Meagane obudziła się rano obolała, ale dziwnie zadowolona,
jak co rano spoglądnęła na zdjęcie ukochanego i wstała przeciągając się
delikatnie. Po wypełnieniu porannych czynności zeszła na dół, gdzie w kuchni
paradowała Ino w kusym szlafroku, a koło niej stał Itachi przygotowując
śniadanie, jedynie w spodniach od piżamy.
- Ja wiem że wy się kochacie i takie tam, ale luuudzie dajcie spać w nocy – blond włosa zarumieniła się gorąco i wymknęła się z kuchni, a braciszek popatrzył piorunującym wzrokiem na przybyłą.
- Nie przesadzaj Megi, nic się nie działo…
- Taaa, a to ooch, ahh Itachi? – Megi z uśmiechem zaczęła udawać nocne dźwięki pary, a delikatnie mówiąc zdenerwowany Ucicha rzucił w nią talerzem, którego uniknęła teleportując się koło chłopaka. Przytuliła go mocno szepcąc „Tęskniłam braciszku”. Wtedy dopiero skapował:
- Właśnie tak się zastanawiałem, ten poranek jest jakiś inny, moja Megi wróciła! Co się stało że taka nagła zmiana, jakoś ranki nie były twoją ulubioną porą dnia.
-Po prostu rozumiem już wszystko i wiem co powinnam zrobić, 2 lata Itachi-san. Ten ból jest już znośny i radzę sobie z nim. Wczoraj było źle, a dzisiaj… poczułam jakby Naru-chan przekazał mi żebym była szczęśliwa, że on taki jest mogąc na mnie patrzeć i w stu procentach mnie popiera.
-Soka, a więc….
-IMPREZKA! – krzyknęła Ino pojawiając się w pokoju z kilkoma bandażami i maścią. – Chodź Meg.
-Jasne!- dziewczyna śmiejąc się przeszła do pokoju, gdzie zmieniono jej opatrunki.
- W sumie one już nie będą potrzebne, ale blizny zostaną na zawsze.
-To dobrze, mam coś, pamiątkę po ważnym dla mnie wydarzeniu.
- Ja wiem że wy się kochacie i takie tam, ale luuudzie dajcie spać w nocy – blond włosa zarumieniła się gorąco i wymknęła się z kuchni, a braciszek popatrzył piorunującym wzrokiem na przybyłą.
- Nie przesadzaj Megi, nic się nie działo…
- Taaa, a to ooch, ahh Itachi? – Megi z uśmiechem zaczęła udawać nocne dźwięki pary, a delikatnie mówiąc zdenerwowany Ucicha rzucił w nią talerzem, którego uniknęła teleportując się koło chłopaka. Przytuliła go mocno szepcąc „Tęskniłam braciszku”. Wtedy dopiero skapował:
- Właśnie tak się zastanawiałem, ten poranek jest jakiś inny, moja Megi wróciła! Co się stało że taka nagła zmiana, jakoś ranki nie były twoją ulubioną porą dnia.
-Po prostu rozumiem już wszystko i wiem co powinnam zrobić, 2 lata Itachi-san. Ten ból jest już znośny i radzę sobie z nim. Wczoraj było źle, a dzisiaj… poczułam jakby Naru-chan przekazał mi żebym była szczęśliwa, że on taki jest mogąc na mnie patrzeć i w stu procentach mnie popiera.
-Soka, a więc….
-IMPREZKA! – krzyknęła Ino pojawiając się w pokoju z kilkoma bandażami i maścią. – Chodź Meg.
-Jasne!- dziewczyna śmiejąc się przeszła do pokoju, gdzie zmieniono jej opatrunki.
- W sumie one już nie będą potrzebne, ale blizny zostaną na zawsze.
-To dobrze, mam coś, pamiątkę po ważnym dla mnie wydarzeniu.
* * *
Naruto przechadzał się po mieście
zastanawiając się jak wiele zmieniono od jego „zabójstwa”. Czuł na sobie wzrok
nie jednej osoby, szczególnie młodych, głupiutkich dziewczyn myślących że się
nimi zainteresuje „ pf… niedoczekanie wasze”. Skończył swoją wędrówkę w
Ichiraku Ramen, zamawiając porcje pyszności. Co jak co, ale konohański ramen
zawsze będzie najlepszy, nic go nie przebije. Jadł spokojnie gawędząc z
właścicielem, gdy obok pojawił się ANBU i razem zniknęli w dymie.
-MATASHI YAMAHIKU, chciałabym z tobą porozmawiać na osobności. Māo możesz odejść, arigatou.
W chwili, w której zniknął, Naruto przybrał swoją prawdziwą twarzy, a Hokage przytuliła go.
-Słuchaj, co powiesz na dowództwo w ANBU? Co prawda najpierw muszę cię sprawdzić, ale przeczuwam że idealnie będziesz się nadawał.
-Babciu… Ja muszę trenować, wiesz co mam zrobić. Możesz mi tylko powiedzieć co robi Megi? Chodzi na misje, jak tak to na jakie? Jaką ma rangę?
-Wiem, mam dla ciebie dlatego idealną grupę, będziesz mógł trenować, a przy tym pomagać mnie, wiosce. Meagane Chakirache? Jest jounninem, chodzi na misje chociaż jak na razie przez jej rany nie wysyłałam jej na żadne poważniejsze.
- Soka…. A co do twojej propozycji, to nie mam nic do stracenia więc zgadzam się. Tylko obiecaj mi, nie bierz JEJ do ANBU, nie naraź jej na bezpieczeństwo, bo zabije każdego kto się do niej zbliży.
- Rozumiem, tylko się nie zapędzaj gówniarzu! – musiała pokazać że mimo wszystko ona ma władzę, a Naruto zniknął śmiejąc się głośno, po pokoju rozbrzmiewały jego słowa „ idę wybrać swoją maskę”.
Znalazł się w pomieszczeniu ANBU, zrobił to bez problemu mimo wielu zabezpieczeń i wybierając okrycie twarzy w postaci tygrysa, nakrył nią twarz. Wszedł do kolejnego pomieszczenia krzycząc BACZNOŚĆ, a siedzący tam i rozmawiający ninja momentalnie stanęli wyprostowani. Czuł od nich nutkę strachu i zdenerwowanie przed nowym dowodzącym.
-Nazywam się Matashi Yamahiku, mój pseudonim? Kyuu, jestem waszym nowym przywódcą i ostrzegam, współpraca ze mną nie jest prosta. Nie lubię słabeuszów, przemądrzałych, a szczególnie osób który się poddają. Nie ma miejsca dla takich z was w tej drużynie. Czy ktoś więc, na samym początku chce odejść?! – członkowie popatrzyli po sobie jednak żadne nie podniosło ręki, ani nie wstało, jedynie młody chłopak odezwał się, czym spowodował uśmiech na twarzy Matashiego.
- Myślisz że jesteśmy słabeuszami? Niedoczekanie, to specjalny oddział ANBU, najlepsi z najlepszych, a ty przychodzisz i chcesz nas rozstawiać po kątach?! Z jakiej racji mamy cię słu…
Chłopak nie dokończył, bo wisiał na ścianie przygwożdżony przez brązowowłosego, był wystraszony i kompletnie zdezorientowany, przecież cały czas trzymał gardę, był czujny, a tu? Nawet nie wyczuł jak ten „przywódca” się poruszył.
-Nie będę z tobą dyskutował, dziś ok. 7 wieczorem będzie pokaz moich umiejętności dla Hokage, chcecie widzieć próbkę moich możliwości? Wpadnijcie zapraszam, ale pod żadnym pozorem mnie nie lekceważcie. Rozumiemy się?!
-Hai Kyu! – nikt więcej nie ważył się wystąpić przeciw niemu, wszyscy myśleli o wieczorze, każdy z osobna powiedział sobie że na pewno pójdzie. Nie mogli tego przegapić.
-Dobrze, przedstawicie mi się na następnym spotkaniu. Do zobaczenia. – uśmiechnął się i zniknął w pomarańczowych płomieniach, a ten uśmiech… dzięki niemu mogło się wydawać że to taki bezbronny, delikatny chłopak. Ten uśmiech sprawił że pewna czarnowłosa kunoichi zapragnęła go mieć.
-MATASHI YAMAHIKU, chciałabym z tobą porozmawiać na osobności. Māo możesz odejść, arigatou.
W chwili, w której zniknął, Naruto przybrał swoją prawdziwą twarzy, a Hokage przytuliła go.
-Słuchaj, co powiesz na dowództwo w ANBU? Co prawda najpierw muszę cię sprawdzić, ale przeczuwam że idealnie będziesz się nadawał.
-Babciu… Ja muszę trenować, wiesz co mam zrobić. Możesz mi tylko powiedzieć co robi Megi? Chodzi na misje, jak tak to na jakie? Jaką ma rangę?
-Wiem, mam dla ciebie dlatego idealną grupę, będziesz mógł trenować, a przy tym pomagać mnie, wiosce. Meagane Chakirache? Jest jounninem, chodzi na misje chociaż jak na razie przez jej rany nie wysyłałam jej na żadne poważniejsze.
- Soka…. A co do twojej propozycji, to nie mam nic do stracenia więc zgadzam się. Tylko obiecaj mi, nie bierz JEJ do ANBU, nie naraź jej na bezpieczeństwo, bo zabije każdego kto się do niej zbliży.
- Rozumiem, tylko się nie zapędzaj gówniarzu! – musiała pokazać że mimo wszystko ona ma władzę, a Naruto zniknął śmiejąc się głośno, po pokoju rozbrzmiewały jego słowa „ idę wybrać swoją maskę”.
Znalazł się w pomieszczeniu ANBU, zrobił to bez problemu mimo wielu zabezpieczeń i wybierając okrycie twarzy w postaci tygrysa, nakrył nią twarz. Wszedł do kolejnego pomieszczenia krzycząc BACZNOŚĆ, a siedzący tam i rozmawiający ninja momentalnie stanęli wyprostowani. Czuł od nich nutkę strachu i zdenerwowanie przed nowym dowodzącym.
-Nazywam się Matashi Yamahiku, mój pseudonim? Kyuu, jestem waszym nowym przywódcą i ostrzegam, współpraca ze mną nie jest prosta. Nie lubię słabeuszów, przemądrzałych, a szczególnie osób który się poddają. Nie ma miejsca dla takich z was w tej drużynie. Czy ktoś więc, na samym początku chce odejść?! – członkowie popatrzyli po sobie jednak żadne nie podniosło ręki, ani nie wstało, jedynie młody chłopak odezwał się, czym spowodował uśmiech na twarzy Matashiego.
- Myślisz że jesteśmy słabeuszami? Niedoczekanie, to specjalny oddział ANBU, najlepsi z najlepszych, a ty przychodzisz i chcesz nas rozstawiać po kątach?! Z jakiej racji mamy cię słu…
Chłopak nie dokończył, bo wisiał na ścianie przygwożdżony przez brązowowłosego, był wystraszony i kompletnie zdezorientowany, przecież cały czas trzymał gardę, był czujny, a tu? Nawet nie wyczuł jak ten „przywódca” się poruszył.
-Nie będę z tobą dyskutował, dziś ok. 7 wieczorem będzie pokaz moich umiejętności dla Hokage, chcecie widzieć próbkę moich możliwości? Wpadnijcie zapraszam, ale pod żadnym pozorem mnie nie lekceważcie. Rozumiemy się?!
-Hai Kyu! – nikt więcej nie ważył się wystąpić przeciw niemu, wszyscy myśleli o wieczorze, każdy z osobna powiedział sobie że na pewno pójdzie. Nie mogli tego przegapić.
-Dobrze, przedstawicie mi się na następnym spotkaniu. Do zobaczenia. – uśmiechnął się i zniknął w pomarańczowych płomieniach, a ten uśmiech… dzięki niemu mogło się wydawać że to taki bezbronny, delikatny chłopak. Ten uśmiech sprawił że pewna czarnowłosa kunoichi zapragnęła go mieć.
* * *
Siedziała na ławce, pisząc pamiętnik i szkicując twarz blondwłosego z
pamięci. Znała każdy detal, każdą niedoskonałość jego twarzy. To wszystko było
w jej pamięci na wieki, jednak raz na jakiś czas w jej myślach pojawiał się
zielonooki chłopak, z którym rozmawiała zaledwie parę dni wcześniej
16 października
„Wiesz Naru? To śmieszne, akurat w dzień rocznicy twojej śmierci poznałam
kogoś, kogoś kto jest bardzo tajemniczy, ale nie znając mnie pomógł i nie
nalegał, po prostu mnie rozumiał, nie chciał wyjaśnień, tylko pomóc. Może to
taki dar od ciebie? Może ten chłopak to osoba, która jest w pewnym sensie
związana z tobą i akceptujesz go? Tak to rozumiem. Pojawił się gdy byłam na
twoim grobie i odniósł mnie do domu. Chciał żebym była bezpieczna, och gdybyś
mógł mi dać jakiś znak…”
Zastanawiała się co dalej napisać, gdy ktoś szepnął do niej „ Co tam
piszesz”. Zerwała się zdenerwowana rzucając wachlarzem, który brązowowłosy bez
trudu złapał.
-Przepraszam, nie powinienem tak cię zachodzić. W końcu jesteś ninja.
-Matashi… To ja przepraszam, jestem ostrożna, wolę uważać. - brązowowłosy podał jej broń i usiadł obok.
- Ciekawe czemu…. Wiesz, chciałem się przejść, ale widząc ciebie z tą miną… Podobną do wczorajszej, nie mogłem zostawić cię tu samej. – Megi uśmiechnęła się tylko delikatnie w odpowiedzi, a on kontynuował. – Czuje że ktoś cię tak porządnie zranił, że się po tym zbierasz i na pewno związane jest to z wczorajszym dniem i grobem tego chłopaka, ale nie będę nalegał. Chce ci być przyjacielem, co ty na to?
Słuchając go była pod wrażeniem, tyle wywnioskował po jednym głupim spotkaniu, przypadkowym do tego, chwile się zastanawiała, ale czuła od niego dobroć i kiwnęła głową cały czas się uśmiechając.
- To świetnie, a więc? Co powiesz na spacer? Może mi trochę o sobie opowiesz?
-Ale tylko pod warunkiem że ty opowiesz mi coś o twojej osobie.
- Nie ma problemu.
Spacerowali tak dłuższy czas rozmawiając, opowiadając, ciesząc się wspólnym czasem gdy Meg coś sobie przypomniała.
-Matashi? Robimy dzisiaj imprezę, z moim przyjacielem Itachim. Może być przyszedł?
-Bardzo chętnie… ale mam coś do załatwienia więc mogę się spóźnić. Jeśli to sprawi ci radość, na pewno będę.
-Hai, nawet nie wiesz jak wielką.
-Więc obiecuje.- uśmiechnął się delikatnie i przytulił dziewczynę, a zanim się obejrzała zobaczyła tylko te płomienie…
-Przepraszam, nie powinienem tak cię zachodzić. W końcu jesteś ninja.
-Matashi… To ja przepraszam, jestem ostrożna, wolę uważać. - brązowowłosy podał jej broń i usiadł obok.
- Ciekawe czemu…. Wiesz, chciałem się przejść, ale widząc ciebie z tą miną… Podobną do wczorajszej, nie mogłem zostawić cię tu samej. – Megi uśmiechnęła się tylko delikatnie w odpowiedzi, a on kontynuował. – Czuje że ktoś cię tak porządnie zranił, że się po tym zbierasz i na pewno związane jest to z wczorajszym dniem i grobem tego chłopaka, ale nie będę nalegał. Chce ci być przyjacielem, co ty na to?
Słuchając go była pod wrażeniem, tyle wywnioskował po jednym głupim spotkaniu, przypadkowym do tego, chwile się zastanawiała, ale czuła od niego dobroć i kiwnęła głową cały czas się uśmiechając.
- To świetnie, a więc? Co powiesz na spacer? Może mi trochę o sobie opowiesz?
-Ale tylko pod warunkiem że ty opowiesz mi coś o twojej osobie.
- Nie ma problemu.
Spacerowali tak dłuższy czas rozmawiając, opowiadając, ciesząc się wspólnym czasem gdy Meg coś sobie przypomniała.
-Matashi? Robimy dzisiaj imprezę, z moim przyjacielem Itachim. Może być przyszedł?
-Bardzo chętnie… ale mam coś do załatwienia więc mogę się spóźnić. Jeśli to sprawi ci radość, na pewno będę.
-Hai, nawet nie wiesz jak wielką.
-Więc obiecuje.- uśmiechnął się delikatnie i przytulił dziewczynę, a zanim się obejrzała zobaczyła tylko te płomienie…
* * *
Naruto spakował wszystkie potrzebne rzeczy i zaraz znalazł się na polu
treningowym. Dokładnie za pięć minut miała wybić godzina 7 i miał się zjawić
jego przeciwnik. Twarz Namikaze zasłaniała maska, mimo że na horyzoncie nikogo
nie było, czuł chakry swoich podwładnych, którzy bardzo dobrze starali się je
ukryć. Po 3 minutach pojawiła się Hokage wraz z Torą, a zaraz po nich jego
przeciwnik.
-Sasuke Ucicha, będziesz walczył z Kyuu, musimy sprawdzić jego umiejętności, a więc, bez zahamowań chłopcy. – po wygłoszeniu mowy Tsunade odsunęła się, a ninja stali naprzeciw siebie lustrując wzrokiem każdy z naprzeciwka. Nie mogąc wytrzymać Sasuke zaatakował pierwszy zaczynając od Katon: Gōkakyū no Jutsu. Naruto nic sobie z tego nie robiąc stał caly czas, a gdy kula go dotknęła Uchiha był pewny zwycięstwa. Już miał się obracać gdy zobaczył postać pokrytą lodem, widział politowanie w dużych, zielonych oczach. Wprawiło go to w wściekłość i natarł na przeciwnika używając swojego miecza. Kyuu nie atakował, jedynie co to unikał ciosów zadawanych przez czarnowłosego, wtem czerwonooki użył Chidori Nagashi, a przeciwnik zniknął pojawiając się kilkaset metrów dalej.
„Hiraishin no jutsu…. Niesamowite”- Piąta była pod wrażeniem nauczenia się przez Uzumakiego jutsu jego ojca. Walka trwała dalej, ale teraz Naruto postanowił zaatakować. Złożył pieczęci stosując łatwą technikę wiatru „Fūton: Daitoppa”, ale włożył w nią dużo chakry, co sprawiło że stała się niszczycielska i powaliła na ziemię Sasuke próbującego odparować ogniską techniką Katon: Endan. Nie czekając na odzew Naruto zastosował kolejną technikę, tym razem lodu Bakusai Hyōshō, czym zamroził nogi przeciwnika nie pozwalając mu się ruszać, lód stopniowo szedł w górę i wtedy Uzumaki zaatakował, w stronę Uchihy poleciały lodowe jaskółki, które szybko roztopił swoim ognistym oddechem, a Matashi pojawił się przed nim. Uwięziony zdążył tylko pomyśleć „ o cholera, zmylił mnie”, gdy poprzez silne kopnięcie wyleciał w powietrze, tam został jeszcze trochę poturbowany przez dwa klony i upadł na ziemię. Jednak nie poddał się, wstał otaczając się Susanoo, z jego wargi sączyła krew, miał podbite oko i delikatnie podarte ubranie, ale jak ktoś taki jak on, wielki Ucicha, duma Konohy mógł przegrać z tym kimś? Zamaskowanym idiotą, który boi się pokazać. Honor, duma nie pozwalała mu się poddać, chociaż miał już dość.
Naruto widząc fioletową postać uśmiechnął się „ widzę że się rozkręcaamy, no to dawaj”. Uruchamiając swoją moc, stworzył czarnego, śnieżnego smoka i wskoczył na jego grzbiet. Prowadzili coś w stylu walki tytanów, obaj silni, zdecydowani i pewni swego, Sasuke atakował, unikał ciosów, jednak jego oko krwawiło już. Miał dość po wielogodzinnej walce, jego ruchy spowolniały, obrona stała się przejrzysta, wadliwa, a Yamahiku tylko na to czekał, szukał dogodnego momentu by zaatakować i gdy w gardzie Sasuke pojawiła się luka, uderzył centralnie w nią Fūton: Atsugai, przez co Tsunade i wszyscy obserwujący zostali zaślepieni. Gdy wreszcie otworzyli oczy Naruto podpierał Sasuke, a obydwaj otoczeni byli taflą z lodu. Poranieni, zmęczeni, ale w końcu skończyli. Co prawda rany Uchihy były bardziej rozległe, to u Matashiego także nie obyło się bez krwawiących zranień. Szli podpierając siebie, przy czym brązowowłosy leczył czarnowłosego swoją własną techniką medyczną. Gdy stanęli przed Hokage otrzymali wielką pochwałę i poprosiła ich żeby jutro stawili się w jej biurze.
-To co? Zgoda? – Yamahiku zdjął maskę i wystawił rękę do dziwnie na niego patrzącego Sasuke. Chwilę się zastanawiał, lecz uścisnął rękę koledze i uśmiechnął się jeszcze. Był Uchiha, był dumną osobą, ale potrafił się przyznać do tego że przegrał, po śmierci Naruto stał się lepszą osobą i choć miał wady, to radził się z nimi lepiej niż kiedyś.
- Zgoda – powiedział – Jestem Sasuke Uchiha.
-Matashi Yamahiku, miło mi. A teraz… chyba trzeba się zrelaksować na imprezie.
-Też tak myślę, więc chodźmy. – ruszyli ramię w ramię, po drodze rozmawiając o emocjonującej walce, o technikach i kekkei genkai.
W międzyczasie Naruto rozmyślał, zastanawiał się nad zmianą Sasuke. Wiedział że ten jest lepszą osobą, stara się i choć myślał że nadal będzie nadętym bufonem, jak kiedyś to pozytywnie go zaskoczył. Cieszył się z takiego obrotu spraw, bo myślał że Uchiha będzie chciał z nim wiecznie konkurować.
Gdy doszli na miejsce, impreza trwała w najlepsze. W środku było wiele znajomych osób, czarnowłosy poszedł do pokoju wziąć prysznic i przebrać się, a Matashi poszedł do Megi, która ucieszona przytuliła go mocno.
- Przyszedłeś.
-Przecież obiecałem, ja zawsze dotrzymuje obetnic. – zarumieniona Meagane wzięła go za rękę i pociągnęła w tłum mówiąc tylko że przedstawi go wszystkim. Starzy znajomi, każdy niby taki sami, a jednak obcy, inny. Czuł się dobrze w ich towarzystwie rozmawiał, śmiał się, potrzebował takiego wytchnienia, powrotu do starego życia, mimo iż nie we własnym ciele. Jedyna osoba której nie mógł znaleźć, choć rozglądał się przez cały czas to Itachi. Chciał się z nim „poznać” po raz kolejny, ale jakby go wcieło. Podszedł do Megi z pytaniem czy z nim zatańczy, a ta uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła głową. Wtedy zmieniono piosenkę na wolną, a Naruto usłyszał ich utwór.
- O nie – jęknęła Meg i uciekła po schodach zostawiając zdezorientowanego chłopaka, chociaż wewnętrznie wiedział co ją ruszyło, to pobiegł za nią. Nie zastanawiając się długo wszedł do swojego pokoju, teraz zajmowanego przez dziewczynę i zobaczył ją patrzącą w księżyc.
-Meagane? Czy coś nie tak?
-Ta piosenka, jest bardzo mocno związana z moją przeszłością, było dla mnie ciężkim przeżyciem ją usłyszeć.
-Czy to z nim jest związana? – brązowowłosy wziął do ręki zdjęcie ich dwójki, przytulonych jako Megi i ten niebieskooki blondyn – on sam, Naruto.
-Hai.
- To Twój chłopak? Zostawił cię?
Chakirache chwile zastanawiała się, ale czuła że może mu powiedzieć, podeszła do łóżka siadając na nim i poklepała miejsce obok siebie, Matashi usiadł i złapał ją za rękę.
-On nie zostawił mnie, kochał mnie i umarł. Ocalił mnie – już przy pierwszych słowach po jej policzkach pociekły łzy, chłopak chciał je zetrzeć, ale nie pozwoliła mu. – Ja też go kochałam, poznaliśmy się parę lat temu i przeżyliśmy razem najlepsze chwile. Nazywał się Naruto, Naruto Uzumaki, a właściwie Namikaze. Mój Naru-chan… - ostatnie słowa wyszeptała patrząc w ten pięknie oświetlający pokój księżyc, opowiadała dalej tłumacząc z uwagą słuchającemu ją chłopakowi jak to wszystko się stało.
- Wtedy gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy, była akurat rocznica, minęły dwa lata odkąd umarł.
- Arigatou, że mi to powiedziałaś. Że mi ufasz, wiesz jestem pewny że on patrzy na ciebie tam, z góry i jest dumny ze swojej ukochanej. Jestem pewnien że podziwia cię , zawsze będzie przy tobie, w serduszku i choć nigdy nie znajdziesz osoby takiej jak on, to w końcu kogoś pokochasz, a Naruto będzie ci w stu procentach kibicował. Ja to wiem. I wiesz co? Jeśli chcesz, obronię cię przed każdym złem tego świata, dla Naruto.
Meagane popatrzyła tylko na niego zaszklonym oczami i zbliżyła się do niego. Powoli się do siebie przysuwali, Matashi położył dłoń na ciepłym policzku niebieskowłosej i gdy ich usta miały się w końcu zetknąć… Drzwi gwałtownie się otworzyły, a Yamahiku wylądował w drugiej części pokoju i dzięki jutsu uniknął mocnego zderzenia ze ścianą.
- Kim do cholery jesteś i co tutaj robisz z Megi? - czarnowłosy, czarnooki mężczyzna z włosami upiętym w kucyk przytulał zdezorientowaną fioletowooką. Itachi.
-Sasuke Ucicha, będziesz walczył z Kyuu, musimy sprawdzić jego umiejętności, a więc, bez zahamowań chłopcy. – po wygłoszeniu mowy Tsunade odsunęła się, a ninja stali naprzeciw siebie lustrując wzrokiem każdy z naprzeciwka. Nie mogąc wytrzymać Sasuke zaatakował pierwszy zaczynając od Katon: Gōkakyū no Jutsu. Naruto nic sobie z tego nie robiąc stał caly czas, a gdy kula go dotknęła Uchiha był pewny zwycięstwa. Już miał się obracać gdy zobaczył postać pokrytą lodem, widział politowanie w dużych, zielonych oczach. Wprawiło go to w wściekłość i natarł na przeciwnika używając swojego miecza. Kyuu nie atakował, jedynie co to unikał ciosów zadawanych przez czarnowłosego, wtem czerwonooki użył Chidori Nagashi, a przeciwnik zniknął pojawiając się kilkaset metrów dalej.
„Hiraishin no jutsu…. Niesamowite”- Piąta była pod wrażeniem nauczenia się przez Uzumakiego jutsu jego ojca. Walka trwała dalej, ale teraz Naruto postanowił zaatakować. Złożył pieczęci stosując łatwą technikę wiatru „Fūton: Daitoppa”, ale włożył w nią dużo chakry, co sprawiło że stała się niszczycielska i powaliła na ziemię Sasuke próbującego odparować ogniską techniką Katon: Endan. Nie czekając na odzew Naruto zastosował kolejną technikę, tym razem lodu Bakusai Hyōshō, czym zamroził nogi przeciwnika nie pozwalając mu się ruszać, lód stopniowo szedł w górę i wtedy Uzumaki zaatakował, w stronę Uchihy poleciały lodowe jaskółki, które szybko roztopił swoim ognistym oddechem, a Matashi pojawił się przed nim. Uwięziony zdążył tylko pomyśleć „ o cholera, zmylił mnie”, gdy poprzez silne kopnięcie wyleciał w powietrze, tam został jeszcze trochę poturbowany przez dwa klony i upadł na ziemię. Jednak nie poddał się, wstał otaczając się Susanoo, z jego wargi sączyła krew, miał podbite oko i delikatnie podarte ubranie, ale jak ktoś taki jak on, wielki Ucicha, duma Konohy mógł przegrać z tym kimś? Zamaskowanym idiotą, który boi się pokazać. Honor, duma nie pozwalała mu się poddać, chociaż miał już dość.
Naruto widząc fioletową postać uśmiechnął się „ widzę że się rozkręcaamy, no to dawaj”. Uruchamiając swoją moc, stworzył czarnego, śnieżnego smoka i wskoczył na jego grzbiet. Prowadzili coś w stylu walki tytanów, obaj silni, zdecydowani i pewni swego, Sasuke atakował, unikał ciosów, jednak jego oko krwawiło już. Miał dość po wielogodzinnej walce, jego ruchy spowolniały, obrona stała się przejrzysta, wadliwa, a Yamahiku tylko na to czekał, szukał dogodnego momentu by zaatakować i gdy w gardzie Sasuke pojawiła się luka, uderzył centralnie w nią Fūton: Atsugai, przez co Tsunade i wszyscy obserwujący zostali zaślepieni. Gdy wreszcie otworzyli oczy Naruto podpierał Sasuke, a obydwaj otoczeni byli taflą z lodu. Poranieni, zmęczeni, ale w końcu skończyli. Co prawda rany Uchihy były bardziej rozległe, to u Matashiego także nie obyło się bez krwawiących zranień. Szli podpierając siebie, przy czym brązowowłosy leczył czarnowłosego swoją własną techniką medyczną. Gdy stanęli przed Hokage otrzymali wielką pochwałę i poprosiła ich żeby jutro stawili się w jej biurze.
-To co? Zgoda? – Yamahiku zdjął maskę i wystawił rękę do dziwnie na niego patrzącego Sasuke. Chwilę się zastanawiał, lecz uścisnął rękę koledze i uśmiechnął się jeszcze. Był Uchiha, był dumną osobą, ale potrafił się przyznać do tego że przegrał, po śmierci Naruto stał się lepszą osobą i choć miał wady, to radził się z nimi lepiej niż kiedyś.
- Zgoda – powiedział – Jestem Sasuke Uchiha.
-Matashi Yamahiku, miło mi. A teraz… chyba trzeba się zrelaksować na imprezie.
-Też tak myślę, więc chodźmy. – ruszyli ramię w ramię, po drodze rozmawiając o emocjonującej walce, o technikach i kekkei genkai.
W międzyczasie Naruto rozmyślał, zastanawiał się nad zmianą Sasuke. Wiedział że ten jest lepszą osobą, stara się i choć myślał że nadal będzie nadętym bufonem, jak kiedyś to pozytywnie go zaskoczył. Cieszył się z takiego obrotu spraw, bo myślał że Uchiha będzie chciał z nim wiecznie konkurować.
Gdy doszli na miejsce, impreza trwała w najlepsze. W środku było wiele znajomych osób, czarnowłosy poszedł do pokoju wziąć prysznic i przebrać się, a Matashi poszedł do Megi, która ucieszona przytuliła go mocno.
- Przyszedłeś.
-Przecież obiecałem, ja zawsze dotrzymuje obetnic. – zarumieniona Meagane wzięła go za rękę i pociągnęła w tłum mówiąc tylko że przedstawi go wszystkim. Starzy znajomi, każdy niby taki sami, a jednak obcy, inny. Czuł się dobrze w ich towarzystwie rozmawiał, śmiał się, potrzebował takiego wytchnienia, powrotu do starego życia, mimo iż nie we własnym ciele. Jedyna osoba której nie mógł znaleźć, choć rozglądał się przez cały czas to Itachi. Chciał się z nim „poznać” po raz kolejny, ale jakby go wcieło. Podszedł do Megi z pytaniem czy z nim zatańczy, a ta uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła głową. Wtedy zmieniono piosenkę na wolną, a Naruto usłyszał ich utwór.
- O nie – jęknęła Meg i uciekła po schodach zostawiając zdezorientowanego chłopaka, chociaż wewnętrznie wiedział co ją ruszyło, to pobiegł za nią. Nie zastanawiając się długo wszedł do swojego pokoju, teraz zajmowanego przez dziewczynę i zobaczył ją patrzącą w księżyc.
-Meagane? Czy coś nie tak?
-Ta piosenka, jest bardzo mocno związana z moją przeszłością, było dla mnie ciężkim przeżyciem ją usłyszeć.
-Czy to z nim jest związana? – brązowowłosy wziął do ręki zdjęcie ich dwójki, przytulonych jako Megi i ten niebieskooki blondyn – on sam, Naruto.
-Hai.
- To Twój chłopak? Zostawił cię?
Chakirache chwile zastanawiała się, ale czuła że może mu powiedzieć, podeszła do łóżka siadając na nim i poklepała miejsce obok siebie, Matashi usiadł i złapał ją za rękę.
-On nie zostawił mnie, kochał mnie i umarł. Ocalił mnie – już przy pierwszych słowach po jej policzkach pociekły łzy, chłopak chciał je zetrzeć, ale nie pozwoliła mu. – Ja też go kochałam, poznaliśmy się parę lat temu i przeżyliśmy razem najlepsze chwile. Nazywał się Naruto, Naruto Uzumaki, a właściwie Namikaze. Mój Naru-chan… - ostatnie słowa wyszeptała patrząc w ten pięknie oświetlający pokój księżyc, opowiadała dalej tłumacząc z uwagą słuchającemu ją chłopakowi jak to wszystko się stało.
- Wtedy gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy, była akurat rocznica, minęły dwa lata odkąd umarł.
- Arigatou, że mi to powiedziałaś. Że mi ufasz, wiesz jestem pewny że on patrzy na ciebie tam, z góry i jest dumny ze swojej ukochanej. Jestem pewnien że podziwia cię , zawsze będzie przy tobie, w serduszku i choć nigdy nie znajdziesz osoby takiej jak on, to w końcu kogoś pokochasz, a Naruto będzie ci w stu procentach kibicował. Ja to wiem. I wiesz co? Jeśli chcesz, obronię cię przed każdym złem tego świata, dla Naruto.
Meagane popatrzyła tylko na niego zaszklonym oczami i zbliżyła się do niego. Powoli się do siebie przysuwali, Matashi położył dłoń na ciepłym policzku niebieskowłosej i gdy ich usta miały się w końcu zetknąć… Drzwi gwałtownie się otworzyły, a Yamahiku wylądował w drugiej części pokoju i dzięki jutsu uniknął mocnego zderzenia ze ścianą.
- Kim do cholery jesteś i co tutaj robisz z Megi? - czarnowłosy, czarnooki mężczyzna z włosami upiętym w kucyk przytulał zdezorientowaną fioletowooką. Itachi.
* * *
Ohayo! Witajcie, chciałam tylko zapytać czy ktoś z was czyta jeszcze ten blog, po tak długiej przerwie? Mam dla kogo jeszcze pisać, czy przez moje zaniedbanie jednak wszyscy zapomnieli o Megi i Naru ? Mam nadzieje że nie. :( Miłego!!!!
PS. czy jest ktoś kto chce być informowany? :)
PS. czy jest ktoś kto chce być informowany? :)