poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 1

Na małej wysepce, kiedyś pięknej, pełnej krzewów, drzew i kwiatów teraz gdzieniegdzie walały się drzewa wyrwane z korzeniami, kamienie i resztki różnego rodzaju traw. Znajdowała się tam czwórka shinobi, dwójka z nich walczyła co chwile rozświetlając ciemną noc niszczycielskimi technikami. Walczący mężczyźni, jeden o ogniście czerwonych włosach i czarnych jak noc oczach, ubrany w czarne, luźne spodnie do kolan, półbuty do kostek i czarną koszulę na długi rękaw na którą zarzucony miał czerwony płaszcz z czarnym smokiem. Drugi o blond włosach mający niebieskie jak morze oczy ubrany w czarne spodnie do kostek, krótkie półbuty i czarną bluzę z czerwonymi akcentami. Posiadał takie samo nakrycie jak jego przeciwnik tyle że jego miało kolor biały, a na nim były czerwone płomienie. Toczyli oni ciężką, wyczerpującą walkę, ale blondyn był w dużo gorszym stanie. Jego ubranie i płaszcz w wielu miejscach były poszarpane, podarte, na brzuchu miał ranę od techniki wroga, która przeszyła go na wylot. Przez cały czas sączyła z niej krew, tak jak z wielu rozcięć na całym ciele. W najgorszym stanie była jego ręka, skóra całkowicie rozorana, a mięśnie w ciężkim stanie. W przeciwieństwie do niego czarnooki był w świetnym stanie, jedynymi ranami, które zdobył było kilka rozcięć i krwawiąca dziura w prawej nodze, która utrudniała mu poruszanie. Ich walka trwała dłuższy czas i oboje byli zmęczeni, ale musieli doprowadzić ten pojedynek do końca.

 W niedużej odległości za blondynem siedział ciemnowłosy chłopak w niewiele lepszym stanie od towarzysza, trzymał on w ramionach młodą dziewczynę, której kiedyś niebieskie włosy teraz były pokryte zaschniętą czerwoną cieczą. Jej stan był bardzo ciężki, z licznych ran na twarzy jak i na ciele lały się  duże ilości krwi, ale najgorsza rana była na prawym braku dziewczyny, który był całkowicie rozorany. Na brzuchu miała podobną ranę jak blondyn, jedynie trochę mniejszą. Czarnowłosy trzymał ją mocno kołysząc delikatnie, a ta nie zważając na ból próbowała mu się wyrwać i pomóc niebieskookiemu. Jednak przyjaciel usilnie nie chciał puścić jej na plac boju, wiedział że gdyby tam poszła już by nie wróciła. Szeptał do niej słowa otuchy patrząc na wielkie wystraszone, pełne bólu fioletowe oczy z których płynęły coraz to nowe łzy. Zwolnił chwilowo uścisk gdyż musiał wypluć krew. Zranione płuca mocno dawały się we znaki. Wtedy dziewczyna się wyrwała i ledwo stojąc obróciła by zobaczyć najstraszniejszą scenę w jej życiu. Chłopak, którego darzyła tym najpiękniejszym uczuciem właśnie został przebity przez krwistoczerwoną katanę przeciwnika, jego oczy się rozszerzyły, a on sam plunął brunatną cieczą. Niebieskowłosa zsunęła się na ziemie nie do końca kontaktując wciąż patrzyła na scenę jak z horroru, a czerwonowłosy mężczyzna z obrzydzeniem kopnął przeciwnika dławiącego się krwią z własnego miecza. Dziewczyna szybko się otrząsnęła i nie zważając na protesty jej towarzysza doszła jakimś cudem do blondwłosego. W czasie gdy ona osunęła się przy ukochanym, czarnooki zniknął śmiejąc się przeraźliwie w powietrzu słychać było tylko echo jego słów: „Czekaj na mnie moja królowo, wrócę po Ciebie”. Zwróciła wzrok na chłopaka patrzącego na nią z lekkim uśmiechem na zakrwawionych ustach.
-Ohh Megi, nawet nie wiesz jak się cieszę że nasze drogi się skrzyżowały. Zaznałem w ciągu tych 4 lat więcej miłości niż w całym moim życiu, p-przepraszam że tak cię zostawiam, bardzo Cię kocham i nie chciałbym t-tego, ale to chyba mój czas. Nie p-płacz skarbie, wiedz że jestem szczęśliwy mimo wszystko, jeszcze kiedyś będziemy razem. W-weź te zwoje, a co najważniejsze weź proszę to.-zrobił krótką przerwę żeby odkaszleć krew, a potem wsadził dziewczynie do ręki dwa zwoje, a na jej palec założył śliczny, brylantowy pierścionek i zaczął mówić dalej coraz słabszym głosem.
-Meagane Chakirache wiem że to nie najlepsza chwila, ale weź ten pierścionek jako dowód mojej miłości, mam taki sam na szyi, wiele dla mnie znaczy, a tobie będzie przypominać o mnie. Pamiętaj, Kocham Cię i zawsze będę. Znalazłbym Cię na końcu świata. Żegnaj kochanie.- to mówiąc złożył na jej ustach krótki pocałunek i patrząc jeszcze chwile na jej śliczną twarz zamknął swoje oczy, na zawsze.
-NARUTOOO!! Nie, to nie może być prawdy, mój skarbie, moje słoneczko, nie rób mi tego, proszę! Przecież ja Cię kocham Naru…- to mówiąc położyła się na jego klatce piersiowej z głośnym łkaniem.
- Żegnaj przyjacielu i dziękuje. Za wszystko. Cśś! Megi, uspokój się on odszedł, chodź musimy iść. Twój stan jest bardzo ciężki, proszę Meg, zostałaś mi tylko ty…
-A-ale ni-nie możemy go tak z-zostawić, Itachi! P-przecież musimy z-zabrać jego ciało!
-Nie! Nie teraz! Szybko Meg! Chodźmy, obiecuję że tu wrócimy, wstań szybko! Jest coraz gorzej, czuje że twoje ciało wysiada.
-Nar…- nie dokończyła nagle tracąc przytomność, a od upadku uchroniły ją silne ręce Uchihy, który mimo swoich ran zaczął biec z dziewczyną na rękach w stronę najbliższej wioski, Konohy.Biegł przez kilkadziesiąt minut gdy wyczuł czyjąś obecność nie daleko, a wśród osób tam będących poznał znajomą chakrę. Nie miał siły by myśleć więcej o biegnących w ich stronę ninja gdyż już znaleźli się przy nich, a on prosząc cicho o pomoc osunął się na ziemie.

"Itachi Uchiha?! Co on tutaj robi? I ta dziewczyna?"W czasie gdy szarowłosy myślał o powodach spotkania tu danej dwójki, Sasuke patrzył na brata z nienawiścią, chwilę później ruszył z miejsca tworząc Chidori w dłoni jednak w połowie drogi został odepchnięty, a na miejscu stał Kakashi i Sakura, od której dostał cios.
-Chyba śnisz Sasuke! - warknęła różowowłosa.
-Musimy im pomóc! Sakura! Ja i ty udamy się do Konohy z rannymi, a wy Sai, Sasuke sprawdźcie czy nikt nie został na wyspie. Do roboty! Szybko! Są w ciężkim stanie! – Hatake wziął na plecy Itachiego, a Haruno chwyciła dziewczynę i ruszyli biegiem w stronę wioski. „Obyśmy dobiegli…. Z Uchihą nie jest najgorzej, ale ta dziewczyna długo nie da rady. Co tam się działo? Naprawdę coś strasznego”. Shinobi Liścia dobiegli do wioski bez żadnych przeszkód, a tam aby nie wzbudzać strachu mieszkańców przetreleportowali się do szpitala. Hatake odłożył Itachiego na wolne łóżko i szybko zniknął, aby zawiadomić Tsunade. W tym czasie młoda medyczka zabrała się za niebieskowłosą, szybko rozdarła i tak ledwo się trzymające ubranie dziewczyny, pielęgniarki zaczęły dokładnie obmywać ją z krwi, w czasie gdy Sakura zaczęła przeprowadzać operację zaczynając od barku i brzucha. Sekundę później pojawiła się przy niej Czcigodna, popatrzyła na leżącą, a na jej twarzy zauważyć się dało szok i strach, szybko jednak się otrząsnęła i wzięła się do roboty. Razem zajmowały się dziewczyną próbując polepszyć chociaż trochę jej stan. W tym samym czasie Itachi Ucicha był operowany przez Shizune, próbującą naprawić jego wewnętrzne organy. Na korytarzu przed salą siedział Kakashi, czekający z niecierpliwością na wyniki operacji, chodził po korytarzu i siadał na przemian nie mogąc wytrzymać czekania na informację.Po kilkunastu godzinach do Kopiującego Ninja dołączyli jego uczniowie.
-Kakashi-sensei przeglądnęliśmy całą wyspę. Nie ma tam nic podejrzanego, jedynie duże ilości krwi i wielki bałagan.- Sasuke zdał krótki raport nauczycielowi.
-Nic? To kto ich tak urządził?! Cholera, coś tu jest nie tak. Trzeba będzie ich przesłuchać.
-Hai sensei, jak oni się mają?- tym razem odezwał się Sai.
-Nic nie wiem, są operowani już kilkanaście godzin, ale…- Nie skończył mówić bo z sali wyszła Shizune zmęczona, przepocona, ale szczęśliwa.
-Stan Itachiego Uchihy jest stabilny, jego rany są ciężkie ale będzie w porządku. Miał dużo ran wewnętrznych i krwotok, ale dałam radę to naprawić.
-To przynajmniej tyle, ale dalej jest zdrajcą, czy nie lepiej aby ANBU go pilnowało?
-Już to wykonaliśmy, ANBU są w jego pokoju, będą go pilnowali dzień i noc.
-Hai, to dobrze. Mam nadzieję że wszystko wyjaśni.- tym skończyli rozmowę, a półtorej godziny później z sali wyszła Tsunade, a zaraz za nią ledwo stojąca na nogach Sakura. Różowowłosa zaraz oparła się o ścianę i zsunęła się po niej ocierając pot. Wtedy odezwała się Hokage:
-Stan dziewczyny jest bardzo ciężki, ale dałam radę chociaż trochę uleczyć jej rany. Niestety nie wiem jak na razie co będzie z jej barkiem, jest całkowicie rozszarpany. Czeka ją długa i ciężka rehabilitacja, a jak na razie to przynajmniej miesiąc w szpitalu. Nie wiem kiedy się obudzi, jest w śpiączce, ale nie wydaje mi się żeby stało się to szybko. Jej organizm... Nie wiadomo czy wytrzyma, jest bardzo zniszczony. Wszystko okaże się w ciągu kolejnego tygodnia. Muszę trochę odpocząć, to było ciężkie zadanie. – Piąta wyszła ze szpitala, a mężczyźni z drużyny 7 podeszli do Sakury i posadzili ją na krześle, Sai przyniósł wodę dziewczynie, a ta z wdzięcznością przyjęła napój i szybko wypiła zawartość.
-Ta dziewczyna przeżyła coś naprawdę strasznego, jej organizm jest strasznie zniszczony i jej ręka! Jeszcze nigdy nie widziałam czegoś takiego. Prawdziwy potwór to zrobił! – chłopcy popatrzyli na nią z zaskoczeniem, ale nie zdążyli się odezwać gdy z sali Uchihy dobiegł ich krzyk, szybko ruszyli do pokoju, a tam zobaczyli Itachiego wyrywającego się trzem ANBU.
-Proszę, proszę witaj braciszku. Kopę lat. – słowa te wypowiedział szyderczo Sasuke.
-Sasuke? Co ty tu robisz? A zresztą! Gdzie ona jest? Gdzie jest Megi?! Muszę do niej iść! Już!!
-Spokojnie, na razie nie możemy cię wypuścić. Zawołajcie Tsunade. Niech przybędzie jak najszybciej.- Kakashi szybko załagodził sytuacje, „zdrajca” usiadł na łóżku, a reszta stała obserwując jego poczynania i czekając na Hokage. Po kilkunastu minutach w sali zjawił się ANBU, a zaraz za nim Tsunade. Szybko podbiegła do Itachiego każąc mu się położyć i zaczęła skanować jego ciało poprzez chakrę.
-Dobrze jest w porządku, a teraz musimy porozmawiać. Wszyscy oprócz ANBU macie wyjść!
-Tsunade-sama! Ja zostanę, mam prawo!
-Uchiha! To ja tu jestem Hokage i JA decyduje o tym kto może zostać w tym pokoju! Wypad! Ale już!
-Hai, hai.- Sasuke powoli wyszedł z sali sklinając pod nosem na cały świat. Gdy Piąta została sama z przybyszem zaczęła przesłuchanie.
-No więc na początek, powiesz mi wszystko po dobroci? Czy nie zapowiada się na to?
-Powiem wszystko, nie chcę nic ukrywać. Chcę żebyście pozwolili mi tylko pójść i być z tamtą dziewczyną. Jest dla mnie bardzo ważna.
-Po pierwsze czyja to była walka, kto jest tak potężny?
-To był Naruto Namikaze, walczył on ze Szkarłatnym, jednym z najpotężniejszych shinobi żyjących na tym świecie.Walka ta była planowana już długo, po tym jak Uzumaki zginął co było po prostu ukartowane przez Danzou i Starszyznę. On cały czas trenował, nie mógł wrócić do wioski. Był za słaby, ale mimo wszystko bronił ją nie ujawniając tego że żyje. Wyeliminował wielu wrogów Konohy. No i zyskał przyjaciół, ale wszędzie znany był jako Złoty Ogień. Miał niesamowite zdolności, bardzo się wzmocnił, a to że potrafił dorównać Szkarłatnemu było niesamowite. Ten mężczyzna jest potężny i bezwzględny, zna najpotężniejsze techniki jakie widziałem, mimo to Naruto dzielnie walczył... - po jego policzkach powoli spłynęły łzy, a Tsunade patrzyła na niego zszokowanym wzrokiem.
-N-naruto żyje? On nie umarł? Ale przecież ... ANBU przyniosło mi jego ciało, o-on nie żył, widziałam go, jak to możliwe? Wychowałam go, był dla mnie jak wnuk, a on nawet nie raczył oznajmić mi że żyje?! Zrozumiałabym, a-ale co się stało w walce?
-Hokage, o-on został zabity p-przez Szkarłatnego, nie miałem siły go zabrać, ledwo uniosłem Megi. Sam ucierpiałem trochę, a przedtem walczyłem z Akatsuki Jeśli chodzi o Naruto, to nie było jego ciało, oni zrobili idealną replikę. Namikaze uciekł im ledwo co, jego stan był ciężki ale dał radę. I wtedy go spotkałem...-nie dokończył opowieści, gdy zaczął kaszleć, a z jego ust pociekła krew, gdyby nie szybka reakcja Medyczki leżałby na ziemi, jednak ona położyła go na łóżku i szybko zaczęła leczyć.
-Z jego organami nie jest jeszcze najlepiej. Musicie go pilnować cały czas, gdy tylko coś się pogorszy wołajcie mnie natychmiast. Teraz musi odpocząć. Przyjdę tu później.- Kobieta wyszła uprzednio sprawdzając stan Itachiego, a zamaskowani shinobi rozmieścili się niezauważalnie w kątach sali.

* * *

Hej hej:) Rozdział miał być dawno ;/ napisałam go nawet, ale nie spodobał mi się i go zmieniłam, a tak po za tym nie jest za długi ale mam nadzieje że wam się spodoba ^.^ Od 11 mam ferie i 15 wyjeżdżam nad morze, za granicę, to nie dodam notki, ale mam nadzieje że dodam jeszcze w tym czasie. Do następnego ! :>

7 komentarzy:

  1. Hmm, Naruto uznany trupem znowu. Zapowiada się bardzo ciekawy ff.
    Czekam niecierpliwie na next'a.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiła mnie osoba Szkarłatnego. Czy naprawdę jest tak potężny? I czy Naruto zmartwychwstanie? Czekam cierpliwie na nexta. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajna notka,czekam na kolejne oczywiscie;)
    Tez własnie sie zastanawiam kto to jest ten Szkarłatny,poczekamy ,zobaczymy;d
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest kilka literówek, ale jako, że jest już późno, a mi się nie chce ich znowu szukać, to ci ich nie wymienię.

    Nie podobało mi się pożegnanie Naruto z tą całą Megi. Za mało opisu, jak się czuł i co robił. A ona przez całą jego rozmowę była cicho? Nie wyrwał jej się nawet mały szloch? Jak dla mnie było to takie... Sztuczne. Wybacz, ale ja to tak widzę.

    Rozmowa Itachi'ego z Tsunade też tak nie bardzo wyszła. Hokage mu nawet nie przerwała.

    Reakcja Sasuke... Sztuczna tak jak akcje powyżej. Przecież on nienawidzi Itachi'ego! Darzy go tak czystą nienawiścią, że aż się ją czuło! Zabił całą ich rodzinę i pokazał mu to w genjutsu tak, jakby to była rzeczywistość! Powinien się na niego rzucić i wyrywać się żeby jak najszybciej pozbawić brata głowy! (Nie mam nic do Itacha, jest jedną z moich ulubionych postaci, ale piszę prawdę.)

    Rozdział był na takie 2.5/5

    Ciao~!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj,
    bardzo fajny rozdział, tak jak podejrzewałam to Naruto walczył, cieszy mnie też fakt, że Itachi jest tą pozytywną postacią (chodzi o to, że pomagał Naruto), pojawiła się Moegi, mam nadzieję, że coś więcej o niej będzie, bo jak widać dla Naruto wiele znaczyła... Mam też nieodparte wrażenie, że i tym razem Naruto jakoś przeżył, bo ci z Konohy nic nie znaleźli na polu walki, oprócz krwi... Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział...
    Weny, weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    fajny rozdział, moje podejrzemia okazały się słuszne to Naruto walczył, bardzo cieszy mnie fakt, że Itachi jest tą pozytywną postacią (ostatnio bardzo polubiłam jego postać),  Moegi  jak widać dla Naruto wiele znaczyła... mam jakieś takie nieodparte wrażenie, że i tym razem Naruto jakoś przeżył, bo ci z Konohy nic nie znaleźli na polu walki, oprócz krwi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    rozdział fantastyczny, no i moje podejrzenia okazały się słuszne to Naruto walczył, no i bardzo cieszy mnie fakt, że Itachi jest tą pozytywną postacią, Moegi jak widać jest dla Naruto ważną osobą... mam jakieś takie nieodparte wrażenie, że i tym razem Naruto jakoś przeżył, bo ci z Konohy nic nie znaleźli na polu walki, oprócz krwi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Komentarz? Dla was to tylko dwie minutki, dla mnie? Duma i radość że komuś podoba się moja twórczość. Dzięki temu próbuje jak najszybciej dać wam następny kawałek historii. Dziękuje :)