej najmniejszej dziurce! Rozumiemy się ?! Ja muszę jak najszybciej porozmawiać z Itachim! Aha! I Sasuke.. NIE MASZ PRAWA TKNĄĆ MAŁYM PALCEM ITACHIEGO UCICHY, W PRZECIWNYM RAZIE WTRĄCE CIĘ DO WIĘZIENIA!! ROZUMIEMY SIĘ ?! – widząc że Sasuke skrzywił się na imię brata, a na jego twarz wpłynął cyniczny uśmieszek Tsunade wykrzyczała groźbę w stronę Ucichy. „Dobrze że szyby są dźwiękoszczelne bo była by niezła jazda w wiosce”- odetchnął z ulgą Kakashi, a Ucicha odezwał się:
-Niby dlaczego?! Przecież to wredny zdrajca, co nie ma prawa żyć! Zabójca ! Mojego klanu, rodziców. Nawet własną dziewczynę zabił! Wytłumacz mi to Piąta! MAM PRAWO WIEDZIEĆ!
-Jeszcze raz podniesiesz na mnie głos ty wstrętny smarkaczu, a zobaczysz co znaczy moja siła! Nie waż się go nazwać zdrajcą! Rozumiemy się?! Jest bohaterem tej wioski! I ja ci nie musze nic mówić, lepiej uważaj na słowa. Myślisz gówniarzu że z koleżanką rozmawiasz? Zobaczysz… tylko dotkniesz Ucichy, a możesz mi się więcej na oczy nie pokazywać. A jeśli chcesz coś wiedzieć to spytaj jego! Jedno gorsze słowo na niego… a koniec twego bycia ninja ty niewdzięczniku! A teraz wypad! Pieprzony smarkacz, myśli że jest mi równy.. pff! Jeszcze zobaczy co potrafi Tsunade. – ostatnie słowa wypowiedziała gdy drużyna 7 wyszła, następnie szybko wstała i ruszyła w stronę szpitala. Gdy się tam znalazła, sprawdzając mniej więcej wyniki badań Megi i Itachiego, poszła najpierw do Sali chłopaka. Jednak Ucicha nadal był nieprzytomny, więc kobieta ruszyła do Sali dziewczyny. Spała tam oddychając płytko, z trudem jej twarz wykrzywiona była w grymasie bólu. Cała w bandażach, na twarzy i rękach miała szwy,a na jej barku była duża ilość czerwonego już bandażu. Tsunade popatrzyła na nią ze współczuciem i zaczęła zmieniać opatrunek z jej barku powoli sprawdzając stan rany. Skrzywiła się lekko myśląc nad bólem jaki znosić musi ta dziewczyna. „ Hmm mam nadzieje że za niedługo się obudzi. Jej stan jest stabilny więc da radę, na pewno jest silna, widać to po niej. Ciekawe kim ona jest, Itachi powiedział że jest bardzo ważna.. kocha ją? Naprawdę musze porozmawiać z tym chłopakiem… dowiedzieć się cokolwiek o tej dziewczynie! I o Naruto, jak to możliwe żeby stał się tak potężny, tak miał potencjał i był silny, ale aż tak. A ten Szkarłatny? Kto to do cholery jest?! Tyle pytań i zero odpowiedzi… ehh dobija mnie czasem ta robota. Przydałoby się trochę sake. Muszę się rozluźnić i pomyśleć. Szkoda że wcześniej nie dowiedziałam się że żył… oj Naruto… ty mały urwisie.” Hokage wstała już z miejsca, gdy leżąca dziewczyna zaczęła przeraźliwie kaszleć, popatrzyła wielkimi oczami na pacjentkę i podniosła jej głowę by wykaszlała krew którą się dusiła. Gdy to się stało położyła delikatnie głowę niebieskookiej na poduszce, a ta powoli otworzyła oczy i rozglądnęła się po Sali przestraszonym wzrokiem, gdy jej wzrok spoczął na kobiecie o wielkich piersiach, jej oczy powiększyły się jeszcze bardziej i próbowała coś powiedzieć, jednak w gardle miała sucho jak na Saharze.
-Poczekaj, jesteś wyczerpana. Dam ci wody. Nie bój się mnie, jestem Sanninka Tsunade, Piąta Hokage wioski Ukrytej w Liściach, a ty jesteś w konohańskim szpitalu. Proszę napij się.- nalała wody do szklanki i przechyliła do buzi niebieskowłosej, która przełknęła wszystko łapczywie, wzrokiem prosząc o jeszcze. Hazardzistka uśmiechnęła się lekko powtarzając czynność jeszcze dwa razy po czym popatrzyła na lekko uśmiechniętą nastolatkę. –Opowiesz mi teraz coś o sobie? Ale na spokojnie. Wtedy odpowiem na wszystkie twoje pytania.
-Dobrze… proszę pytać.
-No więc, na początek jak się nazywasz? I skąd jesteś, pierwszy raz Cię widzę, a z tego co wiem nie miałaś przy sobie opaski shinobi.
-Nazywam się Meagane Chakirache, ale mówią na mnie Megi, mam 17 lat i jestem z małej wioski Ukrytego Księżyca. Mieszkałam tam do 15 roku życia, razem z rodzicami jednak później wyruszyłam na trening razem z … z kim? Nie pamiętam z kim … Ale mianowicie wyruszyłam na trening i przez dwa lata wędrowaliśmy po świecie razem z ee kimś tam. Wtedy dołączył do nas Itachi Ucicha, którego poznałam w dzieciństwie, uciekł do naszej wioski i mieszkał w niej przez 3 lata, a następnie stał się szpiegiem w Akatsuki. Naprawdę wybitny shinobi i świetny przyjaciel, o właśnie czy jest tu Itachi? Czemu do mnie nie przyszedł? I czemu jestem w szpitalu? Co się stało?- mówiła z zawrotną szybkością, co chwile zastanawiając się nad towarzyszem, po zadaniu pytań popatrzyła na kobietę, która zaraz zaczęła mówić.
-Widzę że nie pamiętasz niektórych zdarzeń… to pewnie amnezja, ale przypomnisz sobie. Jesteś w szpitalu po uczestniczeniu  w walce Naruto Namikaze i kogoś nazwanego Szkarłatnym. Itachi jest w innej Sali, jak na razie nie przytomny. Jest ranny, ale lżej od Ciebie. Ty Megi za to miałaś bardzo ciężkie obrażenia i przeszłaś długą operację. Jestem zaskoczona że tak szybko się obudziłaś, normalnie trwało by to o wiele dłużej.
-Jaka amnezja? Pamiętam wszystko doskonale. Szkarłatny?! Pamiętam coś z tej walki, ale tam byłam tylko ja i Itachi, niech mi Pani nie mówi o jakimś Naturo? Czy kimś. Nie pamiętam nikogo takiego! To niemożliwe, wiem że walczyliśmy z nim we dwójkę, a potem on nas powalił, ale nie zabił. Nie wiem dlaczego, oszczędził nas. Ostatnie co pamiętam to jego śmiech, mój płacz i to jak Ucicha brał mnie na ręcę. Ale dlaczego ja płakałam? Nie pamiętam. No cholera! Mam pustkę w głowie! Czy z Itachim wszystko ok? Mógłby być ze mną w jednej Sali? Boje się być tu sama.
-Amnezja, nie pamiętasz Naruto, ale on na pewno był tam i podróżował z tobą. Tylko dlaczego nie pamiętasz jedynie jego? Coś jest nie tak … Może to jakieś jutsu? Możliwe że ktoś namieszał w twoich wspomnieniach. Dobrze, zaraz zlecę przywieść tutaj Ucichę. A ty leż spokojnie. Zresztą i tak nie możesz się ruszać, a co z twoją regeneracją? Dlaczego jest taka szybka?
-Z tego co kojarzę, to gdy byłam ledwo żywa, ktoś mi pomógł, ale nie wiem kto to. Od tego czasu szybciej się regeneruje. Człowiek ten uratował mi życie. Tylko dlaczego?
-Hai, rozumiem już wszystko, a teraz odpoczywaj. Zaraz wyśle kogoś i przyjdzie tu razem z Itachim. A i witamy w Konoha.
Perspektywa Megi
„Czemu mam taką dziwną pustkę w głowie? Jakby blokada, ale przed czym? Przecież wszystko pamiętam. Co to jest? I Konoha… coś mi to mówi, stąd jest Itachi! I ktoś jeszcze, ale kto? Co się stało że nie pamiętam tego kogoś. I ta dziwna pustka, jakby ktoś mi zabrał część serca… To boli, cholernie boli. Straciłam coś, bardzo ważnego. Tylko dlaczego nie pamiętam co? Sprawka Szkarłatnego… i dlaczego mnie nie porwał gdy miał okazję? Nic z tego nie rozumiem…”-myśląc tak patrzyłam na piękny, wielki księżyc widoczny z okna szpitala. Nagle drzwi się otworzyły i wjechało duże łóżko z leżącym na nim i lekko się uśmiechającym Itachim.
-Braciszku! Jak ja cię dawno nie widziałam! Co tu się w ogóle dzieje?- chciałam rzucić się na chłopaka ale nie mogłam się ruszyć, w ciele czułam okropny ból, a moja głowa bolała jakby miała eksplodować.
-Leż spokojnie, twoje ciała jest w ciężkim stanie. Masz pełno ran otwartych jak i wewnętrznych, najgorzej z twoim barkiem, a i radzę nie robić żadnych dziwnych, głupich min bo na twojej twarzy jest pełno szwów.- sztywno odezwał się jakiś głos, a gdy popatrzyłam na niego ukazała mi się starsza, rudowłosa kobieta ze znudzoną twarzą. Odstawiła łóżko chłopaka obok mojego i wyszła z Sali trzaskając drzwiami. Wtedy popatrzyłam na niego, a on uśmiechał się lekko, jednak oczy miał puste, takie smutne bez tych radosnych iskierek gdy był przy… no właśnie przy kim? Muszę z nim o tym pogadać …
-Witaj Megi, jak się czujesz? Co z twoim barkiem?
-Itachi? Co się stało? J-ja nie pamiętam czegoś, czuje jakbym coś straciła, a-ale nie wiem co. Dlaczego masz takie smutne oczy? Czy coś zrobiłam? Nie rozumiem.. – zignorowałam jego pytania i zaczęłam pytać jąkając się co chwile, a w moich oczach pojawiły się łzy. Czarnowłosy przestał się uśmiechać, a jego oczy stały się jakby jeszcze bardziej smutne.
-Ohh Megi, bardzo mi przykro… Naruto, on nie żyje przecież. Mój największy przyjaciel nie żyje, a ja nie dałem rady mu pomóc. Jedyne co obiecałem to chronić Ciebie i dotrzymam słowa, choćbym miał zginąć. Megi ? Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz? Co się dzieje?- popatrzył zdziwiony na moją twarz.
-K-kim jest ten Naruto? Już druga osoba mi o nim mówi, a ja pierwszy raz o nim słyszę… Co się dzieje Itachi? Czemu masz taki przerażony wzrok?
-J-jak to kim jest Naruto? Przecież to twój ukochany, jak możesz go nie pamiętać? Megi? Co jest? Jak to możliwe? Czego jeszcze nie pamiętasz?
-Tylko j-jego. Nie wiem kto to … i jak może być moim ukochanym ktoś kogo nie znam?! Nic nie rozumiem.- zaczęłam cicho łkać, patrząc na chłopaka swoimi wielkimi oczami.
-Przeklęty Szkarłatny… zabije skurwiela! Opowiem ci o wszystkim siostrzyczko, ale to będzie dłuuuga i smutna historia. Opowieść o miłości Meagane Chakirache i Naruto Namikaze. O twojej miłości, która była najpiękniejszą jaką widziałem.


~   ~   ~
Heeej: ) Mam nadzieje że wam się podoba. Wiem że nie jest najdłuższy, ale tak jakoś wyszło. Następny rozdział pewnie jak wrócę czyli na przełomie końca lutego/ początku marca. Na pewno jest pełno błędów, ale jak to ja, nie umiem pisać bez nich. Do zobaczenia ! ^.^

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 1

Na małej wysepce, kiedyś pięknej, pełnej krzewów, drzew i kwiatów teraz gdzieniegdzie walały się drzewa wyrwane z korzeniami, kamienie i resztki różnego rodzaju traw. Znajdowała się tam czwórka shinobi, dwójka z nich walczyła co chwile rozświetlając ciemną noc niszczycielskimi technikami. Walczący mężczyźni, jeden o ogniście czerwonych włosach i czarnych jak noc oczach, ubrany w czarne, luźne spodnie do kolan, półbuty do kostek i czarną koszulę na długi rękaw na którą zarzucony miał czerwony płaszcz z czarnym smokiem. Drugi o blond włosach mający niebieskie jak morze oczy ubrany w czarne spodnie do kostek, krótkie półbuty i czarną bluzę z czerwonymi akcentami. Posiadał takie samo nakrycie jak jego przeciwnik tyle że jego miało kolor biały, a na nim były czerwone płomienie. Toczyli oni ciężką, wyczerpującą walkę, ale blondyn był w dużo gorszym stanie. Jego ubranie i płaszcz w wielu miejscach były poszarpane, podarte, na brzuchu miał ranę od techniki wroga, która przeszyła go na wylot. Przez cały czas sączyła z niej krew, tak jak z wielu rozcięć na całym ciele. W najgorszym stanie była jego ręka, skóra całkowicie rozorana, a mięśnie w ciężkim stanie. W przeciwieństwie do niego czarnooki był w świetnym stanie, jedynymi ranami, które zdobył było kilka rozcięć i krwawiąca dziura w prawej nodze, która utrudniała mu poruszanie. Ich walka trwała dłuższy czas i oboje byli zmęczeni, ale musieli doprowadzić ten pojedynek do końca.

 W niedużej odległości za blondynem siedział ciemnowłosy chłopak w niewiele lepszym stanie od towarzysza, trzymał on w ramionach młodą dziewczynę, której kiedyś niebieskie włosy teraz były pokryte zaschniętą czerwoną cieczą. Jej stan był bardzo ciężki, z licznych ran na twarzy jak i na ciele lały się  duże ilości krwi, ale najgorsza rana była na prawym braku dziewczyny, który był całkowicie rozorany. Na brzuchu miała podobną ranę jak blondyn, jedynie trochę mniejszą. Czarnowłosy trzymał ją mocno kołysząc delikatnie, a ta nie zważając na ból próbowała mu się wyrwać i pomóc niebieskookiemu. Jednak przyjaciel usilnie nie chciał puścić jej na plac boju, wiedział że gdyby tam poszła już by nie wróciła. Szeptał do niej słowa otuchy patrząc na wielkie wystraszone, pełne bólu fioletowe oczy z których płynęły coraz to nowe łzy. Zwolnił chwilowo uścisk gdyż musiał wypluć krew. Zranione płuca mocno dawały się we znaki. Wtedy dziewczyna się wyrwała i ledwo stojąc obróciła by zobaczyć najstraszniejszą scenę w jej życiu. Chłopak, którego darzyła tym najpiękniejszym uczuciem właśnie został przebity przez krwistoczerwoną katanę przeciwnika, jego oczy się rozszerzyły, a on sam plunął brunatną cieczą. Niebieskowłosa zsunęła się na ziemie nie do końca kontaktując wciąż patrzyła na scenę jak z horroru, a czerwonowłosy mężczyzna z obrzydzeniem kopnął przeciwnika dławiącego się krwią z własnego miecza. Dziewczyna szybko się otrząsnęła i nie zważając na protesty jej towarzysza doszła jakimś cudem do blondwłosego. W czasie gdy ona osunęła się przy ukochanym, czarnooki zniknął śmiejąc się przeraźliwie w powietrzu słychać było tylko echo jego słów: „Czekaj na mnie moja królowo, wrócę po Ciebie”. Zwróciła wzrok na chłopaka patrzącego na nią z lekkim uśmiechem na zakrwawionych ustach.
-Ohh Megi, nawet nie wiesz jak się cieszę że nasze drogi się skrzyżowały. Zaznałem w ciągu tych 4 lat więcej miłości niż w całym moim życiu, p-przepraszam że tak cię zostawiam, bardzo Cię kocham i nie chciałbym t-tego, ale to chyba mój czas. Nie p-płacz skarbie, wiedz że jestem szczęśliwy mimo wszystko, jeszcze kiedyś będziemy razem. W-weź te zwoje, a co najważniejsze weź proszę to.-zrobił krótką przerwę żeby odkaszleć krew, a potem wsadził dziewczynie do ręki dwa zwoje, a na jej palec założył śliczny, brylantowy pierścionek i zaczął mówić dalej coraz słabszym głosem.
-Meagane Chakirache wiem że to nie najlepsza chwila, ale weź ten pierścionek jako dowód mojej miłości, mam taki sam na szyi, wiele dla mnie znaczy, a tobie będzie przypominać o mnie. Pamiętaj, Kocham Cię i zawsze będę. Znalazłbym Cię na końcu świata. Żegnaj kochanie.- to mówiąc złożył na jej ustach krótki pocałunek i patrząc jeszcze chwile na jej śliczną twarz zamknął swoje oczy, na zawsze.
-NARUTOOO!! Nie, to nie może być prawdy, mój skarbie, moje słoneczko, nie rób mi tego, proszę! Przecież ja Cię kocham Naru…- to mówiąc położyła się na jego klatce piersiowej z głośnym łkaniem.
- Żegnaj przyjacielu i dziękuje. Za wszystko. Cśś! Megi, uspokój się on odszedł, chodź musimy iść. Twój stan jest bardzo ciężki, proszę Meg, zostałaś mi tylko ty…
-A-ale ni-nie możemy go tak z-zostawić, Itachi! P-przecież musimy z-zabrać jego ciało!
-Nie! Nie teraz! Szybko Meg! Chodźmy, obiecuję że tu wrócimy, wstań szybko! Jest coraz gorzej, czuje że twoje ciało wysiada.
-Nar…- nie dokończyła nagle tracąc przytomność, a od upadku uchroniły ją silne ręce Uchihy, który mimo swoich ran zaczął biec z dziewczyną na rękach w stronę najbliższej wioski, Konohy.Biegł przez kilkadziesiąt minut gdy wyczuł czyjąś obecność nie daleko, a wśród osób tam będących poznał znajomą chakrę. Nie miał siły by myśleć więcej o biegnących w ich stronę ninja gdyż już znaleźli się przy nich, a on prosząc cicho o pomoc osunął się na ziemie.

"Itachi Uchiha?! Co on tutaj robi? I ta dziewczyna?"W czasie gdy szarowłosy myślał o powodach spotkania tu danej dwójki, Sasuke patrzył na brata z nienawiścią, chwilę później ruszył z miejsca tworząc Chidori w dłoni jednak w połowie drogi został odepchnięty, a na miejscu stał Kakashi i Sakura, od której dostał cios.
-Chyba śnisz Sasuke! - warknęła różowowłosa.
-Musimy im pomóc! Sakura! Ja i ty udamy się do Konohy z rannymi, a wy Sai, Sasuke sprawdźcie czy nikt nie został na wyspie. Do roboty! Szybko! Są w ciężkim stanie! – Hatake wziął na plecy Itachiego, a Haruno chwyciła dziewczynę i ruszyli biegiem w stronę wioski. „Obyśmy dobiegli…. Z Uchihą nie jest najgorzej, ale ta dziewczyna długo nie da rady. Co tam się działo? Naprawdę coś strasznego”. Shinobi Liścia dobiegli do wioski bez żadnych przeszkód, a tam aby nie wzbudzać strachu mieszkańców przetreleportowali się do szpitala. Hatake odłożył Itachiego na wolne łóżko i szybko zniknął, aby zawiadomić Tsunade. W tym czasie młoda medyczka zabrała się za niebieskowłosą, szybko rozdarła i tak ledwo się trzymające ubranie dziewczyny, pielęgniarki zaczęły dokładnie obmywać ją z krwi, w czasie gdy Sakura zaczęła przeprowadzać operację zaczynając od barku i brzucha. Sekundę później pojawiła się przy niej Czcigodna, popatrzyła na leżącą, a na jej twarzy zauważyć się dało szok i strach, szybko jednak się otrząsnęła i wzięła się do roboty. Razem zajmowały się dziewczyną próbując polepszyć chociaż trochę jej stan. W tym samym czasie Itachi Ucicha był operowany przez Shizune, próbującą naprawić jego wewnętrzne organy. Na korytarzu przed salą siedział Kakashi, czekający z niecierpliwością na wyniki operacji, chodził po korytarzu i siadał na przemian nie mogąc wytrzymać czekania na informację.Po kilkunastu godzinach do Kopiującego Ninja dołączyli jego uczniowie.
-Kakashi-sensei przeglądnęliśmy całą wyspę. Nie ma tam nic podejrzanego, jedynie duże ilości krwi i wielki bałagan.- Sasuke zdał krótki raport nauczycielowi.
-Nic? To kto ich tak urządził?! Cholera, coś tu jest nie tak. Trzeba będzie ich przesłuchać.
-Hai sensei, jak oni się mają?- tym razem odezwał się Sai.
-Nic nie wiem, są operowani już kilkanaście godzin, ale…- Nie skończył mówić bo z sali wyszła Shizune zmęczona, przepocona, ale szczęśliwa.
-Stan Itachiego Uchihy jest stabilny, jego rany są ciężkie ale będzie w porządku. Miał dużo ran wewnętrznych i krwotok, ale dałam radę to naprawić.
-To przynajmniej tyle, ale dalej jest zdrajcą, czy nie lepiej aby ANBU go pilnowało?
-Już to wykonaliśmy, ANBU są w jego pokoju, będą go pilnowali dzień i noc.
-Hai, to dobrze. Mam nadzieję że wszystko wyjaśni.- tym skończyli rozmowę, a półtorej godziny później z sali wyszła Tsunade, a zaraz za nią ledwo stojąca na nogach Sakura. Różowowłosa zaraz oparła się o ścianę i zsunęła się po niej ocierając pot. Wtedy odezwała się Hokage:
-Stan dziewczyny jest bardzo ciężki, ale dałam radę chociaż trochę uleczyć jej rany. Niestety nie wiem jak na razie co będzie z jej barkiem, jest całkowicie rozszarpany. Czeka ją długa i ciężka rehabilitacja, a jak na razie to przynajmniej miesiąc w szpitalu. Nie wiem kiedy się obudzi, jest w śpiączce, ale nie wydaje mi się żeby stało się to szybko. Jej organizm... Nie wiadomo czy wytrzyma, jest bardzo zniszczony. Wszystko okaże się w ciągu kolejnego tygodnia. Muszę trochę odpocząć, to było ciężkie zadanie. – Piąta wyszła ze szpitala, a mężczyźni z drużyny 7 podeszli do Sakury i posadzili ją na krześle, Sai przyniósł wodę dziewczynie, a ta z wdzięcznością przyjęła napój i szybko wypiła zawartość.
-Ta dziewczyna przeżyła coś naprawdę strasznego, jej organizm jest strasznie zniszczony i jej ręka! Jeszcze nigdy nie widziałam czegoś takiego. Prawdziwy potwór to zrobił! – chłopcy popatrzyli na nią z zaskoczeniem, ale nie zdążyli się odezwać gdy z sali Uchihy dobiegł ich krzyk, szybko ruszyli do pokoju, a tam zobaczyli Itachiego wyrywającego się trzem ANBU.
-Proszę, proszę witaj braciszku. Kopę lat. – słowa te wypowiedział szyderczo Sasuke.
-Sasuke? Co ty tu robisz? A zresztą! Gdzie ona jest? Gdzie jest Megi?! Muszę do niej iść! Już!!
-Spokojnie, na razie nie możemy cię wypuścić. Zawołajcie Tsunade. Niech przybędzie jak najszybciej.- Kakashi szybko załagodził sytuacje, „zdrajca” usiadł na łóżku, a reszta stała obserwując jego poczynania i czekając na Hokage. Po kilkunastu minutach w sali zjawił się ANBU, a zaraz za nim Tsunade. Szybko podbiegła do Itachiego każąc mu się położyć i zaczęła skanować jego ciało poprzez chakrę.
-Dobrze jest w porządku, a teraz musimy porozmawiać. Wszyscy oprócz ANBU macie wyjść!
-Tsunade-sama! Ja zostanę, mam prawo!
-Uchiha! To ja tu jestem Hokage i JA decyduje o tym kto może zostać w tym pokoju! Wypad! Ale już!
-Hai, hai.- Sasuke powoli wyszedł z sali sklinając pod nosem na cały świat. Gdy Piąta została sama z przybyszem zaczęła przesłuchanie.
-No więc na początek, powiesz mi wszystko po dobroci? Czy nie zapowiada się na to?
-Powiem wszystko, nie chcę nic ukrywać. Chcę żebyście pozwolili mi tylko pójść i być z tamtą dziewczyną. Jest dla mnie bardzo ważna.
-Po pierwsze czyja to była walka, kto jest tak potężny?
-To był Naruto Namikaze, walczył on ze Szkarłatnym, jednym z najpotężniejszych shinobi żyjących na tym świecie.Walka ta była planowana już długo, po tym jak Uzumaki zginął co było po prostu ukartowane przez Danzou i Starszyznę. On cały czas trenował, nie mógł wrócić do wioski. Był za słaby, ale mimo wszystko bronił ją nie ujawniając tego że żyje. Wyeliminował wielu wrogów Konohy. No i zyskał przyjaciół, ale wszędzie znany był jako Złoty Ogień. Miał niesamowite zdolności, bardzo się wzmocnił, a to że potrafił dorównać Szkarłatnemu było niesamowite. Ten mężczyzna jest potężny i bezwzględny, zna najpotężniejsze techniki jakie widziałem, mimo to Naruto dzielnie walczył... - po jego policzkach powoli spłynęły łzy, a Tsunade patrzyła na niego zszokowanym wzrokiem.
-N-naruto żyje? On nie umarł? Ale przecież ... ANBU przyniosło mi jego ciało, o-on nie żył, widziałam go, jak to możliwe? Wychowałam go, był dla mnie jak wnuk, a on nawet nie raczył oznajmić mi że żyje?! Zrozumiałabym, a-ale co się stało w walce?
-Hokage, o-on został zabity p-przez Szkarłatnego, nie miałem siły go zabrać, ledwo uniosłem Megi. Sam ucierpiałem trochę, a przedtem walczyłem z Akatsuki Jeśli chodzi o Naruto, to nie było jego ciało, oni zrobili idealną replikę. Namikaze uciekł im ledwo co, jego stan był ciężki ale dał radę. I wtedy go spotkałem...-nie dokończył opowieści, gdy zaczął kaszleć, a z jego ust pociekła krew, gdyby nie szybka reakcja Medyczki leżałby na ziemi, jednak ona położyła go na łóżku i szybko zaczęła leczyć.
-Z jego organami nie jest jeszcze najlepiej. Musicie go pilnować cały czas, gdy tylko coś się pogorszy wołajcie mnie natychmiast. Teraz musi odpocząć. Przyjdę tu później.- Kobieta wyszła uprzednio sprawdzając stan Itachiego, a zamaskowani shinobi rozmieścili się niezauważalnie w kątach sali.

* * *

Hej hej:) Rozdział miał być dawno ;/ napisałam go nawet, ale nie spodobał mi się i go zmieniłam, a tak po za tym nie jest za długi ale mam nadzieje że wam się spodoba ^.^ Od 11 mam ferie i 15 wyjeżdżam nad morze, za granicę, to nie dodam notki, ale mam nadzieje że dodam jeszcze w tym czasie. Do następnego ! :>