4:30 rano, a piątka shinobi z Wioski Liścia stała
przed bramą wpatrując się w blondwłosą, dobrze obdarzoną przed naturę kobietę.
Dwóch skacowanych przyjaciół siedziało na ziemi, co jakiś czas popijając
lodowatą wodę. Ino patrzyła cały czas morderczym wzrokiem na brązowowłosego,
który czując na sobie jej wzrok udawał że ma ją daleko gdzieś. Pulsująca żyłka
na jej czole pokazywała, że blondynka zaraz wybuchnie, ale nie mogła zrobić
tego przy Hokage. Popatrzył przelotnie na niebieskowłosą, wyglądała jak siedem
nieszczęść - zazwyczaj piękne, błyszczące oczy teraz otoczone zaczerwienioną
skórą, napuchnięte policzki i skrzywiona mina. Wszystko to bardzo szpeciło
piękną twarzyczkę. Ubrana w krótką, rozsuniętą bluzę w kolorze fioletowym pod
którą widoczny był czarny siateczkowy top i biustonosz w tym samym kolorze,
krótkie spodenki, odkrywające długie nogi dziewczyny skutecznie przyciągały
wzrok Namikaze, zastanawiało go tylko jedno - dlaczego jedną nogę owiniętą
miała bandażem. Stwierdził że zapyta o to później, co może być trudne, bo wrogo
nastawiona Yamanaka może go zaatakować za choćby jedno słowo. Czarne półbuty do
kolan, które założyła dziewczyna doskonale zapamiętane były przez chłopaka o
dziwnych oczach.
Retrospekcja
"Chodzili już od paru godzin, Megi ciągle wchodziła do coraz to nowego pomieszczenia, a on? Robił za przydupasa... Nosił, a to ubrania, a to buty, potem reklamówki z zakupami. Jęczał jej chyba od półtorej godziny jak bardzo bolą go nogi, ale fioletowooka nic sobie z tego nie robiła, śmiała się tylko słodko i szła dalej.W pewnej chwili złapał ją za rękę i pociągnął do sklepu, w którym jego uwagę przyciągnęły wyjątkowe buty. Nie zwykłe, standardowe półbuty za kostkę, ale długie do kolan, czarne, na obcasie który nie ograniczał ruchów. Posadził dziewczynę na krzesełko, a sam podszedł i zaczął szukać rozmiaru.
-Naruto... Mam już wystarczająco butów.
-Po prostu je przymierz Meg.
-Ale...
-Bez żadnych ale skarbie. Proszę.
Westchnęła cicho i otworzyła pudełko mierząc jeden z butów. Była zdziwiona, nigdy nie pomyślałaby, że buty na obcasie mogą być tak wygodne. Naruto uśmiechnął się szeroko, a gdy ukochana zdjęła obuwie, zabrał pudełko sprzed jej nosa i poszedł zapłacić. Chciała zaprotestować, ale nie zdążyła, a gdy podawał jej zakup złożyła soczystego buziaka na jego ustach.
-Nie mogłem ich zostawić, za dobrze wyglądałaś.
-Arigatou. - zarumieniła się delikatnie i wzięła go za rękę idąc dalej. Do następnego sklepu... Ale tym razem kupić coś dla niego."
Retrospekcja
"Chodzili już od paru godzin, Megi ciągle wchodziła do coraz to nowego pomieszczenia, a on? Robił za przydupasa... Nosił, a to ubrania, a to buty, potem reklamówki z zakupami. Jęczał jej chyba od półtorej godziny jak bardzo bolą go nogi, ale fioletowooka nic sobie z tego nie robiła, śmiała się tylko słodko i szła dalej.W pewnej chwili złapał ją za rękę i pociągnął do sklepu, w którym jego uwagę przyciągnęły wyjątkowe buty. Nie zwykłe, standardowe półbuty za kostkę, ale długie do kolan, czarne, na obcasie który nie ograniczał ruchów. Posadził dziewczynę na krzesełko, a sam podszedł i zaczął szukać rozmiaru.
-Naruto... Mam już wystarczająco butów.
-Po prostu je przymierz Meg.
-Ale...
-Bez żadnych ale skarbie. Proszę.
Westchnęła cicho i otworzyła pudełko mierząc jeden z butów. Była zdziwiona, nigdy nie pomyślałaby, że buty na obcasie mogą być tak wygodne. Naruto uśmiechnął się szeroko, a gdy ukochana zdjęła obuwie, zabrał pudełko sprzed jej nosa i poszedł zapłacić. Chciała zaprotestować, ale nie zdążyła, a gdy podawał jej zakup złożyła soczystego buziaka na jego ustach.
-Nie mogłem ich zostawić, za dobrze wyglądałaś.
-Arigatou. - zarumieniła się delikatnie i wzięła go za rękę idąc dalej. Do następnego sklepu... Ale tym razem kupić coś dla niego."
Uśmiechnął się do siebie na to wspomnienie, ale
szybko ukrył rozbawienie widząc minę młodszej blondynki. Piąta właśnie kończyła
mówić.
-Kapitanem zostanie Matashi Yamahiku, zastępcą Shikamaru Nara! Ruszajcie.
-HAI!- krzyknęli chórem, a chłopcy szybko wstali na nogi zostawiając Hokage, która patrzyła na oddalające się sylwetki podwładnych.. Pierwszy skakał Naruto, następnie Sasuke i Shikamaru, a ostatnie dziewczyny.
- Jesteśmy w drodze do Wioski Piasku, zrobimy dwa postoje, czy tyle wam wystarczy?
-Hai!
-Właściwie, Sasuke? Po co my tam biegniemy?
-Młotku!!! Nie słuchałeś Tsunade? Eee... Właściwie to ja też się wyłączyłem, Shikamaru?
- Jakie to kłopotliwe... Mamy zanieść ten zwój i parę dni patrolować wioskę, przybywają tam shinobi ze względu na Egzamin na Jounina, ja mam być jednym z prowadzących razem z Temari, którą mamy pilnować, ze względu na jakieś tam specjalne informacje.
- So ka.
Biegli tak od paru godzin, Matashi ciągle miał dużo siły, ale popatrzył na resztę i widział zmęczenie na twarzy kunoichi. Miał właśnie krzyknąć oznajmiając pościg, gdy przed jego twarzą przeleciał kunai. " CO jest kurwa, jak mogłem go nie wyczuć?!". Rozglądnął się i teraz wyczuł. Rzucił się w krzaki zostawiając towarzyszy w pozycjach bojowych. Znalazł się na osobie, której twarz przykrywała czarna maska, z białą pręgą wokół oka. Zaczęli się szarpać, obydwoje warczeli jak zwierzęta. Naruto dostał kopniaka w brzuch i odleciał na pobliskie drzewo, a przeciwnik szybko znalazł się nad nim wbijając go silnym ciosem pięści w podłoże. Odkaszlnął krwią i wstał, ocierając brodę. Był wściekły, a osoba atakująca go śmiała się. Mimo to nie mógł wyczuć jaka jest płeć walczącego. Użył Hirashin no jutsu pojawiając się przed zamaskowanym i zadał cios w podbrzusze, który został sparowany kataną. Naruto odskoczył krzywiąc się, z jego dłoni ciekła krew, a kontury oczu wyostrzyły się. Towarzysze z Konohy chcieli wtrącić się do walki, Yamahiku warknął:
-Nie, idźcie dalej! - nikt go nie posłuchał, ruszyli dalej. - Shikamaru, to rozkaz! Ja dołączę!
Chcąc, nie chcąc Nara posłuchał kapitana i włając towarzyszy ruszyli dalej, zostawiając samotnego brązowowłosego. Ten natomiast dopiero się rozkręcał, czuł jakby wpadł w jakąś furię. Zaczął atakować z niesamowitą szybkością, co jakiś czas trafiając w cel, tak rozpoczął się pojedynek na taijutsu, do którego wrogi ninja dorzucił swoją katanę. Matashi nie będąc dłuższy złożył pieczęci, a w jego dłoni pojawiła się owa broń, otoczona diabolicznym blaskiem. Natarli, co rusz jeden i drugi próbowali ominąć gardę przeciwnika, ale na nic. W końcu konoszanin zauważył malutką lukę w obronie, co szybko wykorzystał wbijając ostrze w żebro przeciwnika. Trafiony krzyknął głośno i odskoczył, trzymając się za krwawiące miejsce. Popatrzył na zadowolonego z siebie osobnika o brązowych włosach. Niesamowita szybkość składanych pieczęci i wielkie kolce wystające z ziemi były najmniejszym problemem dla Naruto. Podczas gdy chłopak starał się unikać ziemnego ataku, przeciwnik zaczął atakować kataną, ale ta wyglądała inaczej. Była czarna, świeciła na zielono " trucizna" pomyślał tylko, i w tym momencie został tchnięty mieczem. Zaklął siarczyście, teraz się zabawią.
-Hyoton: Zamieć Czarnego Smoka! - Wielki, złożony z czarnego lodu smok pojawił się przed Naruto i ziejąc wytworzył wiele sopli lodu które szybko poleciały w stronę zamaskowanego. Nie czekając Uzumaki użył jutsu ojca i pojawił się za przeciwnikiem.
-Katon: Demoniczna Latarnia! - Małe ogniste potworki zaatakowały z jednej strony, smok z drugiej. Nie miał jak uciec, ale dzięki swoim oczom Matashi widział, że przeciwnik nie chciał uciekać, uśmiechnięty czekał na dotarcie techniki do celu. Naruto zmaterializował się przy leżącym i klęknął obok. Zdjął maskę...
-Co? Masai? Jak?
-I tak zginiesz Namikaze... - zakrwawiona, uśmiechnięta twarz pierwszej osoby, którą poznał w Wiosce Ukrytego Księżyca. Pierwsza osoba z którą się zaprzyjaźnił, ale teraźniejszy uśmiech nie był przyjazny, był szyderczy, dumny.
-Szkarłatny cię dorwie, czekaj na to. - zamknął oczy, by już nigdy więcej ich nie otworzyć, a zszokowany Yamahiku wstał i składając pieczęcie spalił ciało przyjaciela. Czuł że trucizna szybko się rozprzestrzenia, ale dzięki Kuramie wiedział że przyjaciele nie są daleko.
-Kapitanem zostanie Matashi Yamahiku, zastępcą Shikamaru Nara! Ruszajcie.
-HAI!- krzyknęli chórem, a chłopcy szybko wstali na nogi zostawiając Hokage, która patrzyła na oddalające się sylwetki podwładnych.. Pierwszy skakał Naruto, następnie Sasuke i Shikamaru, a ostatnie dziewczyny.
- Jesteśmy w drodze do Wioski Piasku, zrobimy dwa postoje, czy tyle wam wystarczy?
-Hai!
-Właściwie, Sasuke? Po co my tam biegniemy?
-Młotku!!! Nie słuchałeś Tsunade? Eee... Właściwie to ja też się wyłączyłem, Shikamaru?
- Jakie to kłopotliwe... Mamy zanieść ten zwój i parę dni patrolować wioskę, przybywają tam shinobi ze względu na Egzamin na Jounina, ja mam być jednym z prowadzących razem z Temari, którą mamy pilnować, ze względu na jakieś tam specjalne informacje.
- So ka.
Biegli tak od paru godzin, Matashi ciągle miał dużo siły, ale popatrzył na resztę i widział zmęczenie na twarzy kunoichi. Miał właśnie krzyknąć oznajmiając pościg, gdy przed jego twarzą przeleciał kunai. " CO jest kurwa, jak mogłem go nie wyczuć?!". Rozglądnął się i teraz wyczuł. Rzucił się w krzaki zostawiając towarzyszy w pozycjach bojowych. Znalazł się na osobie, której twarz przykrywała czarna maska, z białą pręgą wokół oka. Zaczęli się szarpać, obydwoje warczeli jak zwierzęta. Naruto dostał kopniaka w brzuch i odleciał na pobliskie drzewo, a przeciwnik szybko znalazł się nad nim wbijając go silnym ciosem pięści w podłoże. Odkaszlnął krwią i wstał, ocierając brodę. Był wściekły, a osoba atakująca go śmiała się. Mimo to nie mógł wyczuć jaka jest płeć walczącego. Użył Hirashin no jutsu pojawiając się przed zamaskowanym i zadał cios w podbrzusze, który został sparowany kataną. Naruto odskoczył krzywiąc się, z jego dłoni ciekła krew, a kontury oczu wyostrzyły się. Towarzysze z Konohy chcieli wtrącić się do walki, Yamahiku warknął:
-Nie, idźcie dalej! - nikt go nie posłuchał, ruszyli dalej. - Shikamaru, to rozkaz! Ja dołączę!
Chcąc, nie chcąc Nara posłuchał kapitana i włając towarzyszy ruszyli dalej, zostawiając samotnego brązowowłosego. Ten natomiast dopiero się rozkręcał, czuł jakby wpadł w jakąś furię. Zaczął atakować z niesamowitą szybkością, co jakiś czas trafiając w cel, tak rozpoczął się pojedynek na taijutsu, do którego wrogi ninja dorzucił swoją katanę. Matashi nie będąc dłuższy złożył pieczęci, a w jego dłoni pojawiła się owa broń, otoczona diabolicznym blaskiem. Natarli, co rusz jeden i drugi próbowali ominąć gardę przeciwnika, ale na nic. W końcu konoszanin zauważył malutką lukę w obronie, co szybko wykorzystał wbijając ostrze w żebro przeciwnika. Trafiony krzyknął głośno i odskoczył, trzymając się za krwawiące miejsce. Popatrzył na zadowolonego z siebie osobnika o brązowych włosach. Niesamowita szybkość składanych pieczęci i wielkie kolce wystające z ziemi były najmniejszym problemem dla Naruto. Podczas gdy chłopak starał się unikać ziemnego ataku, przeciwnik zaczął atakować kataną, ale ta wyglądała inaczej. Była czarna, świeciła na zielono " trucizna" pomyślał tylko, i w tym momencie został tchnięty mieczem. Zaklął siarczyście, teraz się zabawią.
-Hyoton: Zamieć Czarnego Smoka! - Wielki, złożony z czarnego lodu smok pojawił się przed Naruto i ziejąc wytworzył wiele sopli lodu które szybko poleciały w stronę zamaskowanego. Nie czekając Uzumaki użył jutsu ojca i pojawił się za przeciwnikiem.
-Katon: Demoniczna Latarnia! - Małe ogniste potworki zaatakowały z jednej strony, smok z drugiej. Nie miał jak uciec, ale dzięki swoim oczom Matashi widział, że przeciwnik nie chciał uciekać, uśmiechnięty czekał na dotarcie techniki do celu. Naruto zmaterializował się przy leżącym i klęknął obok. Zdjął maskę...
-Co? Masai? Jak?
-I tak zginiesz Namikaze... - zakrwawiona, uśmiechnięta twarz pierwszej osoby, którą poznał w Wiosce Ukrytego Księżyca. Pierwsza osoba z którą się zaprzyjaźnił, ale teraźniejszy uśmiech nie był przyjazny, był szyderczy, dumny.
-Szkarłatny cię dorwie, czekaj na to. - zamknął oczy, by już nigdy więcej ich nie otworzyć, a zszokowany Yamahiku wstał i składając pieczęcie spalił ciało przyjaciela. Czuł że trucizna szybko się rozprzestrzenia, ale dzięki Kuramie wiedział że przyjaciele nie są daleko.
Siedzieli na małej polance czekając na przywódce,
zdenerwowana Meagane co chwile rozglądała się na boki, jakby szukając
Matashi'ego. Sasuke próbował ją uspokoić, jednak tylko wydarła się na niego,
mówiąc że nic ją nie obchodzi ten brązowowłosy dupek i wstała chcąc przejść do
Ino, gdy nagle przy drzewie, obok niej zmaterializował się Yamahiku i wpadł w
jej ramiona jęcząc, tylko "trucizna". Krzyknęła głośno, ale złapała
chłopaka i z pomocą Uchihy położyli go do namiotu, a tam używając leczniczej
chakry sprawdziła jego stan.
-CHOLERA! Szybko, dajcie mi wodę, jakiś ręcznik i trochę mięty.
Nie czekając na przyniesione przedmioty zaczęła leczenie, nikt nawet nie ważył się jej przeszkodzić podczas gdy próbowała poprawić stan brązowowłosego. Potrzebowała ciszy, spokoju, a co najważniejsze szczęścia i udało się, po jakimś czasie udało się zniwelować truciznę, jednak rany zostawiła. Za karę. Pocałowała go w czoło, była pewna że śpi, a spokojny oddech utwierdzał ją w tym przekonaniu. Wyszła z namiotu uśmiechając się delikatnie, dała do zrozumienia, że "operacja" się udała. Usiadła pod rozłożystym drzewem i sięgnęła do plecaka wyciągając mały, oprawiony na niebiesko notesik. Popatrzyła na ostatni wpis, zastanawiając się jak mogła pomylić się tak bardzo.
-CHOLERA! Szybko, dajcie mi wodę, jakiś ręcznik i trochę mięty.
Nie czekając na przyniesione przedmioty zaczęła leczenie, nikt nawet nie ważył się jej przeszkodzić podczas gdy próbowała poprawić stan brązowowłosego. Potrzebowała ciszy, spokoju, a co najważniejsze szczęścia i udało się, po jakimś czasie udało się zniwelować truciznę, jednak rany zostawiła. Za karę. Pocałowała go w czoło, była pewna że śpi, a spokojny oddech utwierdzał ją w tym przekonaniu. Wyszła z namiotu uśmiechając się delikatnie, dała do zrozumienia, że "operacja" się udała. Usiadła pod rozłożystym drzewem i sięgnęła do plecaka wyciągając mały, oprawiony na niebiesko notesik. Popatrzyła na ostatni wpis, zastanawiając się jak mogła pomylić się tak bardzo.
2 listopad
"Znowu cierpię, wiesz? Znowu zrobiłam coś,
czego nie powinnam. Zaufałam. Byłam naiwna, głupia i teraz mam za to karę. A
myślałam że to już koniec tego bólu... Sądziłam że Yamahiku, jest takim
wcieleniem Ciebie, a okazał się osobą, która po prostu chciała się pobawić. To
wszystko tak bardzo rani, każdy dzień, każda myśl o Tobie. A teraz jeszcze on,
jest taki zimny, wredny, a ja nie wiem co się stało. Naruto, daj mi jakiś znak,
coś co sprawi że znowu będę miała chęć do życia. Może to ja powinnam ostatnio
zginąć, nie Sakura? Może miałam być teraz obok Ciebie, przytulać tam na górze?
Skomplikowanie…”
Zdecydowanym ruchem zamknęła pamiętnik i usiadła
do ogniska chcąc zjeść coś ciepłego. Po rozmowie z towarzyszami zdecydowała że
weźmie wartę jako pierwsza. A gdy przyjaciele położyli się wygodnie na swoich
posłaniach, usiadła z powrotem pod drzewem rozmyślając. Miała ochotę coś
napisać, ale nie mogła zebrać myśli w głowie. Ciągle myślała o Matashim. Co za
ironia, tu kocha Naruto, a w tym samym momencie czuje coś do Matashiego, szkoda
że nie wie…. Tak naprawdę marzy o tej samej osobie.
Obudził się w środku nocy czując okropny ból
głowy, wszystkie jego mięśnie były zastałe, potrzebował szklanki wody i czegoś
przeciwbólowego. Usiadł powoli i popatrzył na swoje ciało, obandażowana klatka
piersiowa i bark pulsowały bólem gdy ubierał koszulkę. Czarne spodnie były
delikatnie podarte, co zdenerwowało Namikaze, w końcu to jego ulubione.
Otępiony umysł ciężko kodował kolejne, chwiejne kroki chłopaka gdy wychodził z
namiotu. Rozglądnął się powoli widząc przyjazne twarze, o spokojnym wyrazie.
Spali. Szukał tak dobrze znanej mu delikatnej twarzyczki i długich niebieskich
włosów, umysł szybko się rozjaśnił gdy nie dojrzał jej wśród zebranych. Zamknął
oczy, a gdy wokół nich pojawiła się czerwona otoczka wyczuł dziewczynę parę
drzew dalej. Mimo trudności z poruszaniem, przemieścił się do niej najszybciej
jak tylko mógł i sprawdził czy wszystko z nią w porządku. Westchnął z ulgą, gdy
zauważył że Chakirache po prostu zasnęła, oparta o konar, skulona. Wziął ją na
ręce i krzywiąc się delikatnie, gdy poczuł pieczenie w barku zaniósł w stronę
namiotu. Wiedział że rano będzie bolała ją szyja, będzie baaaardzo narzekała.
Tak jak ona zrobiła to wcześniej, teraz Naruto pocałował niczego nieświadomą
dziewczynę w czoło i opuścił namiot. Usiadł na wysokiej gałęzi, z której miały
dobry widok na obozowisko. Niedługo później do twarzy chłopaka dotarły
promienie słoneczne, które drażniły czarne oczy. Postanowił że zrobi im
śniadanie więc ruszył po gałęzie by szybko rozpalić ognisko, a gdy już to
zrobił podszedł do pobliskiej rzeki, umył tam twarz i ręce, a potem złapał parę
ryb.
Obudzili się czując pyszny zapach, pierwsza
wstała Ino, a widząc przed sobą uśmiechniętą twarz Yamahiku, na jej twarz
wszedł grymas. Mimo to przyjęła od niego posiłek i mrucząc podziękowanie,
wzięła się za konsumpcję. Zaraz po niej reszta otworzyła swoje oczy i także
wzięli się za swoje ryby.
- To co? Ruszamy?
-Może najpierw wytłumaczysz nam z kim wczoraj walczyłeś.
-Nie wiem sam, to był jakiś poplecznik Orochimaru. Chciał wziąć mnie na zakładnika, no ale coś mu nie wyszło. Chciałem go przesłuchać, ale się zabił – nie mógł powiedzieć im prawdy, a bajka o Orochimaru była najlepszym wyjściem. – Sasuke, musimy potem porozmawiać. Na osobności.
-Nie ma sprawy kapitanie.
Naruto właśnie kończył swój posiłek, gdy podeszła do niego Megi i pochwyciła koszulkę chcąc ją zdjąć.
-No wiesz co? Tak z rana, i to przy wszystkich? Wstydziłabyś się Meg.- udawał rozbawionego.
-Baka! Chcę ci pomóc! – Chakirache była już cała czerwona ze złości i wstydu. Czuła się zażenowana.
-Jaaasne Meg! Po prostu powiedz że chcesz pooglądać moje piękne ciało.
-Nie mów do mnie Meg. Nigdy więcej! – warcząc to wbiła rękę w ziemię tworząc w niej niewielki krater. Matashi otworzył buzie ze zdziwienia, skąd ona mogła być taka silna?! Ta tylko uśmiechnęła się z wyższością i zdjęła jego bluzkę, a następnie bandaż i opatrzyła ranę. Po złożeniu obozu ruszyli nadal, a dalsza droga minęła im bez żadnych niespodzianek, najgorzej było przez pustynie, gdzie Megi zemdlała. Zawsze miała problemy ze zbyt dużym gorącem i chcąc, niechcąc to Namikaze był osobą, która miała nią nieść. Chociaż zewnętrznie jego mina była skwaszona i nie wyrażał ani krzty zadowolenia, to w duchu skakał z radości mogąc czuć jej piękny zapach i bliskość na swoich plecach.
- To co? Ruszamy?
-Może najpierw wytłumaczysz nam z kim wczoraj walczyłeś.
-Nie wiem sam, to był jakiś poplecznik Orochimaru. Chciał wziąć mnie na zakładnika, no ale coś mu nie wyszło. Chciałem go przesłuchać, ale się zabił – nie mógł powiedzieć im prawdy, a bajka o Orochimaru była najlepszym wyjściem. – Sasuke, musimy potem porozmawiać. Na osobności.
-Nie ma sprawy kapitanie.
Naruto właśnie kończył swój posiłek, gdy podeszła do niego Megi i pochwyciła koszulkę chcąc ją zdjąć.
-No wiesz co? Tak z rana, i to przy wszystkich? Wstydziłabyś się Meg.- udawał rozbawionego.
-Baka! Chcę ci pomóc! – Chakirache była już cała czerwona ze złości i wstydu. Czuła się zażenowana.
-Jaaasne Meg! Po prostu powiedz że chcesz pooglądać moje piękne ciało.
-Nie mów do mnie Meg. Nigdy więcej! – warcząc to wbiła rękę w ziemię tworząc w niej niewielki krater. Matashi otworzył buzie ze zdziwienia, skąd ona mogła być taka silna?! Ta tylko uśmiechnęła się z wyższością i zdjęła jego bluzkę, a następnie bandaż i opatrzyła ranę. Po złożeniu obozu ruszyli nadal, a dalsza droga minęła im bez żadnych niespodzianek, najgorzej było przez pustynie, gdzie Megi zemdlała. Zawsze miała problemy ze zbyt dużym gorącem i chcąc, niechcąc to Namikaze był osobą, która miała nią nieść. Chociaż zewnętrznie jego mina była skwaszona i nie wyrażał ani krzty zadowolenia, to w duchu skakał z radości mogąc czuć jej piękny zapach i bliskość na swoich plecach.
Gdy dotarli do Wioski Piasku szybko ruszyli do
tamtejszego kage, gdzie Matashi stoczył rozmowę z władcą i dostał klucze do
dużego, wspólnego mieszkania. Gaara poprosił swoją siostrę, aby zaprowadziła do
niego gości, a jęknęła głośno patrząc na Shikamaru. Między nimi coś było,
powietrze zrobiło się gęste, a oni patrzyli tylko na siebie. Brązowowłosy
zaśmiał się głośno i klepnął Narę, po czym złapał go za łokieć i pociągnął, aby
wybudzić chłopaka z letargu.
-Nara! Dajesz się babie!
-Zamknij się! Jakie to upierdliwe… - jęknął chłopak o spiczastych włosach i ruszył dalej uprzednio wsadzając ręce do kieszeni. Reszta towarzystwa tylko się śmiała.
Szybko dotarli do mieszkania, a tam każdy znalazł sobie pokój. Naruto przelotnie widział stojącego w drzwiach kolegę i siostrę Kazekage, która szeptała mu coś do ucha, a na koniec dała buziaka w policzek. Shikamaru wszedł do kuchni, gdzie odmieniony Uzumaki pił sok i nie patrząc na kapitana wyciągnął sobie szklankę. Towarzysz nie mógł długo wytrzymać i zaczął dopiekać czerwonemu po buziaku chłopakowi. Gdy wystarczająco zdenerwował zawsze opanowanego przyjaciela, udał się do pokoju mówiąc że idzie spać.
-Nara! Dajesz się babie!
-Zamknij się! Jakie to upierdliwe… - jęknął chłopak o spiczastych włosach i ruszył dalej uprzednio wsadzając ręce do kieszeni. Reszta towarzystwa tylko się śmiała.
Szybko dotarli do mieszkania, a tam każdy znalazł sobie pokój. Naruto przelotnie widział stojącego w drzwiach kolegę i siostrę Kazekage, która szeptała mu coś do ucha, a na koniec dała buziaka w policzek. Shikamaru wszedł do kuchni, gdzie odmieniony Uzumaki pił sok i nie patrząc na kapitana wyciągnął sobie szklankę. Towarzysz nie mógł długo wytrzymać i zaczął dopiekać czerwonemu po buziaku chłopakowi. Gdy wystarczająco zdenerwował zawsze opanowanego przyjaciela, udał się do pokoju mówiąc że idzie spać.
Szedł powoli oglądając odbudowaną już wioskę,
ręce włożone w kieszenie, głowa delikatnie odchylona do tyłu. Nie mógł uwierzyć
że jakiś czas temu odbyła się tutaj wielka katastrofa, że zginęło aż tyle osób.
Zanim się spostrzegł dotarł do głównego dziedzińca wioski, gdzie na środku
placu stała wielka figura zrobiona z piasku. Przedstawiła ona mężczyznę, w
czarnych spodniach obwiązanych bandażem i zwykłej, czarnej bluzie. Brązowe
włosy i uśmiechnięta twarz nie przyozdobiona charakterystycznym makijażem jak
to było kiedyś, jedna ręka wystawiona na bok, podtrzymująca wielki zwój. Jeden
z trzech, gdyż pozostałe dwa były przyczepione na plecach chłopaka. ”Witaj
Kankuro” – mruknął cicho Naruto, już nie ukrywając się za swoim przebraniem. O
takiej porze nikt już go nie zobaczy.
* * *
Garaa siedział w gabinecie pisząc kolejne
sprawozdanie, już późny wieczór a on był zmęczony, głodny i otumaniony
czytaniem setek dokumentów i podpisywaniem każdego. Chciał wrócić do domu i
położyć się koło ukochanej, którą okazała się być Matsuri. Tęsknił za nią, a
teraz, gdy była w stanie błogosławionym, jego obowiązkiem było spędzać jak najwięcej
czasu razem. Właśnie miał złożyć kolejny, a zarazem ostatni podpis na
dokumencie, gdy ktoś zatkał mu usta dłonią i zablokował ruchy, aby nie mógł
wspomóc się piaskiem. Ten ktoś doskonale znał jego słabe punkty, inaczej nie
udałoby mu się powstrzymać obrony całkowitej.
- Witaj Gaara. – szepnął do czerwonowłosego. – Tęskniłeś?
* * *
Tęskniliście? :D
Powiało nuuuudą! Prawda? Ale już nie długo. :> Czekajcie cierpliwie!
Powiało nuuuudą! Prawda? Ale już nie długo. :> Czekajcie cierpliwie!
Jednym słowem, Suuuper! Już nie moge się doczekać na Nexta.
OdpowiedzUsuńCos czuję, ża na tym egzaminie pojawi się Szkarłatny.
narutopomojemu.blogspot.com
KANKUROOOOOO!!!! T^T
OdpowiedzUsuńIdę płakać :( Ktoś pewnie zobaczy Namikaze, jestem tego pewien xD
Świetne! Czekam na następny? Z Rozdziału na rozdział mam coraz mniej cierpliwości by czekać ;) tak jak nine, coś myślę że ktoś zobaczy naruto. Czekam. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńsuper, mam przeczucie, że pojawi się Szkarłatny, Sausuke powiedział do Matrashi „młotek” nikogo to nie zdziwiło?
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, super, przeczuwam, że pojawi się Szkarłatny... czy nikogo nie dziwi, że Sasuke powiedział do Matrashi „młotek”?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńsuper, mam przeczucie, że pojawi się Szkarłatny ;) Sausuke powiedział do Matrashi „młotek”, a nikogo to nie zdziwiło?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza