wtorek, 26 maja 2015

Rozdział 15

- Miałeś mi wszystko wytłumaczyć, pamiętasz?
-Hai Sasuke. Najpierw Hokage, poczekaj na mnie na górze Kage.
-Niech ci będzie... - zniknął, a zaraz za nim zrobił to Naruto i pojawił się pod drzwiami Piątej. Denerwował się, to będzie bardzo trudna rozmowa, ale musiał to zrobić. Zapukał delikatnie
i wszedł. Musiał ponieść konsekwencje za śmierć przyjaciółki w czasie misji, był kapitanem
i jego cholernym obowiązkiem było ją chronić, jak przecież każego. A on nie podołał...
-Naruto? Tak szybko wróciliście? Gratulacje! W takim razie misja na pewno przebiegła pomyślnie, więc... skąd ta mina Uzumaki?
-Hokage-sama... Przepraszam, zawiodłem. Sakura, ona...
- Co?! Co się stało? Jest ranna? Muszę...
-Nie żyje. Została zabita, a ja nie zdążyłem jej uratować.
-C-co? Jak to... - stojąca do tej pory blondynka, usiadła, a otępialy wzrok wbiła w ścianę.
-Tsunade-sama...
-Proszę cię, wyjdź w tej chwili. Porozmawiamy potem.
-Hai, oczywiście.- i zniknął z gabinetu, a Piąta zatopiła się w myślach, w ciągu tych paru lat nawiązała więź z Haruno, uczyła ją wszystkiego co sanninka sama umiała, a teraz... osoba która ją przerosła nie żyje. Żal jej było różowowłosej, widziała że zaczyna być szczęśliwa, że w końcu coś jej się udaje, tak jak tego chciała. Cierpiała, Hokage bolało to że starciła swoją najlepszą uczennice. Nie pozostało jej nic innego jak wyjąć z biurka ukojenie dla jej wewnętrznego bólu. Zniknęła z biura, w swoje miejsce tworząc klona. Poszła tam gdzie mogła w ciszy pomyśleć i zapić swój ból. Była Hokage, to prawda, ale co z tego? Każdy ma jakieś uczucia.

Znużony Naruto szedł powoli na spotkanie z Sasuke, czuł się przybity, zdołowany ostatnimi wydarzeniami, a reakcja Tsunade nie polepszyła jego samopoczucia. Mimo wszystko zależało mu na Haruno, zawsze dobrze go traktowała i jej śmierć była dużym ciosem, chociaż nie okazywał swojego bólu. Nauczył się tego, gdy był uwięziony przez Torę. W końcu znalazł się na głowie swojego ojca, a z tamtąd przeszedł na ławkę którą zajmował już spadkobierca Sharingana. Rzadko widział czarnookiego w takim stanie, jego twarz wyrażała ból, patrzył w księżyc niewidzącym wzrokiem, na pewno o niej myślał, żałował że tak późno zorientował się co czuje.
- Wiem co przechodzisz, wiem jak się czujesz. - Sasuke tylko popatrzył na przyjaciela i prychnął. W następnym momencie Namikaze został powalony na ziemie przez silny cios w szczęke, wstał powoli
i otarł krew cieknącą z wargi.
- Należało mi się. - mruknął cicho i spojrzał na dyszącego chłopaka, który ponownie usadowił się na ławce. - Nie będę owijał w bawełne, po prostu powiem ci wszystko, tylko mi nie przerywaj. - Sasuke dalej się nie odezwał, patrzył wyczekująco na blondyna.
- Widać nie jesteś skory do żartów... Zaczynajmy, no więc wiesz o mojej śmierci. Wróciliście pewnie po moje ciało, ale już go tam nie było, zostałem uwięziony w swoim wnętrzu, w klatce razem z Kyuubim... - Naruto opowiadał szczegółowo swoją historię, w niektórych momentach uśmiechał się jakby sam do siebie, inne sprawiały że zaciskał pięści, a jego twarz krzywiła się w grymasie bólu. Czuł się jakby po raz kolejny przeżywał wszystko co mu się stało. Sasuke nie dowiedział się jednak wszystkiego, opuścił niektóre fakty: pojawienie się Tory, przyjaźń i więź jaka ich łączy, nie powiedział przyjacielowi kim jest Szkarłatny, a także jakie możliwości zyskał przez lata treningów. Gdy kończył, była późna noc, a wokół nich zaczynała się burza, co jakiś czas na niebie widoczne były żółte, przenikające czerń pioruny.
- Kończy się to tym, że musze się ukrywać pod postacią Matashi'ego chociaż bardzo nie chce. Moim zadaniem jest zabić Szkarłatnego, ale dzięki przepowiedni wiem że ja wtedy zginę, tak samo jak on. Dlatego nie mogę powiedzieć Megi kim jestem i znowu jej zostawić, lepiej żeby myślała że nie żyje.
Uchiha był wściekły, furia ogarniała jego ciało. Miał ochotę tak skopać dupę Uzumaki'emu żeby ten się nie pozbierał.
-To po jasną cholerę całowałeś się z nią jako Matashi? Chcesz żeby znowu cierpiała, ona się w tobie znowu zakochuje pierdolony idioto. Powinieneś jej unikać.
- Staram się.- szepnął skruszony Namikaze.
-Kurwa za mało się starasz. Rozumiesz? Ona nie zasługuje aby znowu przeżywać ten sam ból. Powinieneś w ogóle się do niej nie zbliżać, a najlepiej nie pojawiać się w Konosze, ułożyłaby sobie życie.
-Czy ty nie rozumiesz że dla mnie to też jest trudne? Kocham ją! Staram się ją olewać, ale to nic nie daje, jest miłością mojego życia. Ciężko mi kurwa spotykać się z nią i nie móc pocałować, przytulić.
-Miłość to poświęcenia wiesz? Jak ją kochasz, powineneś chcieć żeby była szczęśliwa, dążyć do tego.
-Chce tego! Ale chce też żeby dzieliła to szczęście ze mną.
Błysnął piorun, a siedzący Sasuke widział cieknące po policzkach przyjaciela łzy. Z jednej strony chciał podnieść na duchu stojącego przed nim przyjaciela, ale nie mógł. Naruto musiał zrozumieć że działa źle, że powinien odpuścić. Właśnie te słowa wypowiedział na głos.
-Powinieneś odpuścić.
-Wiem! Do cholery jasnej wiem Sasuke, ale nawet nie weisz jak to dla mnie trudne.
-Znam twój sekret, postaram się ci pomóc. Chcę szczęścia Megi.
-Arigatou przyjacielu.
Kolejne błyśnięcie, a blondwłosy zauważył delikatny uśmiech na bladej twarzy, który zaraz zastąpiony był przez grymas, a w jego oczach widoczne było zdziwienie. Spojrzenie to kierował w stronę nierozumiejącego Naruto.
-Co się stało z twoimi oczami?
-Co? Nie rozumiem. O co ci chodzi?
-Lepiej idź do domu i się z tym prześpij, jutro daj mi odpowiedź, co wymyśliłeś. - Sasuke zignorował pytanie, pewnie mu się przywidziało.
W tym właśnie momencie poczuli na sobie pierwsze krople, Naruto popatrzył w górę, a spadająca z nieba woda trafiła go centralnie w środek czoła. Uśmiechnął się delikatnie, uwielbiał deszcz, przezroczyste krople zawsze go uspokajały i pomagały myśleć.
-Dobranoc Sasuke.
-Dobranoc młotku.
Zniknęli z miejsca rozmowy, a wtedy deszcz zaczął padać coraz mocniej, zaczęła się burza, która sprawiła że w pewnej wielkiej posiadłości obudziła się niebieskowłosa kunoichi. Płakała, patrząc w co chwilę jaśniejące niebo, gdy otworzyły się drzwi i wszedł do niej Itachi. W rękach trzymał tacę, a na niej gorącą czekolade. Chociaż dalej byli pokłóceni, czarnowłosy wiedział że przyjaciółka boi się burzy i zrobił coś, co zawsze robili razem z Naruto w czasie burzy. Siedzieli razem rozmawiając i pijąc pyszny napój.
Siedząc na drzewie Naruto zaglądał na rozgrywającą się w pokoju scene. Wspominał jak to on był na miejscu Uchihy i jak bardzo chciałby znowu tam być, ale nie mógł. Wykonując szybkie pieczęcie znalazł się w swoim pokoju, gdzie poszedł pod prysznic. Wykąpał się szybko i w ręczniku na biodrach podszedł do lusterka, najpierw przeglądnął swoje ciało, umięśniony brzuch, ręce sprawiały że wiele dziewczyn wzdychało do niego podczasu wypraw. które uwielbiał. Rozciągająca się, podłużna blizna, która znajdowała się niedaleko pępka sprawiła grymas na twarzy blondwłosego. Pamiątka, która na zawsze będzie przypominać mu o postaci Szkarłatnego. Miał jeszcze jedną podobną blizne, na barku. Tam było kilka małych czerwonych znamion układających się w słońce. Ironiczne. Na piersi blondwłosego znajdował się tatuaż, biały tygrys pięknie prezentował się na umięśnionej klatce piersiowej. Popatrzył na żebro, gdzie wytatuowane miał bardzo ważne dla niego słowo, a raczej imie. Meagane. Wiele to dla niego znaczyło i nie miał ochoty, aby każdy widział pamiątkę. Ostatecznie przeszedł do twarzy, brak charakterystycznych dla niego lisich blizn trochę mu doskwierał, ale nie było źle. Był przystojny, to prawda i chociaż sam tak o sobie nie myślał, nie jedna dziewczyna chciała być jego. W pewnym momencie osłupiał, widząc swoje oczy, przyłożył dłoń do twarzy. Przetarł oczy myśląc że to zmęczenie płata mu figle, ale patrząc znowu widział to samo. Niegdyś błękitne tęczówki, teraz były koloru białego, czarna źrenica, niby normalna, ale jednak pionowa jak u kota... albo właśnie tygrysa. Wokół tęczówki cienka, czarna przerwa wyglądała jak opleciona cierniem. Gdzieniegdzie plotał się ogniście czerwony kolor. "Niesamowite." - mruknął cicho i nie trudząc się ubraniem piżamy, zszedł na dół.
-Tora. - powiedział głośno, widząc mężczyzne siedzącego i czytającego książke. Starszy Namikaze nie patrząc na przeszkadzającego mu, odłożył czytadło i poklepał miejsce obok siebie. - Wuju.. co to jest? - Naruto szybko pojawił się obok siedzącego, a ten dopiero w tym momencie spojrzał na przybyłego.
-Coś ty do cholery zrobił?!

* * *
jak myślicie, co zrobił Naru? :) Wiecie, trochę przykro że wchodzi tu po 40 osób dziennie, a komentarze dwa. Mam nadzieje że doceniacie, to co staram się dla was robić :) Zresztą, do następnego :D Pewnie będzie niedługo bo jestem chora i mam więcej czasu.

poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 14

Naruto chciał ją uratować…. Nie, on nie chciał, a musiał to zrobić. Przecież obiecał jej to, jako on sam, ale także jako Matashi, a ona zaufała mu i to podwójnie mimo że zawiódł. Siedział teraz na dużych rozmiarów białym tygrysie, ale zeskoczył z niego gdy znaleźli się pod bramą wioski. A raczej jej pozostałościami , bo to co z niej zostało… nie przypominało już wcale bramy. Rozglądnęli się prędko i natrafili na źródło wybuchu, słyszeli dźwięk stykanej się broni i płacz.
- Nie wygląda to za dobrze…
-Sae! Kumuluj chakrę, jesteś medykiem i będziesz bardzo potrzebna.
-Hai Kapitanie!!
Nie mieli czasu na zbędne rozmowy, ruszyli i po chwili byli na miejscu bitwy, Naruto był zestresowany widział wszystkich oprócz… No właśnie, oprócz jego Megi. Widząc wyczerpanego, odpoczywającego Sasuke podbiegł do niego.
-Sasuke Uchiha, proszę o krótki raport!
-Hai! Wróg to dwójka mężczyzn z byłej organizacji Akatsuki i białowłosa dziewczyna!
Białowłosa dziewczyna…. Musiał to przekalkulować, ale zaraz wiedział, Hokkyokusei.
- Hokkyo, znowu się spotykamy.
-My? Ściąg maskę chłopaczku, bo jakoś nie poznaje.
-Nie mam zamiaru, możesz ją zedrzeć tylko wtedy jak mnie pokonasz.
-Tak chcesz się bawić kochaneczku? No to dawaj!
Rzuciła się na chłopaka nacierając na niego kataną, chociaż to nie dało żadnego efektu bo trafiła tylko ziemie gdzie dość mocno wbił się miecz, wyciągnęła go rozglądając się dookoła.
-No, wyłaź skarbie. Chcę zobaczyć tę buźkę!
W tym czasie Naruto znalazł się obok Sae i Gemmy.
-Sae! Proszę podejdź do Uchihy i przeprowadź wywiad, następnie zajmij się Ino Yamanaka i dowiedz gdzie reszta.Widzę że Itachi walczy, więc ty Gemma zajmij się Karin, dla mnie zostawcie białą. Szybko z nią skończę i do was dołącze. – podwładni kiwnęli głowami i szybko się przemieścili, a obok Matashiego pojawiła się Ho.
-„Szybko z nią skończe” – sparodiowała chłopaka – Chyba ktoś tu się przecenia!!!!
Zaatakowała go po raz kolejny, delikatne drasnęła w ramie ale nie zrobiła wrażenia na chłopaku. Odparował cios i zaczął napierać, walczyli tak chwile. Raz napierało jedno, a raz drugie, aż w końcu Hokkyo wzięła do ręki katanę, a ANBU z nią walczący złożył szybkie pieczęcie i w ręku pojawiła mu się jego duma.
-Oooo, widzę że masz katanę, ale ciekawe jak poradzi sobie z moim cudeńkiem! Haaaa! – zaatakowała go i przez chwile mierzyli się, jednak Naruto miał więcej siły i odepchnął dziewczynę. Wtedy zrobił znak dłonią, a jego katana podpaliła się na biało, przez co wzrok walczącej z nim z żądnego mordu zmienił się na zdziwiony, ale atakowała dalej, aż w końcu odskoczyła tworząc pieczęcie, a w stronę brązowowłosego poleciał orzeł zrobiony z chakry, który szybko został rozwalony przez cięcie katany. „Teraz moja kolej” pomyślał i zaatakował co dumna kobieta chciała sparować, a skończyło się tym że jej miecz został zniszczony. „ O nie” jęknęła i zniknęła zanim ostrze dotknęło także jej. Próbował wyczuć gdzie jest, ale usłyszał przeraźliwy krzyk i obrócił się. Widok był przerażający. Jego koleżanka, a nawet przyjaciółka  z którą miał bardzo dobry kontakt klękała nad Sasuke i  aż do tej chwili leczyła jego rany, teraz była przebita przez nieduży miecz czerwonowłosej dziewczyny. Przestraszony Sasuke patrzył na swoją dziewczynę w osłupieniu, a gdy ta kaszlnęła opluwając go krwią z jego oczu poleciały łzy. Naruto tylko popatrzył na tą scenę i spuścił głowę.
-Nie, nie, nie, nie! Sakura, kochanie! Wszystko w porządku? Powiedz że tak, że nie trafiła.Proszę.
-W p-porządku Sasuke. Cieszę się ż-że m-m-mogłam spędzić z Tobą tych parę p-pięknych chwil. Dziękuje k-kochan-nie.
-Daj spokój, przecież nic ci nie będzie. Kocham cię, dopiero co sobie to uświadomiłem, dopiero co cię zyskałem.
-Po prostu Mn-mnie poca-aałuj. – zrobił to, bez zbędnych pytań po prostu ją pocałował, a ręka którą trzymała na jego policzku gładząc go opadła. Sakura zamknęła swe oczy na zawsze, umarła szczęśliwa.
-Sasuke-kun!!! Teraz możemy być razem! Różowa już nam nie przeszkadza! – Karin machała w jego stronę przeszczęśliwa. Chyba nie wiedziała co ją czeka…. Do teraz obrócony do niej plecami czarnowłosy, wstał i popatrzył na nią. Żądza mordu w jego czerwonych oczu, łzy i krew lejące się ciągle z oczu przestraszyły ostatnią z rodu Uzumaki. Nawet nie spostrzegła gdy chłopak zaatakował ją, a jej ciało w locie przebiło parę drzew i chociaż chcieli mu pomóc to chciał sam zająć  się zabójczynią Haruno. Machnął tylko na nich ręką i ruszył zmierzyć się z okularnicą, która wyglądała na zdezorientowaną, złą i nie wiedzącą co robić. Nigdy nie chciała skrzywdzić Sasuke Uchihy.

W Namikaze wstąpiła jakby nowa siła i otworzył szeroko oczy, w końcu znajdując białą. Walczyła z Megi paręnaście kilometrów dalej. Użył hiraishin no jutsu szybko przemieszczając się w ich stronę i w ostatniej chwili odepchnął od siebie walczące.
-Kim jesteś?! – warknęła Megi, ale gdy delikatnie odkrył maskę pokazując jej twarz Matashiego, uspokoiła się.
-Jej pokazujesz, a mi nie?! Co to za maniery w ogóle! Chcę cię zobaczyć!
-Nigdy!!
Mierzyli się nadal, Naruto chwile się zastanawiał ale zaraz użył nowej techniki, biegnącego tygrysa i tworząc jego postać z biało- złotej chakry kazał mu nacierać na Hokkyo. Dziewczyna chcąc się odwdzięczyć zaserwowała mu jutsu wiatru tworzące dwa orły. Dzięki temu obydwoje zyskali obrażenia. Uśmiechali się widząc efekty swoich ataków, jednak nie czekając dłużej zielonooki zaczął atakować dalej, teraz mierzyli się w taijutsu. Gdy uderzył dziewczynę w twarz, zniknęła a on dopiero wtedy zorientował się co robił „ jakim ja jestem idiotą”. Przemiótł wzrokiem, ale żadna z dziewczyn nie była mu widoczna. Wyciszył się i wchodząc w tryb Sage zobaczył je kilkaset metrów dalej, wyruszył i mocnym kopniakiem odepchnął Ho. Pochylił się na nieprzytomną Megi, jej ciało krwawiło. Bandaż, którym owinięty był bark już nie był biały, a czerwony, a brzuch był poszarpany. Była ledwo przytomna, ale uśmiechnęła się serdecznie widząc go.
-Hej – jęknęła cichutko, gdy zaczął ją leczyć.
-No hej księżniczko. – zaśmiała się delikatnie na to określenie, ale szybko przestała czując okropny ból – Tak Megi, masz złamane żebra więc siedź grzecznie… - Dostał w głowę i robiąc w powietrzu parę obrotów wylądował na murze Wioski Kwiatu, jęknął przeciągle masując obolałą głowę i odparował atak używając jutsu lodu, w którym uwięził dziewczynę.
- Na chwile mamy ją z głowy – uśmiechnął się delikatnie, ale nie otrzymał tego samego, Megi mówiła coś jednak przez złamane żebra nie słyszał. Pochylił się nad nią i wtedy zrozumiał „ Uważaj Matashi”. Obrócił się momentalnie, a wielki pazur przebił jego brzuch, dostając się także do brzucha Meg.  W głowie Naruto był teraz tylko jedno, jakby przeżył deja vu bo taka scena rozegrała się paręnaście lat temu, podczas jego narodzin. Tylko wtedy wykonawcą był Kurama, a teraz? Wielki, biały orzeł o czarnych oczach i charakterystycznym serduszku. Ściągnął siebie i dziewczynę z pazura, a po wykonaniu Bunshin no jutsu zostawił ją pod opieką leczącego klona.
-No… To teraz walka rozpoczyna się na poważnie! – szybko znalazł się w swoim wnętrzu, gdzie na ciepłym posłaniu leżał Kyuu i przybijając z nim żółwika powiedział tylko „ wiesz co masz robić!”. Gdy Naruto ponownie otworzył oczy, jego ciało pokrywała pomarańczowo- srebrna powłoka z elementami złota. Nie przypominała Kyuubiego, ale coś w niej pozwalało stwierdzić że to właśnie 9-ogoniasty. Zaczęli walkę, teraz Hokkyo stała się bardzo silnym przeciwnikiem. Co chwile wykonywali względem siebie śmiercionośne techniki próbując przewyższyć jedno drugiego. Przez to wszystko Naruto o czymś zapomniał, o czymś co miało wielki wpływ na jego postrzeganie przez Megi.

Leżała wyczerpana i bardzo ranna pod drzewem, mimo wszechogarniającego bólu oglądała jak toczy się walka Ho i Matashiego. Mimo tych paru wspólnych chwil, chłopak stał się jej bliski. Wszystko miała delikatnie przyćmione, strasznie bolała ją głowa i co chwile twarz krzywił jej ból, gdy kopia Matashiego leczyła jej rany. Popatrzyła na nie, ale zrobiło jej się niedobrze widząc obrażenia i znowu zwróciła wzrok na walczących, ale coś jej nie pasowało, ta powłoka… wydawała się taka znajoma, ale jej wzrok zwróciły włosy chłopaka, przecież Matashi ma brązowe włosy, a te… były blond, pełne czarnych pasemek. Te włosy coś jej przypominały… a raczej kogoś i teraz nie wiedziała co robić. Chciała zwrócić się do klona, jednak tego nie było obok niej. Zaczynała coś podejrzewać, może Matashi był szpiegiem, a może… to ktoś kogo zna? Nie dała radę się długo zastanawiać bo ból się nasilił i zemdlała, mając przed oczami blond włosego chłopaka w masce.
Przez atak orła pękła mu maska, był wściekły i miał już dość. Walka zabierała dużą ilość jego uwagi i nie zwrócił jej na to, że jego wygląd jest taki jak powinien być, jest to wygląd Naruto Namikaze, a nie Matashi’ego Yamahiku.  W końcu, usłyszał czyjś bieg, ale zanim ta osoba pojawiła się w miejscu walki wykonał swoją popisową technikę. Stworzył dużą kulę pełną lodu i wiatru, a wtedy usłyszał głośny krzyk, popatrzył w stronę dochodzącego odgłosu "Sasuke...". Reaktywował technikę i obrócił się spowrotem w stronę rannej, ale dziewczyny już tam nie było.... Cholerna Hokkyo, cholerny Szkarłatny.
-Kapitanie Kyu? – do jego uszu doszedł głos Sasuke. – kapitanie K…?! CO?! Przecież to nie możliwe, Naruto?! Cholerny idioto przecież Ty nie żyłeś.
Co? Jaki Naruto? Chłopak nie wiedział o co chodzi przyjacielowi, ale wtedy zobaczył siebie w kawałku szkła i zaniemówił.
-Shimatta... ehem. Witaj Sasuke.
-Witaj Sasuke?! Czy ty jesteś popierdolony? Mówisz to tak spokojnie, gdzie się podziewałeś cały ten czas! Dlaczego ukrywasz sięza tą postacią?!
-Uspokój się Sasuke. Proszę, nie krzycz, słuchaj chciałbym ci wszystko powiedzieć ale nie w tej chwili bo Megi się budzi, a ona nie może wiedzieć że ja to ja, rozumiesz? Wytłumacze ci potem o co chodzi, ale proszę, błagam nic nikomu nie mów. Obiecasz mi to?
-Okej, obiecuje ci, ale idioto... masz mi to wszystko wytłumaczyć. DZIŚ. I obyś miał jakiś dobry powód.
-Ok, dziękuje. A teraz... spotkajmy się zaraz przy głównym polu walki. Załatwiłeś Karin?
-Ta suka już nigdy nie otworzy oczu... - spuścił wzrok, a ja poklepałem go po ramieniu patrząc współczująco, na prawdę było mi go żal. Tyle nie dostrzegał miłości Sakury, a teraz byli razem tak długo że nie wierze. Znacie ten sarkazm co?

Po oszacowaniu strat i rozmowie z baaardzo im dziękującym kage wioski udali się w drogę powrotną. Mimo wcześniejszych podejrzeń co do pobudki Megi, dziewczyna dalej nie odzyskała świadomości i niesiona była przez Naruto, teraz już w postaci Matashi'ego. Szybkim tempem dotarli do wioski, a tam czekała ich rozmowa z Piątą i wiadomość o stracie Sakury. "To będzie bardzo trudna sprawa...."
- Mina! Wszyscy możecie odejść, ja odstawię Meagane do szpitala i złożę raport Hokage. Proszę cię Sasuke o przejście ze mną do szpitala.
-Hai kapitanie! - wszyscy pokolei oddzielili się idąc w swoją stronę, a dwaj przyjaciele teleportowali się i zostawili swoje ukochane w szpitalu. Teraz Naruto czekały dwie trudne rozmowy, najpierw Hokage a potem Sasuke.... To będzie ciężki dzień. Zaczął się okropnie a skończy jeszcze gorzej...

* * *
Hej! Witajcie!
W sumie to mam głupie pytanie, rozdział napisany już 2 tyg temu, ale laptop mi padł i cały został wyczyszczony :(( a więc moje pytanie, czy ktoś mi powie gdzie ściągnę za darmo Microsoft Office 10(no ew.7), albo chociaż Worda za darmo, bo pisanie w Wordpadzie mi się nie uśmiecha, a ja chyba jestem za tępa żeby to znaleźć. Do następnego :)

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 13

-Ona ma już swojego obrońce. Jestem nim ja i Naruto, a ty, nie jesteś jej do niczego potrzebny.
- Wyluzuj, nie chciałem przecież zrobić nic złego. Jestem Matashi Yamahiku, Meg mnie zna.
-To prawda braciszku i nie rozumiem dlaczego tu wtargnąłeś. Jestem dużą dziewczynka do cholery, wiem jak sobie radzić. – twarz Chakirache zrobiła się czerwona ze złości, Itachi wiedział że zaraz wybuchnie afera.
- Wiecie, ja już musze spadać. Pa Megi. – podszedł do niebieskookiej, która wyrwała się Itachi’emu i obdarował ją buziakiem w policzek. – do zobaczenia. – zniknął.

* * *

Naruto przechadzał się ulicami Konohy wyklinając sam siebie. „Idiota, głupek, no debil.. Jak ja mogłem na to pozwolić? To jakbym się znowu w niej zakochiwał i rozkochuje ją w sobie, a ja nie mogę! Nie mogę, jeśli po raz kolejny ją zostawię. Przy niej nie potrafię racjonalnie myśleć. Muszę zacząć ją unikać. Niestety…”. Chłopak był na siebie wściekły, chciał ją chronić, a tu? Całować mu się zachciało. Śmieszne.  Z jednej strony cieszył się że Itachi im przerwał, z drugiej? Był tak spragniony ust fioletowookiej, tak bardzo pragnął znowu poczuć ten smak. Bił się z myślami i choć próbował temu zaprzeczyć, wiedział co jest dla niego najważniejsze. Chcąc wyzbyć się złości, poszedł trenować.

* * *
- Czy ty do cholery jasnej musisz się do wszystkiego wtrącać? To moje życie!
-Posłuchaj, krew mnie zalała jak cię z nim zobaczyłem, przecież to jakiś idiota!
-Nie, to osoba która bardzo dobrze mnie rozumie, znalazł mnie na cmentarzu, pomógł, rozumiał i o nic nie pytał.
-To jeszcze nie powód żeby się z nim całować! Ile ty go znasz?!
-Wystarczająco! Będę robić na co będę miała ochotę. Nie jesteś moim ojcem!
- Już zapomniałaś o Naruto, te wszystkie płacze, ołtarzyk, cierpienie tylko po to żeby teraz całować się z kimś kogo nie znasz? Kto nigdy nie zrozumie jak się będziesz czuła, nawet nie wiesz jakie on ma zamiary wobec ciebie! Jesteś zwykłą idiotką Meg. Myślałem że kochasz Naruto, a teraz?! Bawiłaś się nim, idź sobie do tego Matashiego! Nawet się z nim prześpij, nieważne… - w pokoju rozległ się głośny plask, a Itachi złapał się za policzek, na którym odbita była drobna dłoń niebieskowłosej.
- Przegiąłeś. Nigdy więcej nie chce cię widzieć! Wiesz co czułam! Sam mówiłeś żebym ułożyła sobie życie od nowa. Nienawidzę cię! – zapłakana dziewczyna patrzyła na Uchihę, nie mogła uwierzyć że on, jej ukochany braciszek i obrońca tak ją zranił. Nie wiedziała że potrafił by powiedzieć takie słowa, a jednak. Teraz nie obchodziło jej że krzyczała, podczas gdy piętro niżej odbywała się impreza, nic jej nie obchodziło. Chciała zniknąć.
-Meagane ja… - chłopak zaczął mówić, lecz zobaczył że dziewczyna w tym momencie zniknęła. – Przepraszam….
Zszedł na dół ze zwieszoną głową, poprosił Ino o zakończenie imprezy, a gdy dziewczyna wyprosiła wszystkich zrobiła gorącą czekoladę i siadając na łóżku przytuliła chłopaka i zaczęła słuchać. Przez pół nocy siedzieli razem rozmawiając, Itachi płakał, krokodyle łzy leciały z jego oczu, czuł że bardzo zranił Megi i nie mógł się z tym pogodzić, a najgorsze dla chłopaka było to że zawiódł Naruto, złamał daną zmarłemu przyjacielowi obietnice, ale coś w Matashim mu się nie podobało, nie wiedział co lecz obiecał sobie że się dowie.

* * *

Przechadzała się po tych najcichszych zakątkach wioski rozmyślając, była wściekła, w tej chwili nienawidziła czarnowłosego chłopaka w kucyku, ale myśląc o tym przez dłuższy czas miał trochę racji. Całowała się z chłopakiem, którego znała bardzo krótko, podczas gdy tyle broniła się przed Naruto. Jej Naru. Poczuła się źle, ale to nie znaczy że zgodziła się z Itachim. Pierdolony idiota, nic nie rozumiał, Megi bardzo się zmieniła, już nie jest tą osobą co wtedy gdy Naruto żył, jest inna. Usiadła na ławce, łzy nadal spływały jej po twarzy. Zastanawiała się tak, gdy nagle przed jej twarzą pojawił się ręka, w której znajdował się lód. Podwójny lód, o smaku wiśniowym posiadający dwa patyczki. Popatrzyła na właściciela słodyczy i uśmiechnęła się przez łzy odrywając pół loda. Popatrzyła na niego z wdzięcznością gdy ją przytulił, nie chciała być w tym momencie sama, potrzebowała bliskości, a on tak jak jego brat niedawno stał się jej przyjacielem. Siedzieli oboje konsumując swoje lody, a gdy skończyli w końcu postanowiła się odezwać.
-Sasuke. Nie widziałam cię przez ostatnie dni, co porabiałeś?
- A wiesz, miałem misje. Cholernie trudną, a gdy wróciłem… załatwiałem sprawy z pewną dziewczyną, a co u ciebie?
-UUUU, dziewczyną?! Kto to taki, dlaczego dopiero teraz?
-Tak, musiałem porozmawiać z Sakurą, wiesz nie było czasu żeby to z tobą omówić, ale jesteśmy razem. Chcemy spróbować.
-Gratulacje. – wtuliła się jeszcze mocniej w chłopaka. – Nie będzie jej przeszkadzało, że jesteśmy tak blisko?
-Nie, wie o naszej przyjaźni i całkowicie ufa mi, jak i tobie. Wie kochałaś Naruto. A teraz ponowie pytanie, co u ciebie?
-Wiesz … pokłóciłam się z Itachim. – spojrzał na mnie pytająco, nigdy nie kłóciłam się z jego bratem więc była to dla niego nowość. – Przyłapał mnie jak całowałam się z Matashim, nie wiem czy go znasz. Ale Itachi się wściekł, zaczął mi wypominać że nie kochałam Naruto, że był zabawką, krzyczeliśmy co pewnie słyszałeś, a wtedy ja go uderzyłam i uciekłam.
- Rozumiem, znam Matashiego, jest w porządku i nie chce ci prawić kazań ale Meg? On jest nowy w wiosce, nikt go nie zna i może bezpieczniej by było trochę poczekać? Poznać się lepiej i no wiesz, nie rzucać na głęboką wodę?
-Może… to była chwila, wiesz? Bardzo przypomina mi Naruto, nie są podobni ani trochę, ale coś we wnętrzu… Oni mają coś w sobie.
-Cieszę się że ktoś znowu potrafi cię naprawdę rozśmieszyć, ale uważaj Megi, ja zawsze ci pomogę.
-Jesteś najlepszy wiesz? Dziękuje. – przytulił go jeszcze mocniej, a potem zaczęli iść. Uparł się że ją odprowadzi choć mówiła że tego nie potrzebuje. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo w końcu mieszkają razem, ale on miał iść do Sakury, w całkiem inną stronę.
-Dobranoc piękna.
-Dobranoc. – pożegnał ją buziakiem w policzek i poszedł, a Meagane weszła cichutko i po zrobieniu sobie gorącej herbaty poszła do góry. Słyszała płacz Itachi’ego i poczuła naprawdę silne poczucie winy, ale wiedziała że to jego wina i to on powinien przyjść pierwszy. Po szybkim prysznicu położyła się wygodnie w łóżku i zmęczona wrażeniami całego dnia zasnęła.

* * *
Odkąd zniknął z miejsca kłótni, cały czas ją śledził. Było mu przykro że pokłócili się tak z Itachi’m, ale jednego był pewny, ten Uchiha ma gadane i chociaż wściekł się za głowa wypowiedziane przez ciemnowłosego to przyznał mu racje, było to nieodpowiedzialne i głupie, ale wszystko było winą jego, Naruto. Nie potrafił poradzić sobie z własnymi uczuciami.
Gdy dziewczyna usiadła na ławce, chciał już przestać ukrywać swoją Chakre i wyjść do niej, chociaż wiedział że nie powinien. Coś go powstrzymało i widząc co się stało zaraz dziękował teraz za to. Mianowicie pojawił się jego przyjaciel ze szkolnych lat – Sasuke Uchiha i zachował się tak, że Namikaze był z niego dumny, a zarazem cholernie mu wdzięczny. Megi zyskała w nim wsparcie w jakże trudnych dniach, a także pokazał jej idealne wyjście. Gdy zobaczył że dziewczyna już leży spokojnie w łóżku mógł przestać jej pilnować. Zniknął, by zaraz pojawić się w swoim domu.
Przechodził obok kuchni, gdy pojawił się przed nim Tora i szepnął tylko „ Współczuje młody”. Naru uśmiechnął się smutno i poszedł do swojego pokoju. Zasnął jak zabity.
* * *

-Sasuke Uchiha!
-Hai!
-Sakura Haruno!
-Hai!
-Shikamaru Nara!
-Hai Hokage- sama!
- Itachi Uchiha!
-Hai!
-Ino Yamanaka!
-Jasne!
-Wszystkich was wysyłam na misje, bardzo trudną misje.Rangi S+! Najpierw pójdziecie do wioski piasku i weźmiecie przedstawiciela z tamtych stron, podejrzewam że będzie to Kankuro lub Temari. Potem macie wyruszyć w stronę Wioski Kwiatu. Urzędują tam Kisame z Akatsuki i Karin Uzumaki. A tu macie zwój, który proszę was dostarczcie kage tejże wioski.
-Kisame? On przecież nie żył.
-Wszyscy tak myśleliśmy Itachi, ale musisz rozprawić się z byłym kolegą z drużyny.
-Hai Hokage-sama!
-Teraz proszę rozejść się i spakować! Za 2 godziny jesteście pod bramą główną. AHA! Dowódcą zostajesz ty, Sasuke. Nie zawiedź mnie.
-Obiecuje Hokage-sama.
Sasuke odpowiedział delikatnym uśmiechem, na ten sam gest u Tsunade, czuł się szczęśliwy bo kiedyś nielubiąca go Piąta, teraz przekonywała się do niego. Obiecał sobie że ta misja będzie jedną z najlepszych jakie wykona i nic nikomu się nie stanie. Jakże się mylił…
-Możecie się rozejść.

Gdy wyszli w gabinecie pojawił się Naruto w swoim prawdziwym wcieleniu.
-Dobry wybór Babciu. Sasuke na pewno się spisze.
- Mam taką nadzieje Naruto, mam nadzieje. Bo to bardzo trudna misja i boje się. To jedni z najlepszych moich shinobi więc niech mnie nie zawiodą.
-Daj spokój, tam jest Megi i Itachi, myślisz że dadzą sobie tak łatwo? W razie czego zawsze masz mnie.
- Jestem dobrej myśli, a teraz, jak  ci idzie trening?
-Wiesz Piąta…. Trenowałem dziś z Yahiko i uderzył mnie w klatkę piersiową, potem w rękę co poskutkowało moją przegraną. Nie wiem jak mogę całkiem wyleczyć terany.
- Postaram się zrobić ci specjalne napoje wzmacniające. Musisz być silny przed walką ze Szkarłatnym.
- A co do niego, myślisz że tato także umrze, jak zabije tego potwora?
-Szczerze mówiąc, jestem tego pewna Naruto.
- Przynajmniej spocznie w pokoju. – uśmiechnął się, chociaż Tsunade widziała że jego oczy były szkliste. – Do zobaczenia później Hokage-sama.
Zniknął, wcześniej zmieniając wygląd i pojawił się nad jeziorkiem, jego ulubionym miejscem do samotnego spędzania czasu. Ich miejscem.



* * *Kilka dni później * * *
-Naruto, bardzo cię proszę. Odkąd wyruszyli z wioski piasku, nie mam z nimi kontaktu. Wyruszysz za…- nie dokończyła bo w oknie pojawił się kruk zwiastujący złe wieści. „Kruk Itachi’ego.O nie…” – pomyśleli oboje, a Hokage wzięła prędko zwój czytając go.
-Shimatta. Naruto Namikaze! Masz wyruszyć w trybie natychmiastowym do Wioski Kwiatu! Oczywiście jako Matashi, a raczej ANBU, proszę weź dwóch towarzyszy, najlepiej żeby wśród nich znajdował się medyk.
-Hai Hokage-sama! Za 10 minut będziemy w drodze. – zniknął w złotych płomieniach.

„ Tsunade-sama!

Prosimy o pomoc, Karin coś opętało, ledwo dajemy radę. Większość z nas jest rana, a Ino dość poważnie. Przyślij do nas kogoś niezwłocznie. Jest bardzo źle.
Itachi Uchiha”
„Obyś zdążył na czas Namikaze…” – pomyślała tylko Hokage i wstała decydując że pójdzie na cmentarz, dawno nie była u Nawaki’iego.


Naruto biegł, odziany w strój ANBU, wziął ze sobą Sae i Gemmę, osoby które zrobiły na nim największe wrażenie. Nie chcieli się zatrzymywać, musieli dotrzeć jak najszybciej i zapobiec katastrofie. Oby tylko nie było za późno, powtarzał ciągle Yamahiku. Bał się, szczególnie o Megi, w końcu była jego słońcem i chociaż nie był już  zwykłym Naruto Uzumakim, to będzie się o nią troszczył najlepiej jak umie. Nie pozwoli jej umrzeć. Już prawie dotarli na miejsce gdy usłyszeli niesamowity huk, a na niebie widać było duże ilości szarego dymu. Przyspieszyli. Na ratunek. Do Wioski Kwiatu.
-Jutsu Przywołania! - krzyknął Namikaze.

* * *

Co prawda rozdział jest nudny jak flaki z olejem i nie szedł mi w ogóle, to w następnym mam nadzieje na dużą akcje.